Wpis z mikrobloga

Chciałbym zamieścić kilka przemyśleń na tagu #dune tudzież #diuna :). Opiszę chronologicznie moje doznania i spostrzeżenia.

Kiedyś, bardzo dawno temu, obejrzałem "Diunę" Lyncha, może nawet ze dwa razy. Bardzo mało z niej pamiętałem, ale szanowałem ten film głównie ze względu na to, że bardzo lubię twórczość Lyncha.

Potem wyszła premiera nowej Diuny (2021). Poszedłem do kina i wyszedłem z niego z opadem szczęki. Wiedziałem, że ta historia jest dużo bardziej skomplikowana niż ramy jednego filmu, ale była tak dobrze pokazana, że w nawet jednym momencie się nie gubiłem i nawet nie wiedziałem, że tak mało wiem.

Jakoś tak wyszło, że na spotkaniach ze znajomymi na planszówkach, zaczęliśmy grać w Diunę. Jeden kumpel zapytał (z dość dużym przeświadczeniem w głosie): "Ale Ty Kaczor znasz historię Diuny?", a ja na to, że niestety nie bardzo. Co prawda przeczytałem jakiś skrót całej historii tego uniwersum, no i oglądałem film (a nawet dwa), ale sam przed sobą i znajomymi wiedziałem, że to za mało. Poszukałem więc różnych źródeł informacji i doszedłem do wniosku, że biorę się za tę historię, ale nie kolejności pisania, tylko najpierw zapoznam się z Legendami Diuny, więc przez ostatnich parę miesięcy wysłuchałem (wybaczcie, że nie przeczytałem, ale mam głównie czas na audiobooki) "Dżihad butleriański", "Krucjata przeciw maszynom" i "Biwa pod Corrinem". Zrobiłem więc sobie wspaniałe preludium do samej Diuny i naprawdę każdemu polecam czytanie w takiej kolejności (sporo osób twierdzi, że książki Briana Herberta są kiepskie, ale mi te trzy bardzo się podobały i przede wszystkim odpowiadają na tysiące pytań, które mogą się pojawić podczas czytania/oglądania Diuny).

I kilka dni temu w końcu przyszedł czas na samą "Diunę". Już od początku czułem, że autor chce trzymać czytelnika w bardzo dużym polu niepewności, ale ja, czytając wcześniej "Legendy Diuny", nie byłem zaskoczony praktycznie niczym :). Niektórzy mówią, że to źle, że powinienem najpierw poznać tę historię, a dopiero potem domyślać się co, gdzie, jak i z czego wynikło. Ja się z tym nie zgadzam. Ja uważam, że dobrze mieć jakieś podstawy i nie zastanawiać się przez pół książki dlaczego w roku 24.000 nadal nie mamy mądrych robotów, albo dlaczego praktycznie nikt nie używa laserów. Dobrze jest wiedzieć od razu o co chodzi.

A ogólnie sama historia oczywiście bardzo, bardzo mi się podobała. Widać różnicę w piórze Franka i Briana. Ojciec stworzył nowe uniwersum i każdy istniejący w nim byt. Syn całkiem sprawnie poprowadził historię swoich książek, ale czuć w nich wtórność, małe zaangażowanie w tworzenie nowych postaci i wątków i chęć po prostu stworzenia podwalin pod coś, co już istnieje. No ale miałem o Diunie (książce) pisać ;). No więc jeszcze raz: genialna historia, bardzo przemyślana, stworzone całe uniwersum tylko dla jednego wydarzenia, rewelacyjne postacie (nikt nie jest ani trochę podobny do kogoś innego, każdy jest swoim bohaterem, każdy się czymś wyróżnia), niespodziewane wydarzenia, bardzo niespodziewany tok całej historii, zdrajcy, poplecznicy, ale też niespodziewani sojusznicy i wiele, wiele innych wydarzeń, które powodowały, że trudno mi było skończyć aktualnie słuchany rozdział, bo miałem taką wielką ochotę słuchać co się dzieje dalej :)

I zaraz po skończeniu "Diuny" stwierdziłem, że muszę sobie przypomnieć ten film Lyncha z 1984 roku. Więc go właśnie obejrzałem. Jeśli mogę po tym seansie wyrazić moje odczucia w paru słowach to byłoby nimi: "JAK JAKIŚ BIDNY CZŁOWIEK MA TO ZROZUMIEĆ???!?".

