Wpis z mikrobloga

Jestem osobą, która od kilku lat "już prawie wzięła kredyt na #mieszkanie ".
Najpierw zbieranie na wkład.
Potem rozpad związku i wymyślanie planów życiowych na nowo.
Potem niepewności bo pandemia.
Potem zmiana pracy i oczekiwanie na stałą umowę.
A potem nagły wzrost stóp procentowych z jednoczesnym wzrostem cen mieszkań.

Koniec końców, #wynajem , który miałam pociągnąć na kilka miesięcy, przedłuża mi się już na trzy lata i końca jakoś nie widać.
Z jednej strony nie żałuję - mieszkanie jest super. Idealna lokalizacja dla młodego korposzczurka, w niedużym metrażu dwa pokoje, oddzielna kuchnia i łazienka. Odstępnego płacę 1600 zł, a sąsiadka z dołu sprzedała identyczne mieszkanie za 550k - rata kredytu za takie samo mieszkanie wychodzi 3800 zł., do tego jeszcze czynsz i rachunki.

Ale jest jeden minus tego typu mieszkania - brak sensu robienia w nim czegokolwiek kosztownego.
Powiększenie przestrzeni przez zakup bardziej funkcjonalnych mebli? - nie ma gdzie schować starych mebli właścicieli, właściciel nie chce nic kupować ze swoich, a nowe meble nawet nie wiadomo czy będą pasować do nowego mieszkania, które przecież "już za chwilę" się kupi.
Zakup prawdziwego wygodnego łóżka zamiast wiecznie rozłożonej kanapy? - A wiadomo czy będzie w ogóle pasować do prawdziwej sypialni w prawdziwym mieszkaniu?
Powiesić na ścianach cokolwiek innego niż lekkie obrazki wiszące na taśmę? - Właściciel nie życzy sobie podziurawionych ścian.

I tak sobie żyję z połową mebli właścicieli i połową najtańszej ikei/drugiej ręki z OLX/starych mebli z pokoju w domu rodzinnym. Chciałoby się to zmienić, rozbudować, poczuć bardziej jak u siebie i w swoim stylu, ale umowa i tak jest tylko na rok i za parę miesięcy może nie zostać przedłużona. Na cokolwiek porządnego do domu szkoda kasy, skoro nawet nie ma jeszcze domu, tylko taka przechowalnia na jakiś czas.

Mirki na wynajmie, macie podobnie?
  • 8
@caslin: Mam podobne przemyślenia, przy czym u mnie dochodzi jeden aspekt związany z niezbyt stabilną sytuacją w pracy, tj. w pracy naukowej wymagana jest jednak mobilność (jeśli chce się coś znaczyć w świecie, oczywiście), szczególnie w początkowym etapie kariery. Z tego tytułu to nawet na wynajem się nie decyduje, bo może się okazać, że za miesiąc będę musiał zrywać umowę bo dostanę o wiele lepszą ofertę w innym kraju (niedawno wróciłem
Zakup prawdziwego wygodnego łóżka zamiast wiecznie rozłożonej kanapy? - A wiadomo czy będzie w ogóle pasować do prawdziwej sypialni w prawdziwym mieszkaniu?

Powiesić na ścianach cokolwiek innego niż lekkie obrazki wiszące na taśmę? - Właściciel nie życzy sobie podziurawionych ścian.


@caslin: Trudno mi utożsamiać się z takimi narzekaniami, bo jak ja wynajmowałam mieszkanie, to razem z narzeczonym całą ścianę obwiesiliśmy półkami, a po zakończeniu umowy najmu po prostu zagipsowaliśmy te dziury
@Pantegram: Niestety nie jest tak łatwo jak brzmi to u Ciebie - po przeniesieniu kanapy z salonu do sypialni, właściciel był bardzo zaniepokojony jej brakiem, zaraz to zauważył, i odmówił wynoszenia albo sprzedawania mebli, które są na stanie.
W umowie mam wyraźnie napisany brak dokonywania zmian w mieszkaniu, m.in. przez otwory wykonane wiertarką - wiem że da się je zagipsować, ale wystarczy że właściciel wpadnie na rutynową inspekcję raz na kilka
@caslin: Polecam spróbować dogadać się z właścicielem jak człowiek z człowiekiem... Jak się postawisz na jego miejscu to chyba nic dziwnego, że się przestraszył kiedy zobaczył, że z salonu zniknęła sofa, bo wynajmujący są przecież różni i mógł już mieć przed oczami wizję jak mu sofę przehandlowałeś za narkotyki ^^

My nie mieliśmy w umowie zakazu wiercenia, a i tak zapytaliśmy właściciela o zgodę przed tym, jak zamontowaliśmy półki, by być