Wpis z mikrobloga

#anime #animedyskusja

Umi ga Kikoeru (1993), u nas wydany jako Szum Morza, to nieco ponad godzinny drobiazg od studio Ghibli, przy czym - także eksperyment produkcyjny, bowiem pracowała nad nim tylko studyjna młodzież w wieku lat 20-30. Miał być zrobiony szybko i po taniości, i z całą pewnością tak wygląda - z perspektywy swojej epoki jest zaledwie higieniczny, a więc bardzo ładny na dzisiejsze warunki. Wszystkie te klasyczne cechy filmów Ghibli są na miejscu, a przy tym film jest wolny od osobistych obsesji p. Miyazakiego, stąd powinien być bardzo świeży, przynajmniej na papierze.

Mamy do czynienia z ciasno rozpisaną obyczajówką, skupioną de facto wyłącznie na osobie przybyłej ze stolycy na głęboką prowincję Rikako, która to dołącza w połowie drugiej liceum do ogólniaka naszego narratora, Morisakiego. Trafia na zadupie za sprawą brzydkiego rozwodu swojej matki, i przychodzi jej gnić tu wbrew woli, obrażonej na cały świat. Raczej nie spodziewajcie się zbytniej słodyczy, dziewucha to straszna arogantka, histeryczka, a i manipuluje wprost zarówno zadurzającym się w niej z wolna Morisakim, jak i jego koleżką, Matsuno. Nie będzie raczej wielkich dramatów i bolesnego trójkąta - dziewczyna nie wchodzi klinem między kolegów, tylko raczej nie zważa nijak na ich, przyznajmy szczerze, bardzo pobieżną relację. Rzekłby kto, bardzo to naturalny obrazek licealnej toksyny, i wcale nie śmiem zaprzeczać.

Historia kończy się, jak dla mnie, nieco zbyt wygodnie, ale nie ja pierwszy lekce sobie ważę Szum Morza - to żadna ponadczasowa klasyka, tylko film z tych mniejszych z pomniejszych. Niekoniecznie warto, najprawdopodobniej ja sam zapomnę wcale niedługo, że przyszło mi go w ogóle obejrzeć.
tobaccotobacco - #anime #animedyskusja

Umi ga Kikoeru (1993), u nas wydany jako Sz...
  • 5
@kinasato: Aż nabrałem ochoty na pomidorową

@Petrius: Ja pamiętam ja oglądałem to jakieś 10 lat temu i to był pierwszy mój film ghibli, wynudziłem się strasznie (°° Na szczęście mimo tego doświadczenia sięgnąłem po inne filmy ghibli i różnica była ogromna, nawet Only Yesterday mi się podobał.