Mam porównanie do starej i nowej zekranizowanej "Diuny". Oczywiście żadna z nich nie przedstawia wszystkiego tego co jest w książce, ale nowa przynajmniej trzyma jaką linię fabuły i nawet jeśli coś wycina, to stara się braki nadrobić kilkoma słowami w tracie jakiejś losowej rozmowy, albo nie skacze z wątku do wątku jak #!$%@?. No a stara właśnie to robi: skacze z wątku do wątku jak #!$%@?, nie tłumacząc kompletnie co się stało w międzyczasie, skąd się coś, ktoś, gdzieś wziął, pomijając setki (moim zdaniem) krytycznych wątków, jednocześnie poświęcając czas ekranowy na jakieś bzdury (choć przyznaję, że taka tendencja ma miejsce tylko w pierwszej połowie filmu), natomiast w drugiej połowie twórcy starają się nadążyć za książką, ale nie mają aż tyle czasu, więc wycinają jakieś 80% fabuły. Rozumiem, że nie można pokazać wszystkiego, ale większość starej Diuny to jest skakanie po niedopowiedzianych wątkach, z których absolutnie nikt nic nie zrozumie, chyba że ktoś wcześniej przeczytał książkę.

Na pewno obejrzę jeszcze co najmniej raz nową Diunę, ale do starej nie mam zamiaru wracać. Oglądając starą miałem wrażenie jakbym jeszcze raz czytał książkę, ale w wersji w której zostawiono by w niej co 15 stronę, a resztę wyrwano. Naprawdę nie mam pojęcia jak widz w 1984 roku miał zrozumieć o co chodzi w tym filmie, nie znając wcześniej książki.

I zapraszam do dyskusji, bo chętnie porozmawiam na ten temat :)

#dune #diuna #literatura #lynch #scifi
  • 5
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@Kaczorra: ogólnie sam Lynch nie był zadowolony ze swojej Diuny. Tam były jakieś machlojki wytwórni, która chciała całą książkę upchnąć w tak krótkim filmie. Lynch chciał albo to podzielić albo zrobić film 4-5 godzinny o ile dobrze pamiętam.
Nowa Diuna mi akurat bardzo przypadła do gustu właściwie pod każdym względem. Wiadomo, brakuje wielu fajnych wątków (np. bankiet w Arrakeen), a niektóre są potraktowane po macoszemu, np. cały wątek o zdrajcy wśród
@Kaczorra: powiem tak: jeśli przeczytałeś prequele Briana Herberta i "Diunę" to najzwyczajniej w świecie nie dowiedziałeś się jeszcze o czym ten cykl jest.
Waga "Diuny" nie wynika z tego, że to jest epicka historia o młodym księciu, który mści się za zdradę na złym imperatorze. Tyle to by każdy głupi mógł napisać. I niejeden zresztą napisał: taka historia (cudownie narodzony bohater, ucieczka, walka, podróż) nosi nazwę monomitu:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Monomit
i stanowi podstawę
via Wykop Mobilny (Android)
  • 1
@rivest: o widzisz, nie wiedziałem tego, nie czytałem historii powstania tego filmu, ale ani trochę się Lynchowi nie dziwię, bo z tego filmu wyszła sieczka. I bardzo dobrze opisałeś nową ekranizację, w pełni się z Twoją opinią zgadzam :)

@slapdash: będę kontynuować historię, już mam gotowego do wysłuchania "Mesjasza", potem "Dzieci" i na koniec "Boga imperatora" :). Zrobię tak jak mówisz i po ich zakończeniu wrócę do tego komentarza i
via Wykop Mobilny (Android)
  • 5
@slapdash: właśnie dlatego liczę na sukces drugiej części, bo wtedy może chociaż jeszcze Mesjasza zekranizują. Pierwsza część rzeczywiście może sprawiać wrażenie typowej "saviour story", chociaż już w niej mamy przebłyski w wizjach Paula do czego to wszystko zmierza. Mimo wszystko dobrze by było gdyby udało się domknąć tę historię trzecim filmem. Na pewno sprawiłoby to, że ta seria filmów byłaby czymś unikalnym wśród milionów filmów o superbohaterach i wybawicielach uciśnionych.