Koronawirusowe przygody

Mikolaj2206

Moja krótka koronawirusowa historia, której końca jeszcze nie widać.


1. Początek marca, wylot na Filipiny.

2. Wszystko spoko do momentu zamknięcia granic naszego kraju i niemożności przylotu.

3. W tym samym czasie zamykają się Filipiny i tworzy się tam coś w rodzaju piekła.

4. Ambasada nic nie może, zero pomocy, na telefony i maile odpowiadają, że nic nie wiedzą i na pomoc nie ma co liczyć. Doceniam szczerość i biorę wszystko w swoje ręce.

5. Lot powrotny KLM odwołany, KLM umywa ręce i proponuje powrót tydzień później (23 marca czy jakoś tak), choć wiadomo, że i tak to się nie uda.

6. Próbowałem przebookować lot tak, żeby wylądować w Niemczech, nie zgodzili się. Rozmawiałem z osobą, której się zgodzili...

7. Jestem na Filipinach a oni mi proponują w zamian voucher w cenie połowy biletu (zapłaciłem ~1800zł). Oczywiście odmawiam bo po co mi voucher, który będę mógł wykorzystać nie wiadomo kiedy.

8. Koniec końców udaje mi się wydostać z Filipin, najpierw z Palawanu na Luzon, a potem niesamowitymi kombinacjami do Bangkoku.

9. W Bangkoku kupuję ten czarter LOTu. W międzyczasie przepadają różne bilety (sytuacja na Filipinach była tak dynamiczna, że brak słów). Koniec końców decyzja KLM pozbawia mnie ~ 7k pln.10. KLM nadal ma mnie gdzieś, ale to rzecz na kiedy indziej.


To na tyle z "lotniczych" rzeczy.Śmiesznie się robi po powrocie:


1. 10 dni po powrocie dostaję telefon z sanepidu. W pańskim sąsiedztwie w samolocie był pasażer, u którego wykryto koronawirusa. Poproszę wszystkie dane, wpisujemy na listę do badania na obecność wirusa.

2. Mam objawy lekkiego przeziębienia

3. W poniedziałek wpisany na listę do obowiązkowego badania.

4. Właśnie mija 4 doba od wpisania, oczywiście badania żadnego nie było, nikt nie przyjechał.

5. Kontaktowałem się z innymi znanymi mi pasażerami lotu, wszyscy mieli już badania. Do jednej osoby chcieli przyjechać drugi raz bo sanepid pomylił papiery.

6. Dzwonię na infolinię dedykowaną koronawirusowi - babka mówi, że nie ma danych z sanepidu i nic nie może pomóc.

7. Dzwonię znowu do sanepidu gdzie dodzwonienie się graniczy z cudem - pani mówi, że przekazali w poniedziałek dane i teraz to nie ich robota. Nikt już nie może pomóc.

8. Dzwoniłem do nich bo dzisiaj formalnie kończę kwarantannę, jutro już mogę legalnie wyjść z domu, a pani z sanepidu powiedziała, że spokojnie mogę iść do pracy. Tak jak wspomniałem testu brak.Niestety jak widać, nie jest to wszystko takie kolorowe jak pokazują niektóre media czy konferencje.


PS. Tylko proszę nie piszcie "po co leciałeś" itd. Jak wylatywałem to nie było żadnego przypadku w PL, a na Filipinach były dwa ze stycznia. Ministerstwo odpowiedziało, że nie ma przeciwskazań do podróży. Może i można było to przewidzieć, ale już nie mam siły na takie dyskusje