Aktywne Wpisy
Van-der-Ledre +39
Jeden lotniskowiec, drugi lotniskowiec, dziesiątki okrętów, teraz mobilizowana jest jeszcze marynarka Grecji, Izrael wedle źródeł powoła łącznie mln żołnierzy. Połączcie kropki. Tu nie chodzi o Palestynę. Do pacyfikacji hamasu nie jest potrzebna taka potęga, nawet do uszczelnienia granic, też nie. Tam zajdzie coś większego, tylko my jeszcze o tym nie wiemy. Stawiam, że w bliżej nieokreślonym czasie w akcję włączą się inne państwa arabskie, Iran, Syria, Liban, Jordania itd. (Z naciskiem na
repro5 +149
Jakim cudem PIS ma wciąż 36%, ku***. Partia powinna mieć poniżej 30 po ostatnich aferach. Czyżby elektorat byłby tak odporny na fakty?
#wybory
#wybory
Umi ga Kikoeru (1993), u nas wydany jako Szum Morza, to nieco ponad godzinny drobiazg od studio Ghibli, przy czym - także eksperyment produkcyjny, bowiem pracowała nad nim tylko studyjna młodzież w wieku lat 20-30. Miał być zrobiony szybko i po taniości, i z całą pewnością tak wygląda - z perspektywy swojej epoki jest zaledwie higieniczny, a więc bardzo ładny na dzisiejsze warunki. Wszystkie te klasyczne cechy filmów Ghibli są na miejscu, a przy tym film jest wolny od osobistych obsesji p. Miyazakiego, stąd powinien być bardzo świeży, przynajmniej na papierze.
Mamy do czynienia z ciasno rozpisaną obyczajówką, skupioną de facto wyłącznie na osobie przybyłej ze stolycy na głęboką prowincję Rikako, która to dołącza w połowie drugiej liceum do ogólniaka naszego narratora, Morisakiego. Trafia na zadupie za sprawą brzydkiego rozwodu swojej matki, i przychodzi jej gnić tu wbrew woli, obrażonej na cały świat. Raczej nie spodziewajcie się zbytniej słodyczy, dziewucha to straszna arogantka, histeryczka, a i manipuluje wprost zarówno zadurzającym się w niej z wolna Morisakim, jak i jego koleżką, Matsuno. Nie będzie raczej wielkich dramatów i bolesnego trójkąta - dziewczyna nie wchodzi klinem między kolegów, tylko raczej nie zważa nijak na ich, przyznajmy szczerze, bardzo pobieżną relację. Rzekłby kto, bardzo to naturalny obrazek licealnej toksyny, i wcale nie śmiem zaprzeczać.
Historia kończy się, jak dla mnie, nieco zbyt wygodnie, ale nie ja pierwszy lekce sobie ważę Szum Morza - to żadna ponadczasowa klasyka, tylko film z tych mniejszych z pomniejszych. Niekoniecznie warto, najprawdopodobniej ja sam zapomnę wcale niedługo, że przyszło mi go w ogóle obejrzeć.
@Petrius: Ja pamiętam ja oglądałem to jakieś 10 lat temu i to był pierwszy mój film ghibli, wynudziłem się strasznie (╯°□°)╯︵ ┻━┻ Na szczęście mimo tego doświadczenia sięgnąłem po inne filmy ghibli i różnica była ogromna, nawet Only Yesterday mi się podobał.