Od tygodnia moi znajomi na facebooku oraz media piszą w kółko o franku, o krzywdzących praktykach banków i o tym jak należy im pomóc. Mimo, ze ten problem mnie osobiście nie dotyczy, to jednak dotyczy moich najbliższych -brat brał kredyt mieszkaniowy w franku, jak był on po 2,03pln i podobnie od strony rodziny mojej żony, szwagier.
Nie zamierzam tu więc pastwić się nad kredytobiorcami w obecnej walucie. Szczerze im współczuję i uważam, że ponoszą kosztowną lekcję ekonomii - niewspółmierną do winy.
To co mnie jednak drażni w ich obecnej postawie to lament, dramatyzowanie swojej sytuacji i roszczeniową postawę „musicie nam pomóc”.
Oczywiście nie u wszystkich, ale poniższy tekst kieruję do użalających się publicznie.
Obejrzałem dziesiątki filmów „ekspertów finansowych”, komentarze i argumentacje zadłużonych w mediach i najczęstsze argumenty to:
1. Brak informacji o ryzyku, np.
- nikt nie informował nas o ryzyku zmienności na rynku walut,
- może informowali, ale miało to być +/- 30% wobec PLN
Przepraszam, za brutalną szczerość, ale ten argument jest dla mnie jak tłumaczenie naiwnego dziecka. Poważnie... dwudziestoparoletni doradca kredytowy (którego zadaniem jest wciskanie kredytów) mówi ci jak będzie się zachowywać polska waluta przez najbliższe dziesiątki lat i ty mu wierzysz „bo pracuje w banku”?! WTF?! A skąd on to może wiedzieć. Tego nikt nie wie.
Jak ktoś wierzy komuś, kto twierdzi, że wie to jest po prostu naiwny jak dziecko. Czy trzeba jakiejś wiedzy tajemnej i skończonych szkół ekonomii, by znać takie podstawy życia? Jak ktoś jest ekspertem od walut i jest w stanie przewidzieć ich wzajemne odniesienie, to nie pracuje w banku tylko zarabia miliony na forexie ( btw. dlatego też ponad 90% traci na forexie, bo mało kto się zna ;) ).
Podsumowując:
Drodzy Frankowicze, zachowajcie chociaż odrobinę godności nie pokazujcie reszcie społeczeństwa, że jesteście naiwni jak dzieci w takich życiowych sprawach jak kredyt na kilkadziesiąt lat.
2 Drugi częsty argument to „pomagacie górnikom a 500 tys. rodzin nie pomożecie?”
O pomaganiu górnikom ci sami ludzie w erze "franka po 3,5” wypowiadali się dość stanowczo i byli przeciwni pomocy dla tej i tak mocno uprzywilejowanej grupy. Tutaj w pełni się z nimi zgadzam. Jakże odmienne potrafią mieć zdanie miesiąc później w ich sprawie. Szczęśliwie większość z was drodzy Frankowicze nie oczekuje dopłat z publicznych pieniędzy. To przelałoby czarę goryczy u pozostałych paru milionów rodzin.
Jestem za pomocą ludziom w trudnej sytuacji i podobają mi się wszelkie formy pomocy w których nie muszę ciężej pracować i więcej dopłacać za błędy innych. Inaczej mówiąc: ani złotówki z moich pieniędzy z podatków, bo wtedy wyjdę ja (i wielu wielu więcej innych ) na ulicę.
3. Trzeci argument: wina „banksterów”, a nie nasza.
No tak… bank kombinuje jak tu zarobić na swoich klientach i gdy widzi okazję do mocnego "strzyżenia owiec”, to z niego korzysta. Ach ci banksterzy…
Uwierzcie mi jednak, że wasz problem, to przede wszystkim wasza sprawa, a nie banku.
Przyznam się szczerze, że w 2007 roku zastanawiałem się nad kredytem mieszkaniowym. Jestem „słoikiem” mieszkającym w Warszawie, moja obecna żona, a wtedy narzeczona pracowała, chcieliśmy założyć rodzinę i starać się o dziecko. Na wynajmowanych 30-tu paru metrach, ciężko o realizację takich planów. Co robili pozostali? No właśnie to co wy. Słyszałem porady typu: Bierzcie kredyt na 30-40 lat, kupujcie mieszkanie w CHF bo tani jak barszcz i kupujcie M2 po te 9 tys za metr. Przecież te mieszkania tak rosną z roku na rok.
Przecierałem oczy ze zdumienia co ci ludzie wyprawiali w tym czasie. Kupowali „dziury w ziemi” od deweloperów, zadłużali się na 120% wartości nieruchomości i kredyt na 40 lat z ratą przekraczającą 50% ich dochodów miesięcznych.
Powiedzcie mi Frankowicze, czy ten stadny kuriozalny owczy pęd to też przez banksterów?
