Wpis z mikrobloga

Trafiłem na to znalezisko, filmu nie oglądałem, ale natchnęło mnie na wypociny.

Nie piję już jakieś pół roku (ograniczając picie od dłuższego czasu dość solidnie), nie znam nawet dokładnej daty, to przyszło ot tak. Najbardziej mi szkoda straconej sporej części życia i możliwości, które alkohol mocno ograniczał. Spędzanie czasu w towarzystwie głównie z alkusami tylko pogłębiało problem.

Odstawianie alkoholu wyszło mocno na zdrowie, a zdolności umysłowe, funkcje poznawcze itd. mam na tak wysokim poziomie, że czasem sam się zaskakuję, jak można tak dobrze ogarniać rzeczywistość. No chyba że się nie wyśpię, ale to bywa sporadycznie. Czasem aż niedorzeczne mi się wydaje, jak można było o czymś myśleć w inny sposób niż teraz i aż tak idiotycznie się zachowywać. Wielu nieprzyjemnych sytuacji dzięki abstynencji zapewne udało mi się uniknąć biorąc pod uwagę ile bywało ich przez te ~15 lat, w których alkohol, mniej lub bardziej, towarzyszył mi stale.

Byłem jednym z tych, co przez długie lata uważał, że bez alkoholu to nie ma zabawy. Jeden z objawów wyparcia tego, jakim problemem jest samo myślenie w ten sposób. Większość ludzi wspomina swoje dzieciństwo przyjemnie, a raczej mało kto pił za dzieciaka. Czy dzieciństwo było nudne? Nie. No właśnie.

Alkohol niszczy nie tylko dlatego, że robi syf w głowie, rujnuje zdrowie i drenuje portfel. To zbyt łatwa stymulacja ośrodka nagrody, zbyt łatwa dopamina. Gdy tego brakuje to trzeba się wysilić i pomyśleć co robić, żeby życie było przyjemniejsze. Człowiek nagle zaczyna ogarniać wiele zaległych spraw, dbać o porządek, zdrowie. W moim przypadku w dużym stopniu poprawiła się organizacja czasu, przestałem odwlekać sprawy do załatwienia, a w domu mam porządek, o który całe lata w ogóle nie dbałem. Jakby zestawić moje mieszkanie teraz z tym, co było 5-10 lat temu, to są 2 różne światy. To samo ze mną - zapuszczony spaślak, a teraz to bliżej mi niedowagi niż nadwagi ;) Energia życiowa kiedyś, a teraz - też bez porównania.

Mi udało się bez żadnych terapii. Początkowo twierdziłem, że nie zamierzam być permanentnym abstynentem. Po prostu nie widziałem sensu w piciu co weekend tych kilku piw - niewiele dawały a następny dzień często był przez to do bani. Ale trwa to jakoś od marca i z czasem zacząłem myśleć o tym formie questu (bo bywały sytuacje, że brak alkoholu doskwierał, ale jak widać - niewystarczająco, przynajmniej póki co). Alkoholicy lubią sobie robić takie wielomiesięczne lub nawet i wieloletnie przerwy, ale póki co jestem dobrej myśli. Mam plany na rozwój i wiem, co czego chcę od życia, ich realizacja potrwa jeszcze całe lata, ale powrót do picia mógłby im przeszkodzić.

Czasem sobie myślę, co gdybym nigdy po niego nie sięgał, mógłbym być dziś w zupełnie innym miejscu, dużo lepszym. Cóż, zabrakło asertywności. I nie, picie raz w tygodniu to nie jest standard. To alkoholizm. Zrozumcie to żeby później nie żałować. Mogło być gorzej, lepiej otrząsnąć się z tego przed czterdziestką niż chlać do śmierci.

Wiele rzeczy dociera do człowieka dopiero wtedy, gdy całkowicie rzuci picie. Wtedy też widać ile wcześniej bywało wymówek byle tylko coś wypić. Dziś teksty typu "ja nie mam problemu z alkoholem, mam problem bez niego", rzucane w żarcie, mnie żenują. A sam kiedyś gadałem podobnie.

Jeżeli alkohol towarzyszy Tobie często w życiu, to życzę Ci byś znalazł/a sposób na to, by się od niego uwolnić. Nawet, gdy wydaje Ci się, że całkowita abstynencja jest niepotrzebna - to, jak jest potrzebna, wychodzi z czasem. Po wielu latach regularnego picia człowiek po prostu już zapomina, jak dobrze można ogarniać swoje życie. Ja jestem z siebie dumny (a myślę że to i tak dopiero początek), bądź i Ty z siebie dumny :)

A znajomi, którzy znikają z Twojego życia gdy znika alkohol, nie są warci Twojego czasu.
#alkoholizm #alkohol #abstynencja
  • 6