Kto i dlaczego boi się Beksińskiego w Warszawie?
Cześć Wykopki! Kilka dni temu postanowiłem pokazać Wam właśnie tu, na Wykopie, coś nad czym od kilku miesięcy intensywnie pracuję w wyśmienitym towarzystwie -
Moje zmagania o Beksińskiego - wspólnie z Panem Dmochowskim i koleżanką Judytą Szlendak staramy się o stałe miejsce dla pięknej kolekcji Beksińskiego w Warszawie. Jeżeli jesteście na bieżąco z tematem to wiecie doskonale, że takie starania były podejmowane już od kilku lat, niestety bez skutku. Dziś mamy jednak odpowiedni plan, wiedzę, determinację i przede wszystkim wsparcie by to osiągnąć, co raz jaśniej również widzimy, w czym tkwi największy problem naszej sprawy (w tym miejscu chciałbym bardzo podziękować Panu Tadeuszowi Nyczkowi z Teatru Ateneum, wielkiemu przyjacielowi idei, który kilka tygodni temu bardzo proroczo napisał mi coś takiego:
"rzecz jest jeszcze bardziej skomplikowana niż się Panu wydaje. I przeszkody są czasem nie całkiem tam, gdzie sobie Pan wyobraża albo ktoś Panu powiedział" - wielkie dzięki Panie Tadeuszu, miał Pan absolutną rację!).
Od razu na wstępie ostrzegam, że będzie to dość długi wykop, mnóstwo czytania i analiz, ale jeżeli ktoś z Was jest szczerze zainteresowany powinien jakoś przez to przebrnąć, mam nadzieję, z ciekawością. Niestety nie dało się krócej (próbowałem!) - sprawa jest naprawdę mocno skomplikowana, a ja wolałem ją tu zostawić bez niedopowiedzeń, macie wszystko czarno na białym, sami oceńcie sytuację.
Wszystko zaczęło się bardzo niepozornie - wspólnie z Judytą przygotowaliśmy wpis na Facebooka (
link), w którym poprosiliśmy o podpisywanie petycji, którą mamy zamiar niebawem znowu złożyć na ręce Pani Prezydent Warszawy i Pani Minister Kultury (tak, wiem, w petycji jest nazwisko starego ministra, ale niestety nie mamy możliwości zmiany ze względu na regulamin serwisu petycje.pl). Tak jak podejrzewaliśmy wpis ten spotkał się z ogromnym zainteresowaniem fanów Beksińskiego, wciąż jest udostępniany, a podpisów pod petycją przybywa (DZIĘKI!). Ja sam, z racji tego, że przez dobrych kilka lat w dwóch korporacjach, mniejszej i większej, zajmowałowałem się komunikacją w sieci postanowiłem śledzić kto i jak się wypowiada w naszej sprawie by ewentualne niedopowiedzenia szybko wyjaśniać. Tak właśnie trafiłem na wpis wtedy jeszcze totalnie dla mnie nieznanej osoby, niejakiego Pana Aleksandra Posackiego (
link do wpisu) z dosyć dla mnie dziwnym i niepokojącym opisem. Stwierdziłem, że nie ma sensu od razu na niego odpowiadać więc po prostu obserwowałem rozwój sytuacji i to co się stało później przeszło moje najśmielsze oczekiwania (na wszelki wypadek, jakby wpis zniknął załączam jeden ze screenów poniżej).
//imgur.com/Asw8Iwv
Jak dobrze widzicie postanowiłem włączyć się w dyskusję dopiero kiedy pewna Pani zaczęła bardzo krzywdząco obrażać naszą wspólną sprawę nazywając ją wręcz
"próbą wciśnięcia polskim podatnikom tego, czego francuscy podatnicy nie chcą". Zawrzało aż we mnie, bo doskonale znam powody jakimi kieruje się Pan Piotr Dmochowski z żoną, jakimi kierujemy sie teraz my z Judytą - postanowiłem odpisać, jak zwykle grzecznie punktując te bzdurne tezy. Wtedy sam jeszcze nie spodziewałem się z jak wielką zawziętością i agresją wręcz odezwą się kolejne osoby próbując wmówić mi, że czarne jest białe (huehuehue :P). Nie ma za bardzo sensu, żebym tłumaczył Wam co i jak ponieważ macie wszystko dokładnie widoczne na screenie, możecie zobaczyć ten wpis na Facebooku i przekonać się, że ta dyskusja wciąż trwa. Ja podzielę się z Wami swoimi wnioskami na jej temat, tym co samemu udało mi się znaleźć w różnych źródłach.
