Nie da się kupić domu.
Nawet jak masz kasę - nie da się i już! Czyli moje perypetie związane z zakupem nieruchomości z wydawałoby się niewygórowanymi wymaganiami...
puexam z- #
- #
- #
- #
- #
- 415
- Odpowiedz
Nawet jak masz kasę - nie da się i już! Czyli moje perypetie związane z zakupem nieruchomości z wydawałoby się niewygórowanymi wymaganiami...
puexam zMasz kasę i chcesz kupić dom? Nie da się.
Ten wpis mógłby się toczyć na mikroblogu od już kilku miesięcy i mieć własny tag ale nie zwykłem zalewać internetu moimi perypetiami... no ale teraz już chyba warto. Tym bardziej że kilka osób z wykopu mnie dopinguje w temacie i dopytuje się co dalej ;)
Rodzinka mi się trzy lata temu powiększyła i już od dłuższego czasu narzekamy na brak miejsca w naszym mieszkaniu. Mając trochę środków w różnych aktywach stwierdziliśmy że kupimy sobie coś większego, z ogrodem, ale w sensownym miejscu w granicach miasta, tak żeby niedaleko był przystanek MPK. Wybór padł na południe Wrocławia (z różnych względów) i co do zasady nasza perspektywa była jedna: cztery sypialnie na piętrze, na parterze salon z gabinetem. Na całą resztę rozwiązań byliśmy otwarci (chociaż swoje preferencje mieliśmy). Akceptowaliśmy i nowe i stare budynki, ogłoszenia będące dwa lata aktywne na znanych portalach z ogłoszeniami, wreszcie rozwieszaliśmy trochę ogłoszeń w popularnych miejscach. Ostatecznie w grę zaczęły wchodzić też wygodne duże mieszkania.
Po grubych kilku miesiącach poszukiwań mapa z propozycjami które braliśmy pod uwagę wyglądała tak (w sumie brakuje jeszcze kilku opcji)
Zgadnijcie ile kropek z tych zaznaczonych spełniło nasze warunki? (Zauważcie że do tej pory nie wspomniałem o cenie)
Zero.
Nie znaleźliśmy domu, który miałby po prostu cztery sypialnie na jednym poziomie i gdzieś w domu miejsce do pracy... wytypowaliśmy sobie kilka najlepszych opcji ale no jeszcze kwestia tego, czy można taki dom spokojnie kupić?
Spokojnie kupić?
No jeden się trafił na Jagodnie (choć w sumie to były już Iwiny). Cena w porównaniu do standardu wykończenia OK... co może pójść nie tak? No tu akurat szybko się okazało o co chodzi, chodzi o samowolę budowlaną, człowiek rozbudował sobie dom, dobudował schody na piętro ale no zapomniał o tym że takie prace trzeba robić po otrzymaniu pozwolenia na budowę. Hmmm....
No drugi się trafił na Partynicach. Akurat od niechcenia wszedłem na jakiś portal ogłoszeniowy, i widzę nowe ogłoszenie. Niby trzy sypialnie na górze, ale jedna z opcją podziału patrząc na zdjęcia. Dom 25 letni, po jakimś remoncie 10 lat temu, no pojechaliśmy raz drugi, facet postawił swoją cenę i nie chciał z niej zejść. Z naszej perspektywy była wysoka, zleciliśmy wycenę biegłemu i potwierdził że po negocjacjach cena jest wciąż ok. 25% zawyżona. Zmęczeni już poszukiwaniem doceniając ładne otoczenie domu i dobrą lokalizację potwierdziliśmy chęć zakupu (w punkcie 1 na wykresie). No ale okazało się że sprzedający to chciałby ten dom w sumie sprzedać za pół roku a dziś otrzymać >500 tysięcy zaliczki (w punkcie 2), nie zgadzając się po prostu na sprzedaż z odpowiednim terminem wydania nieruchomości. Notariusz już gdzieś w tle ale ja się na taki zadatek nie zgodziłem, proponując że w takim razie poczekam na to aż będzie gotowy sprzedać mi tą nieruchomość w normalny sposób (wiedząc że cena jest grubo zawyżona), na co ostatecznie sprzedawca (w punkcie 3) stwierdził że mi tego domu nie sprzeda, bo nie podobają mu się moje praktyki negocjacyjne. Gdzie od miesiąca to sam sprzedawca się wahał nie wiedząc do końca w jaki sposób ten dom chce sprzedać i kiedy.
lub jeśli ktoś woli bitcoina
W międzyczasie do tego jeszcze stopy procentowe. Zobaczcie sobie ile człowiek musi dziś musi zarabiać żeby mieć zdolność kredytową choćby na 2 miliony złotych... jaką miałby ratę i kwotę do spłaty xD No i czy człowiek który tyle zarabia kupi niewielki "szerego-bliźniak" kilometr od granicy miasta...
No i w sumie wszystko dobrze bo i tak wtedy już bym od niego go nie kupił, chyba sam sprzedający zrozumiał dlaczego, oczywiście dom stoi do dziś wystawiony w cenie 12500zł/m2 w którym na dzień dobry trzeba przeprowadzić w zasadzie generalny remont 60% powierzchni (a żeby nowocześnie w nim żyć, to praktycznie całość włącznie z przebudową - salon >30m2 z dwoma niewielkimi oknami?).
