Wpis z mikrobloga

via Rowerowy Równik Skrypt
  • 51
629 382 + 45 = 629 427

VDŚ Obiszów.
Kolejny start w sezonie po dłuższej przerwie. Pogoda nie dopisała, od rana ulewa. Związku z tym pada decyzja, że trzeba zrobić objazd trasy w ramach rozgrzewki. Ruszam więc z kumplem z klubu i lecimy, dość ostrożnie, asekuracyjnie. Start wyścigu 10:10, start rozgrzewki 9:15. Mamy więc mniej niż godzinę na przejechanie nieznanej pętli 24km. Spoko luźno, gdyby nie ten deszcz. Więc mimo, chcemy zdążyć jeszcze przed wyścigiem na 2 min do auta, więc momentami jedziemy szybciej niż można. Na zakrętach oczywiście zwalniamy, nawet na tym ferelnym gdzie było kilkadziesiąt kraks i skąd pochodzi zdjęcie (Nie ma mnie tam, ale dobrze oddaje cały wyścig). Dojeżdżamy do ronda, które znajduje się na kilka kilometrów przed metą, po drodze jest lekki zjazd, zjeżdżam tam spokojnie około 50km/h, przed rondem zwalniam do około 35km/h rondo przechodzę bez problemów. Na wyjściu z ronda dokładam mocy z zamiarem zrobienia przyśpieszenia ~2 minut na progu co by się dogrzać. No i w tym momencie, tylne koło łapie uślizg i zaczyna mnie wyprzedzać. Leżę więc i szoruję dupą po asfalcie. Pozbierałem się z pomocą strażaków, obejrzałem na szybko straty w sprzęcie – z grubsza cały. Zdejmuję kask bo nie kojarzę czy uderzyłem, cały. Rękawiczka potargana, dłoń we krwi, ok, nic poważnego. Ramie przeszlifowane, udo przeszlifowane. Lekki szok nic nie boli. Siadam na rower i jadę więc do auta po apteczkę. Najgorzej, widzę że krew ze mnie cieknie, ale nic nie boli. Szok jak nic. Do startu 25 minut. Pada decyzja o wycofaniu. Dojeżdżam do auta około 9:55. Zaczynam lekko czuć ból uda. Ale nic po za tym. W aucie szybka dezynfekcja ran, zmiana koszulki na zapasową (spodenek nie miałem) ogarniecie krwawiącej dłoni ( straciłem około 5mm opuszka na palcu wskazującym, stąd ten dość obfity krwotok) i decyzja że staję na starcie i tak o to o 10:08 jestem „gotowy”.
Miałem świadomość, że być może jestem w lekkim szoku i to kwestia adrealiny, że nic mnie nie boli. Tak samo była już świadomość że jest ślisko w pytę, staję więc na starcie ostatni w sektorze. Wszyscy wystartowali a ja 2 sekundy za nimi. Mój cel na ten wyścig to ukończyć lub wycofać się. Czołówka poszła ostro, a ja spokojnie w tempie rekreacyjnym za wszystkimi, dosłownie jako ostatni. Po pierwszych 500m, jednak nic nie boli a reszta wciąż w zasięgu wzroku, więc delikatnie przyśpieszam i stwierdzam spróbuję jednak pojechać w grupie, ale bardzo ostrożnie. Zaczynam więc pogoń. Jadę tak i mijam kolejne osoby, krzyczę siadaj na koło, popracujemy i ich dojdziemy. Jak minąłem 3 osobę stwierdzam, że na pewno już odpoczęli, daje sygnał do zmiany a tam nic. Oglądam się – jadę na solo. No ok. trudno. Kawałek dalej na jedynym „podjeździe” doszedłem 3 gości którzy odpadli od czołówki i turlali się pod górkę. Pada decyzja że pracujemy i gonimy. No i „goniliśmy” dość spokojnie w zakrętach ale mocno aż do tego ronda. Tam krzyczę do tych z którymi jadę że ślisko, hamujcie prawie do zera, no i oczywiście jeden nie posłuchał, chciał się nam urwać i poleciał identycznie jak ja na rozgrzewce. Jedziemy więc dalej, ale moi kompani dają bardzo słabe zmiany, a jak daje ja normalne to ledwo jadą. Postanawiam więc szarpnąć i odjechać. Z sukcesem. Do połowy drugiego okrążenia jadę na solo, dość mocno, mijając kolejnych ludzi i peletony ( w tym startujące wcześniej pro) będąc świadkiem dużej ilości kraks i upadków Na 1/3 drugiego okrążenia dochodzi mnie uciekczka m30 z którą się zabieram. Ale dalej jadę spokojnie, na zakręcie ze zdjęcia odpuszczam prawie do zera. Oni nie. Jeden się położył, reszta pojechała. Ja już zostałem. Jadę dalej solo, dochodzi mnie za rondem, na 6km przed metą grupka kilku osób z m30 i jeden z m20. Ten co leżał na rondzie chwilę wcześniej. Szarpie co trochę, ale jest kasowany. Ewidentnie chce odjechać. Pilnuje więc jego koła. Na 500m przed finiszem, zaczyna czarować, m30 już poszło a on nie. Siedzę mu na kole. Obraca się i patrzy na mnie czy już sprintuje co 2s. Czekam do ostatniej prostej. Wchodzimy w zakręt razem, tam się na mnie obraca i dalej czeka. Gdy wraca z głową by spojrzeć przed siebie, atakuję. Zrobiłem swój rekordowy pod względem mocy z 5s i chwilowej sprint, niestety brakło mi kawałka by go wyprzedzić. Przegrałem o kilka cm.

Ostatecznie kończę na 5 miejscu w kategorii oraz 41 open. Mógłbym gdybać co by było gdyby nie rozgrzewka i jechałbym ciągle z czołówką, noga była dobra, cały wyścig przejechałem z IF 1.0 Np. 286W przy 285W na progu. Było mocno, noga była ale warunek był trudny. Może by było podium, a może leżałbym na poboczu połamany. Jest dobrze, docelowy wyścig to Kowary i Szklarska tam muszę ryzykować i się naginać a nie na płaskich etapach. Za tydzień kolejny płaski etap w Gromadce.

W sprzęcie też trochę strat niestety po szlifie, zjechana oś koła, owijka, kawałek siodełka, but, pokrętło na bucie, skarpetka, spodenki, koszulka, wiatrówka i rękawiczki. No i trochę obolały jestem ale to kwestia kilku dni by wróciło do normy

No i na koniec zbita piona z mireczkiem @dabliju_ który królował na swoim podwórku co opisał tutaj

Jeżeli chcesz poczytać więcej relacji z wyścigów, oraz zobaczyć jak trenuję z pomocą #trener #kolarstwo na #rower #szosa zapraszam na #hiponaszosie . Dzielę się tam swoimi planami treningowymi, relacjami z wyścigów i treningów, postępami nie ukrywając obciążeń i intensywności.

#rowerowyrownik

Skrypt | Statystyki
Pobierz
źródło: comment_1659339283qvagkFntC8XLVMxqZVSIlw.jpg
  • 1