Wszystko zaczęło się oczywiście od Pani Marii Patynowskiej, która sama przedstawiła się w komentarzu jako historyk i krytyk sztuki. Dobrze wiedziałem, że część tego środowiska w Polsce jest nieprzychylna Beksowi więc podrążyłem temat. Pani Patynowska z ogromną zawziętością broniła swojego (w mojej ocenie) głupiego zdania tłumacząć wciąż je swoją wielką wiarą czy wręcz kontaktem z Bogiem, przez taki też pryzmat oceniając twórczość Beksińskiego. Co się okazało przeszło moje najśmielsze oczekiwania! Pani ta jest bardzo aktywną działaczką związaną z wieloma radykalnymi ruchami, pisze bloga, udziela się na wielu portalach, komentuje na Facebooku - oto kilka miejsc, gdzie lubi się udzielać (zwróćcie uwagę na mnogość naprawdę dziwnych treści jakie tam publikuje):
Gdyby ktoś z Was poszperał bardziej na temat tej Pani chociażby w sieci gwarantuję, że znajdzie jeszcze większe paranoje z nią związane ;) Najdziwniejsze jednak dla mojej sprawy okazało się to, co ta Pani napisała w jednym z komenatrzy:
"Ja w pełni podzielam w tej sprawie zdanie jakie wyraziła w TV Justyna Wesołowska z CSW. Przedstawiła tam w pełni uzasadnioną argumntację, podczas gdy ja dorzucam jedynie mały kamyczek." Dlaczego najdziwniejsze? Ponieważ sugeruje jasne, że jej poglądy są bliskie poglądom Pani Justyny Wesołowskiej, kurator z warszawskiego Centrum Sztuki Współczesnej. To naprawdę przerażające ponieważ Pani Wesołowska jest uważana w środowisku za autorytet, ludzie liczą się z jej zdaniem. Jasny ciąg myślowy doprowadził mnie do strasznych wniosków (które oczywiście postanowiłem zweryfikować, odezwę się do Pani Wesołowskiej na dniach, ciekaw jestem odpowiedzi) - skoro osoby tak uznane w świecie kultury mają podobne (jeżeli nie identyczne zdanie) ze "specjalistami" pokroju Pani Patynowskiej... Co wtedy?! Przecież to jest jawna kpina i zabijanie piękna w sztuce jakiejkolwiek w imię dziwnych zabobonów! Gdzie nie ma miejsca dla odbiorcy, dla odbioru sztuki przez widza wcale! Zagotowało się aż we mnie, a to był dopiero początek! Ad vocem dodać warto, że Pani Wesołowska jest uznanym w środowisku kuratorem wystaw, odpowiedzialna była m.in. za promowanie Maurizio Cattelana (pan co przygniótł papieża meteorytem i na tym fakcie wypłynął na dobrą sprawę, drań :P) - czyli Pani, która promuje artystę mającego sobie za nic świętości oburza się na Beksińskiego i jego domniemanie jedynie demony w obrazach? No coś mi tu nie gra. Tym, których temat zaciekawi polecam pewną audycję z radiowej Dwójki o wymownym tytule:
"Kontrowersyjna sztuka nie wystarczy. Artystami rządzi PR".
Drugą osobą, którą wdała się w dyskujse był sam autor wpisu, Pan Aleksander Posacki. Zdziwiło mnie to jak zwracają się do niego inne osoby komentujące, poszperałem trochę i na jego temat - zdziwiłem się znowu, ogromnie! Otóż Pan Posacki okazał się bardzo znanym (ciekaw jestem gdzie :P) jezuitą, demonologiem i filozofem, na którego jego własny zakon (nie złożył ostatnich ślubów, ale to akurat u Jezuitów nic dziwnego) nałożył zakaz "publicznego sprawowania funkcji kapłańskich, wypowiadania się w mediach i działalności rekolekcyjno-duszpasterskiej". Oczywiście postanowiłem sprawdzić czy ten zakaz jeszcze obowiązuję, napisałem do Jezuitów, odpowiedź była krótka i rzeczowa, absolutnie mnie nie zdziwiła -
"Panie Kamilu, nic nam nie wiadomo o zmianie decyzji przełożonych.". Co ciekawe z treści komentarzy pod tym felernym udostępnieniem wynika jasno, że Pan Posacki w pełni "rozumiejąc" decyzję swoich zwierzchników wyjechał do Kazachstanu, gdzie jak się domyślam kontynuuje swoją nikczemną "misję". Więcej informacji nt. sprawy znajdziecie pod linkami (polecam szczególnie lekturę komentarzy, gdzie wyznawcy tego Pana bronią go jak świętego, choć do świętoszków on raczej nie należy):
Dogłebna analiza tej całej sprawy (zapewne mógłbym grzebać głębiej, ale to do czego już dotarłem wprawiło mnie w osłupienie), która jakby niepatrzeć zaczęła się od z pozoru niegroźnego udostępnienia wpisu naszej inicjatywy, pozwala mi z pełną odpowiedzialnością odpowiedzieć na pytanie, które sam postawiłem w temacie tego wykopaliska -
"Kto i dlaczego boi się Beksińskiego w Warszawie?". Jeżeli ktoś z Was przeczytał dokładnie to co napisałem wyżej sam może dojść do odpowiednich wniosków, ale będę na tyle bezczelny (wybaczcie), że sam pokusze się o odpowiedź poniżej:
*
KTO? A no jest w naszym pięknym kraju spora grupa ludzi żyjąca jakby na pograniczy rzeczywistości i dziwnych wierzeń, które sam Kościół uważa za groźne (stąd np. decyzja Jezuitów w sprawie Pana Posackiego). To dziwni ludzie ślepo zapatrzeni w co najmniej niezdrowe idee doszukujący się działania bliżej nieokreślonych sił nieczystych dosłownie wszędzie, w jodze, w homeopatii, w bajkach dla dzieci czy właśnie sztuce Beksińskiego. Co gorsza, jak wnioskuję, wiele takich osób może mieć dzisiaj wpływ na naszą sprawę, tym bardziej nie mam zamiaru się poddawać.