No spoko, nie ten to inny. Szkoda tylko że między punktem 2 a 3 byliśmy na tyle dogadani że wystawiłem i szybko sprzedałem moje mieszkanie.
No to podeszliśmy do trzeciego domu, w sumie niedaleko tego drugiego. Gorszy rozkład, niższy standard ale cena sensowniejsza. Szybka negocjacja ceny, nie do końca po naszej myśli, ale OK przybijamy piątkę, dom pusty więc do przejęcia od razu. Umowa notarialna się szykuje a ja sobie wszedłem na mapy gminne (geoportal) zobaczyć jak ta działka wygląda i ja sam odkryłem, że... fragment domu (bliźniak z mojej strony) jest zbudowany na działce która... nie należy do sprzedającego dom xD tylko do gminy.
Sprawa się skomplikowała bo notariusz oczywiście przygotowując umowę nie skapował się że jest jakiś problem, pośrednik też nie sprawdził, właściciel nie wiedział, a z resztą trzech poprzednich notariuszy procesujących tego bliźniaka też nie zauważyło takiego drobnego problemu... a okazało się że działka jest gminy na wieczystym użytkowaniu kobiety która dom budowała 30 lat temu no i już nie żyje więc wchodzą jeszcze sprawy spadkowe :D
Grzecznie więc podziękowałem i powiedziałem aby się odezwali jak unormują kwestię tej działki... no zrozumieli chyba o co chodzi.
DOBRA, czwarta opcja. Słaby rozkład, sypialnie na pierwszym i drugim piętrze i to ze skosami, no ale jesteśmy już w drugiej dekadzie lipca, coś trzeba kupić żeby zamieszkać... takie dziwne problemy z domami z drugiej ręki, to może od dewelopera? No jest sobie inwestycja w sprzedaży od jakiegoś czasu, no ale przynajmniej nowy budynek.... Myślisz że da się kupić?
Znegocjowana delikatnie cena, OK proszę zapisywać do notariusza... a tu taki kij, nie kupisz bo deweloper nie jest przygotowany do sprzedaży xD okazuje się że od 1 lipca przy sprzedaży nowych nieruchomości jest szereg dodatkowych dokumentów do złożenia przy umowie notarialnej wraz z kwestiami finansowymi, no dwa tygodnie już nad tym ziomek pracuje i nie wie kiedy skończy.
Ok, niech załatwa, ja przystąpiłem do piątej opcji...
NIE.
Nie ma piątej opcji takiej o której myślicie. Mam działkę w okolicy i w obliczu dzisiejszej ekonomii będę się na niej budował. Nie chciałem tego robić z racji czasu który trzeba poświęcić na to zadanie. Warunki zabudowy już dostałem jakiś czas temu (bardzo dobre) ale czekałem na nie ponad półtora roku, zahaczyło o covid i takie tam... teraz jeszcze odrolnienie, projekt, pozwolenie na budowę i przy odrobinie szczęścia na wiosnę ruszy budowa... może święta wielkiej nocy '24 spędzę w nowym domu z normalnym, rozsądnym rozkładem dla rodziny 2+3. O ile rusek nie przyjedzie albo Bóg mnie nie zabierze.
Wiem, napiszecie "przecież dzieciaki razem mogą mieszkać w pokoju" albo "weź obczaj psie pole albo leśnicę tam jest dużo ofert" albo "nie przesadzaj my tu w piątkę się wychowaliśmy na mieszkaniu 40m2 i jest spoko". Ale to nie o to chodzi. Chodzi o to że rynek, niby taki rozgrzany i przesycony, nie potrafi zaspokoić tak - wydawałoby się - prostych wymagań jak możliwość zakupu domu, a nawet jak już się zdecydujesz na coś - to się tego fizycznie nie da kupić xD
Napompowana wydmuszka z ofertami które niekiedy leżą na portalach po kilka lat a sprzedający nie chcą ich tak na prawdę sprzedać, jak na przykład trzy domy, które ofertowałem jeszcze w 2018 czy 2019. Do dziś w sprzedaży wiszą na otodomach lub u pośredników, NO ALE INFLACJA TO PODNIEŚMY CENĘ od 2019 o 30, 40 nawet prawie 50% ;-)
Komentarze (415)
najlepsze
@analboss: Ej, zawsze będę mógł Ci sprzedać mój jak będę się wyprowadzał ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Znajoma z biura nieruchomosci ma kilkunastu klientów chcących kupić dom, ale sprzedających brak.
...a tak po prawdzie to idealny dom wyjdzie dopiero za trzecim razem ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@rochto: Wystarczy 2 razy. Jestem tego dobrym przykładem. :) Pierwszy „na szybko” – projekt z katalogu, nieco zmodyfikowany przez architekta. Po kilku latach zaprojektowaliśmy z żoną dom idealny dla nas, uwzględniając wszystko to, co nam przeszkadzało lub czego brakowało w pierwszym. Mimo że już mieliśmy swoją wizję, zwymiarowaną etc., to i
A później sie dziwią, że Polacy nie chcą wracać do Polski:). Jak taka drożyzna i niższe zarobki niz na Zachodzie to po co mieliby?