Kto o zdrowych zmysłach kupuje mieszkanie:
- po cenie za metr równej 3x średniej krajowej (gigantyczna bańka cenowa)
- bierze kredyt na 100% (lub więcej) wartości nieruchomości gdy sam nie jest w stanie odłożyć choćby 10-20% wartości mieszkania.
- i liczy, że przez te 30-40 lat nie wydarzy się nic złego (np. utrata pracy lub choroba jednego z współmałżonków) co może wpłynąć na jego wypłacalność
Jeśli wziąłeś kredyt (obojętnie w jakiej walucie) i spełniasz choć 1 z powyższych warunków - nie pisz proszę, że jak masz problemy ze spłatą to jest to wina banku. To twoja i tylko twoja wina.
Ja rozumiem marzenia młodych… sam jestem z wyżu demograficznego (rocznik 81) i jak każdy młody marzyłem wtedy o tym by „być na swoim” i niezależnym. Tylko to bycie niezależnym oznacza przede wszystkim to by nie mieć pętli na szyi. Nie jestem z wykształcenia ekonomistą, ale dla mnie (i na szczęście mi najbliższych) znane są pewne prawa dorosłego życia i odpowiedzialności za swoje czyny. Przykładowe z nich to np. nie brać kredytu hipotecznego, który przekracza 5-krotność twoich rocznych zarobków. Nie kupować mieszkania po cenie za metr odrealnionej od średniej krajowej i przede wszystkim brać pod uwagę, że czasem pójdzie coś nie tak.
To na prawdę nie jest wina banków, a wasza jeśli jako dorośli ludzie nie bierzecie takich spraw pod uwagę.
Ci co brali to pod uwagę - nawet jeśli mają kredyt w CHF - dadzą sobie radę i się nie skarżą jak im ciężko.
Kończąc:
Zanim napiszecie coś na facebooku i będziecie dzielić się swym złym losem poszukajcie najpierw przyczyny problemów w was samych.
Uprzedzając pytania: tak, tez mam już kredyt hipoteczny od 2014 r, w złotówkach, bez wsparcia rządowego typu MDM (choć mogłem wziąć). Wynajmowałem mieszkanie przez 7 lat w Warszawie, by wreszcie odłożyć odpowiednią kwotę i móc pozwolić sobie na wzięcie kredytu ( i co mnie najbardziej cieszy: przy okazji kupujac mieszkanie za połowę ceny jaką musiałbym dać w 2007 roku :)).
Komentarze (336)
najlepsze
@vandrash: Bo to ich bezpośrednio, dziś, nie uderza po kieszeni. Ludzie o wiele chętniej waliliby się teraz młotkiem w palec, gdyby miało ich być może zaboleć za 30 lat.
Chcieliście wyruchać złotówkę, to za to was franek wyruchał.
Zasadniczo zgadzam się z Twoimi stwierdzeniami, z małym wyjątkiem:
Pojechałeś po bandzie. Masz jakieś dowody na to twierdzenie czy dyskutujesz z własną projekcją? Oczywiście w wielu przypadkach możesz mieć rację, ale tak się nie da dyskutować na akceptowalnym poziomie :)
Ja sam mam końcówkę
A ja wolę pomidorową.
To było równie na temat, jak twoja odpowiedź.
Może to cię zaskoczy, ale bank jest instytucją zaufania publicznego, gra na innych zasadach
Oczywiście, dzisiaj gdyby frank był faktycznie w stosunku do zł 1-1, śmiali by się z
Jakoś nie słyszałem akcji "mamy zbyt tanie kredyty, chcemy dopłacać poszkodowanym złotówkarzom" ( ͡° ʖ̯ ͡°)
A skoro jak było tanio to się cieszyli to niech teraz i płaczą. Coś za
nie wydalasz z ratami bank wchodzi na nieruchomość.
w ten sposób ryzyko kredytowe jest rozłożone sprawiedliwie pomiedzy bank i kredytobiorce.
W Polsce nie dość że dom Ci zabiorą to jeszcze kredyt masz spłacać. Kompletny absurd.
A frankowcy sami sobie zgotowali ten los. Jakby na kursie wygrywali to zyskiem by sie przecież nie podzielili :)
Nie widze powodu aby im
W ten absurdalny sposób kredyt hipoteczny prawie nie różni sie od normalnego. O sorry. Normalny wychodzi na to że jest lepszy.
W Polsce oczywiscie sie nie da.
Ciesze się z Twoją roztropnością, podzielam od lat opinię że rynek mieszkaniowy został przegrzany do czerwoności, pytanie który kat i jakie piętno grzeje w tym ogniu do czerwoności: znaki CHF, czy KNF czy logo nowej rewolucji jeśli ludzie naprawdę wyjdą na ulicę? Nie wiem, historia nam kiedyś o tym opowie.