*
DLACZEGO? Odpowiedź wcale do łatwych nie należy, ale opiera się w gruncie rzeczy na ich dziwnych przekonaniach. Ludzie Ci mają szaloną wizję jakoby w obrazach Beksa kryły się demony, które on celowo malował, by przeciągać niczego nieświadomych odbiorców na stronę zła (hehe, aż sam się uśmiecham jak to piszę, ponieważ dobrze wiem jak ta sztuka powstawała i z pełną odpowiedzialnością twierzę, że z żadną siłą religijną, dobrą czy złą nie miała ona nic wspólnego. Co więcej, takich ludzi jest naprawdę sporo, są to często osoby wykształcone, dość wpływowe (nie wiem czy przykład Pani Wesołowskiej jest odpowiedni, ale już weryfikuję tę tezę), trzymają się oni razem co daje naprawdę ogromną siłę do upierania się przy tych dziwnych wizjach. Co gorsza, każde logiczne i zgodne z rzeczywistością, faktami wytłumaczenie sprawy traktują jak atak oskarżając w rewanżu wszystkich wokół o opętanie i problemy ze zdrowiem psychicznym! Prawda, że brzmi to obłędnie? Na podstawie swoich domysłów stwierdzili już niejednokrotnie, że Zdzisław Beksiński był przecież chory psychicznie (tam każdy jest znawcą w każdej dziedzinie, psychiatrii i psychologii oczywiście również, wierzą tylko sobie nawzajem, żaden inny autorytet dla nich nie istnieje), że przez te demony, z którymi się świadomie kontaktował miał życie jakie miał. Nikt z tych mało światłych ludzi nie ma ochoty na konfrontacje z faktami i rzeczywistością - w tym zabobonie jest im naprawdę dobrze, czują nawet jakąś misję. ZGROZA (trochę jak jakiś dziwny film, co?)!
(gwiazdka) a co jeśli sugerując odpowiedzi na postawione przeze mnie pytanie sam nieco mijam się z prawdą? Co jeżeli nie w tym pseudoreligijnym zadęciu towarzystwa szukać powodów, a raczej w ich nie do końca jasnych interesach? Co jeśli na pytanie "DLACZEGO?" najprostszą odpowiedzią będzie Beenhakkerowskie "for money"? Tego jeszcze nie wiem, nikogo nie mam zamiaru oskarżać o cokolwiek. Ale jeżeli to dziwne towarzystwo dalej będzie przeszkadzać naszej czystej i dobrej inicjatywie dowiem się, a efektami pracy podzielę się z Wami z pewnością (i przyjemnością) :)
Tak więc drodzy koledzy, powodem dla którego trudno o godne miejsca dla kolekcji Państwa Dmochowskich w Warszawie wcale nie jest jakaś niepisana niechęć władz miasta czy upartej Pani Prezydent, układy polityczne czy nieco dziwny rynek sztuki w Polsce. W mojej skromnej ocenie problem leży głębiej i sięga tematu, który starałem się dość jasno wytłumaczyć wyżej. Niestety dla mnie, dla Judyty i Państwa Dmochowskich, dla naszej sprawy, skażenie tymi dziwnymi powodami sięga osób bardzo wpływowych w świecie sztuki, wielu krytyków takich jak Pani Patynowska, którzy właśnie przez pryzmat tego ciemnego zabobonu oceniają sztukę każdą (nie tylko Beksa) i blokują każdą ich zdaniem złą (od tego zła demonicznego, buuu) inicjatywę w zalążku! Ci wszyscy ludzie mają teraz wielkiego pecha, twierzę tak z pełną odpowiedzialnością słów - my w swoich staraniach mamy absolutnie czyste intencje, o wszystkim staram się Was informować na bieżąco (stąd też strony na Facebooku, stąd te znaleziska tutaj i dziesiątki wymienionych wiadomości), żebyście wiedzieli, że nie kierują nami żadne demony, siły nieczyste, szatan czy Bóg wie kto