Wpis z mikrobloga

@ArthurFleck: traumatyczne przeżycia to masz ty, razem z bólem dupy xD Oni za tydzień albo za miesiąc będą razem z przyjaciółmi na kolejnym koncercie/festiwalu i sącząc drinka w słonku będą mile wspominać te burzę i całą przygodę. A ty i reszta bandy wykopowej dalej będziecie po prostu pluć jadem z zazdrości. Ale z was #!$%@? życiowe. Nigdy was to nie spotka.
@ArthurFleck a ja rozumiem i jednych i drugich - bywałem na obu koncertach. Opener zawsze był bardziej ułożonym/spokojniejszym i przewidywalnym, jeżeli chodzi o zachowania festiwalem. Z kolei Woodstock to jeden wielki freestyle. Oba mają swój urok i tylko po części wspólna publikę. Ale po to są. I mi ani nikogo nie jest żal, ani nikomu nie zazdroszczę. Ważne, żeby ludzie się dobrze bawili, a jak, to już mnie nie obchodzi.
@ArthurFleck: byłem na woodstocku kilka razy, e srode byłem na openerze. Beka, beka, ból dupy, bólem dupy, ale między tymi dwoma festivalami jest przepaść. Na Woodstocku każdy jest miły pomocny, a pomimo milionwego tłumu, jedym czym trzeba się martwić to zgubienie ziomków. Wszystkie podstawowe potrzeby można załatwić prosto. Ogólnie mega pozytywnie.

Na opener każdy jest po spinany, a komercjalizacja obrzydzajaca, idziesz do toiki przed festiwalem, kolejka po mniej niż 1 osobie