Wpis z mikrobloga

49 dzień procesu, a także bonus, materiał specjalny z Norymbergi.

Mordercy najwznioślejszych idei ludzkich

W ostatnich dniach swoją mowę zakończył prokurator Dubost, poniżej zostaje przytoczony kawałek jego końcowego przemówienia.

"Naród niemiecki ma na sumieniu tyle zbrodni i okrucieństw, że trudno mówić o nich w pełni obiektywnie. Spróbuję to jednak uczynić. Kraj ten wydał tak wielu poetów, myślicieli i artystów, że ma prawo zaliczać się do narodów kulturalnych. Od ośmiu wieków współdziałał on w dziele cywilizacji, a tacy ludzie jak Kant, Goethe, Bach należą do tej samej kategorii twórców co Szekspir, Milton czy Rousseau. Tymczasem co widzimy obecnie? Ten sam naród niemiecki ani jednym słowem czy też czynem nie zaprotestował przeciwko ogromowi zbrodni i okrucieństw popełnionych przez przywódców hitlerowskich. Reżim Hitlera cofnął kraj do czasów barbarzyńskich. Naród niemiecki upadł tak dalece, że nie protestował, kiedy mordowano jego własnych obywateli nie mówiąc już o milionach, które zginęły w krajach okupowanych. Naród niemiecki pogodził się milcząco z utratą wolności politycznej, równości obywatelskiej i poszanowania ludzkości. Zapomniał, że wszyscy ludzie są równi i przychodzą na świat z równymi prawami, a poszedł za tymi, którzy rozpętali najniższe namiętności. Ogrom zbrodni tych ludzi siedzących na ławie oskarżenia nie polega na tym, że cofnęli swój naród wiele wieków wstecz, że wprowadzili w życie niewidziane dotychczas masowe środki terroru i pogwałcili wszelkie zasady ludzkości. Zbrodnia ich polega na tym, że chcieli wytępić ze świata pewne idee takie jak wolność, bezpieczeństwo narodów i poszanowanie człowieka. Za te zbrodnie właśnie oskarżeni zasługują na karę śmierci."

Po ostatnich słowach prokuratora Dubosta swoje wystąpienie rozpoczął inny z oskarżycieli francuskich, który przez ostatnie dwa dni starał się zobrazować narzucanie przez Niemcy krajom zachodnim ideologii nazistowskiej. Omawiano szczegółowo zarządzenia okupantów na terenach Francji, Holandii, Danii i Luksemburga mające wszczepić w miejscową ludność zasady hitleryzmu. Wyniki tych prób były w większości nieudane, o czym świadczy choćby wydanie przez sądy niemieckie w samym Luksemburgu około 500 wyroków śmierci z powodów czysto politycznych.
************
Materiał specjalny wydany w tym samym numerze.

Gdy sala sądowa zastygła w grozie**

Tym razem Francuzi wzięli na siebie oskarżenie w sprawie obozów i dokonywanych tam zbrodni ukrytych pod płaszczykiem badań naukowych. To, co usłyszeliśmy na sali sądowej, przekracza wszelkie wyobrażenia, a przecież jesteśmy już zahartowani w tych rzeczach. Dokumenty, świadkowie, zeznania ofiar i samych Niemców składają się na obraz ludzkiego upodlenia i nieludzkiego sadyzmu, który dystansuje najbardziej fantastyczne opowieści Stevensona i Poego.