jeszcze, a jedynie wielka chęć i potrzeba stworzenia w Warszawie właśnie godnego miejsca do prezentowania tej niezwykłej sztuki. Miejsca, w którym każdy fan tej estetyki znajdzie nie tylko to, na co tak bardzo lubi patrzeć (sztukę Beksińskiego), ale i ludzi, którzy z przyjemnością ogromną o tej sztuce porozmawiają. Jak będzie trzeba rozwieją wątpliwości, opowiedzą mnóstwo ciekawostek, a jak nie to po prostu z zadumą staną obok i wspólnie będą podziwiać twórczość Zdzisława Beksińskiego w postaci tej niezwykłej kolekcji będącej owocem życia Państwa Dmochowskich. Miejsca, które będzie działać w pełnej symbiozie z już istniejącym Muzeum Beksińskiego w Sanoku (prowadzi je Pan Wiesław Banach, przyjaciel Mistrza, z którym oczywiście również kontaktuję sie stale zapewniając o szczerości naszej sprawy). Moim wielkim i do niedawna skrytym marzeniem jest, aby w przyszłości te dwie jednostki wymieniały się wręcz swoimi zasobami wzajemnie, tylko i wyłącznie ku uciesze fanów, ludzi, którzy Beksa uwielbiają, ludzi takich jak ja czy Wy!
Tak więc już na koniec, jeszcze raz poproszę, trzymajcie za nas kciuki! Wasze zaufanie jest dla nas bardzo ważne! Ja osobiście, podpisując się z imienia i nazwiska, choć w imieniu swoim, Judyty i Państwa Dmochowskich, mogę obiecać, że tego zaufania nie zmarnotrawimy :) Nie jest naszym cele budowanie czegokolwiek w oparciu o niepotrzebne negatywne emocje, choć mamy jakiś tam żal do pewnych osób nie o to chodzi, żeby go teraz wykorzystywać. Nie gniewamy się ani na Panią Prezydent (osobiście wierzę, że zdecyduje się z nami spotkać niebawem), na Ministerstwo Kultury czy ludzi z tą kulturą związanych. Cel jest jasny i naprawdę dobry, bez dwóch zdań! Jeżeli podobnie jak ja uważacie, że sprawa wymaga większego zainteresowania mediów opiniotwórczych, chociażby po to, żeby raz na zawsze skończyć te dziwne niedopowiedzenia w kwestii Beksińskiego (czy obrzucanie nas błotem przez fanatyków demonologii oraz ślepo dopatrujących się wszędzie działania sił nieczystych) i możecie mi jakoś pomóc z tej sprawie wiecie gdzie mnie znaleźć :)
"Postać w hełmie" - umowny tytuł jednego z obrazów Beksińskiego (on sam jak wiecie nie nazywał ich z zasady), który jest częścią kolekcji Państwa Dmochowskich. Znajdzie się on w Galerii/Muzeum Zdzisława Beksińskiego jak tylko to powstanie.
Wszystkie potrzebne informacje znajdziecie na naszych stronach społecznościowych:
Kłaniam się jak zwykle nisko, Kamil
Komentarze (159)
najlepsze
Dziękuję, dobranoc. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Ciekawi mnie odpowiedz pani Wesołowskiej, szczególnie jak w ogólności odnosi się do muzeum Beksa w stolicy (dużo mniej interesuje mnie jej stanowisko w sprawie w/w posta o. Posackiego i twierdzeń pani Pytanowskiej). Bo mi
Przeczytałem całą wskazaną dyskusję na facebooku oraz twój tekst i mam wrażenie, że wpadłeś w święte oburzenie wielkiego fana i doszukiwałeś się ataków na piedestał w wykonaniu ludzi, którzy wcale tego nie robili (cały ten niemądry spór z Agnieszką). Jak żywo stawały mi przed oczami dyskusję zacietrzewionych fanów i antyfanów na filmwebie, tyle że było mniej przeklinania. Poziom oburzenia był podobny.
Żeby nie było - samemu zdarzało mi się prowadzić