A teraz drogi Odi wróć na chwile do swojej Umowy z bankiem - jest tam zapis o BTE? Z pewnością.
a) zero pomocy z budżetu
b) banki wraz z kredytobiorcami powinny wziąć współodpowiedzialność za to zgniłe jajko
I nie chodzi o litość dla frankowców, bo wśród nich są pewnie tacy którzy zostali w to wkręceni, ale i zwyczajne, drobne cwaniaczki. Chodzi o pragmatyzm. Po pierwsze - jak teraz nie wypracuje się sensownego, systemowego rozwiązania, to w momencie kolejnego kryzysu waluty [bo przecież
1) Sprawy dotyczące dostatecznego ostrzeżenia przed ryzykiem i w ogóle zapisów umowy - to sprawy dla prawników, a nie domorosłych ekspertów, którzy nie widząc umów na oczy - oczywiście wiedzą, co tam jest napisane.
2) Jedyną radę jaką można dać frankowcom - idźcie z tym do prawnika i ewentualnie do sądu i nie zawracajcie nam głowy
@marekrz: otóż frankowicze już poszli i obecnie toczą się pozwy zbiorowe. Problem jest w tym, że Polacy muszą się upominać sądownie np. o usunięcie klauzul zakazanych co powinno zostać wyegzekwowane przez Państwo. To tak jakby zostać okradzionym, złapać
Ale mimo wszystko opowiem Wam moja historie.
Jest 2006. Dwa lata po studiach, dwa lata pracy zawodowej, z czego w tym czasie od 6 miesiecy mialem jednoosobowa dzialalnosc. Swiezo po slubie.
W Polsce zaczyna sie boom mieszkaniowy. Ceny metra mieszkania zmieniaja sie z dnia na dzien. Dzis jest 2800, jutro juz 3000,
wg wykopu to ja też jestem debilem bo wziąłem kredyt w chf
współcześni wykopowi ekonomiści to w większości ci mieszkający u mamy lub ci którym brakło odwagi
Teraz wielu jest mądrych, którzy są z siebie dumni, bo nie wzięli kredytu we frankach, i dziwią się jak można być tak krótkowzrocznym. Prawda jest taka, że w owym czasie niewiele osób zdawało sobie sprawę z ryzyka. Ba, branżowe media o tym ryzyku nie wspominały nawet, wręcz rekomendując zaciąganie franków.
Dopiero wzmożona akcja informacyjna i rekomendacje KNF przerażonego ryzykiem jakie
Ludzie przecież wiedzą, że jak coś kupują to kupują... A przepisy wymusiły na sklepach internetowych możliwość zwrotu w ciągu 14 dni bez podania przyczyn, do tego jeszcze z obowiązkiem zwrotu kosztów transportu, które sklep przecież poniósł. Więc rozumiem, że ludzie mogą być idiotami i przerzucać w tak banalnej sprawie odpowiedzialność na innych, ale przy
Kredytu nie mam, ale jak o tym myślałem przez chwilę, to pierwsze co było to myśl że kursy
Natomiast branie franka jak był rekordowo tani... z nadzieją na dalsze
Moi znajomi i znajomi znajomych mają kredyty we frankach. Taki wiek, większość albo się buduje, albo budowali lub kupowali mieszkania w ostatnich latach. NIKT nie powiedział nigdy, że to wina banku, rządu czy kogokolwiek. Ot, sytuacja życiowa. Nie mają do
Ale rzeczywiście najgłośniej krzyczą ci, którzy pomyśleli o sobie, jak o ludziach z american dream. Domy, gigantyczne mieszkania. Zarabiam 10 tys., to 3 mogę przeznaczyć na kredyt. A tu z 3 zrobiło się 5.
A w opisanej sytuacji, jeśli ktoś zarabia 10 tys. i po skoku kursu płaci 5 tys. kredytu, to może być bolesne, ale z całym szacunkiem - bardzo daleko do bankructwa.
Niemniej: dorosły, w pełni świadomy człowiek powinien wiedzieć, co podpisuje i z czym to się wiąże. Nie wie? Jego ryzyko, jego zabawa. Na tym polega dorosłość. Zastanawiam się, jak ci ludzie płacą rachunki z gaz, wychowują dzieci, pracują, kupują pralki. "Bo on mi powiedział" to jest argument dla 7-latków, a nie dla starych koni. Quo Vadis społeczeństwo?
Każdy kredyt to
ale wiesz co, mam znajomego, który biznesowo akurat, ale wziął kiedyś kredyt w dolarach(bo handlował z Azją) gdzieś koło 3,5-4 a spłacał poniżej 3 i wyszedł na tym świetnie, tylko potem już, właśnie gdzieś 2007-2009 chcąc rozwijać firmę wziął kolejny kredyt, tym razem we franku i to go położyło; wyłożył 1mln gotówką wtedy, a teraz ma ponad 2mln do spłaty; zmiana kursu i krach
http://www.money.pl/banki/poradniki/artykul/masz;kredyt;we;frankach;nie;spiesz;sie;ze;splata,200,0,363208.html
A tu jednak ostrzegali:
http://www.bankier.pl/wiadomosc/Niebezpieczne-zycie-na-kredyt-1671685.html