W październiku 1941 roku w ambasadzie niemieckiej na terenie Rzymu na wspólnym spotkaniu przebywali ambasador von Mackensen, naczelny lekarz Rzeszy Leonardo Conti, który ostatnio popełnił w celi samobójstwo oraz znany badacz chorób tropikalnych skazany niedawno na śmierć, Claus Schilling. Cała trójka debatowała nad nowymi metodami leczenia i zgadzała się w jednym: jeśli zwykły strażnik może zlikwidować więźnia bez żadnego powodu, dlaczego w tej sytuacji nauka miała być pozbawiona tej możliwości mając w końcu szanse, by rozwinąć jej pewne aspekty dla dobra całej ludzkości. To podsunęło myśl doktorowi Conti, który zaoferował Schillingowi, by ten przy okazji postępów niemieckiej armii na terenach północnej Afryki postarał się wynaleźć środek przeciwko nękającej żołnierzy malarii. W grudniu tego samego roku nastąpiło spotkanie Schillinga z Himmlerem na terenie Prus Wschodnich. Doszło tam do wybrania miejsca eksperymentów, zdecydowano, że będzie to obóz w Dachau. Już w lutym 1942 roku instytut obozowy pracuje pełną parą. Wszyscy więźniowie są dokładnie badani, a ci zupełnie zdrowi mają szczęście, jak mawia doktor Schilling, umrzeć w imię nauki zamiast skończyć w piecach krematoriów. Wszczepia się im zarodek malarii, choroby niezwykle niebezpiecznej, w końcu na 1000 zarażonych przeżywa tylko 300 "ochotników". Ale mimo tych badań Schilling nie odnosi sukcesu, malaria dalej męczy niemieckich żołnierzy. Ale to nie ma znaczenia.

W Oświęcimiu rosyjskie i polskie dziewczęta zostają sztucznie zapłodnione, ma być to część badań nad tym, jak bezpłodnym Aryjkom znów przywrócić zdolność do reprodukcji. Francuscy lekarze wywiezieni do obozów w Stutthofie i Mauthausen opisują, co tutejsi adepci medycyny wyprawiają z więźniami. Wycinanie żołądków, płuc, nerek, zastrzyki z benzyny i inne tortury, przy których opowiadaniu cała sala sądowa zastyga w milczeniu. Francuz Charles Richet, który wiele lat przebywał w różnych obozach, złożył raport o sposobach naukowego zabijania więźniów, który na zawsze pozostanie symbolem hańby narodu niemieckiego. Żaden człowiek mimo zdziczenia wojennego i pewnego stępienia uczuć miłosierdzia, jakie można stwierdzić u tych, którzy przetrwali piekło wojny, nie będzie mógł przejść obok tego obojętnie.

W korespondencji Himmlera można znaleźć następujące sprawozdanie: dr Sigmund Rascher, lekarz sztabowy SS, zapragnął doświadczeń nad wytrzymałością lotników na dużych wysokościach. Zwrócił się więc z prośbą do Himmlera o dostarczenie odpowiedniej ilości więźniów do tego celu. Badania rozpoczęto w marcu 1942 roku i zgodnie z raportem Raschera trwały do końca lipca. Uczony opisuje wyniki sekcji ofiar swych eksperymentów. Odpis tego raportu otrzymał również marszałek Milch, szef lotnictwa niemieckiego, który w tajnym liście podziękował Rascherowi za dotychczasową pracę zachęcając równocześnie do dalszych działań i podsuwając pomysł na kolejne eksperymenty. Chodziło tutaj o próbę przywrócenia ciepła u pilotów, którzy doznali hipotermii np. po wpadnięciu do morza. Rascher zgodził się i zaprosił do współpracy kilku innych specjalistów. Doświadczenia rozpoczęto 15 sierpnia 1942 roku. Przedmiot badania, jak fachowo określano "ochotników", umieszczano w wielkim pojemniku z lodowatą wodą mającą około trzech stopni poniżej zera. Ofiary przebywały w takiej temperaturze około dwóch godzin, zwykle wystarczyło to do ich uśmiercenia. Ci, którzy wytrzymali takie katusze, byli przenoszeni do balii z gorącą wodą o temperaturze nawet 50 stopni celcjusza. Rascher miał nawet większe plany dotyczące powyższych badań, w liście do Himmlera dnia 17 lutego 1943 roku pisał: "Najlepsze byłoby moje przeniesienie do Oświęcimia, gdzie mógłbym kontynuować zamrażanie ludzi na świeżym powietrzu. Tamto miejsce nadaje się lepiej do masowych badań od Dachau, ponieważ ma zimniejszy klimat i więcej wolnej przestrzeni".

#norymberga #procesynorymberskie #necrobook