O tym jak ekolodzy i punkowcy ratowali kolej w Polsce!
W drugiej połowie lat 90. XX wieku narastały skokowo problemy z sypiącym się, odziedziczonym po czasach PRL-u systemem transportu publicznego, który nie przeżył terapii szokowej czasów transformacji. „Niewidzialna ręka rynku” nie zadziałała, bo, jak dziś wiemy, zadziałać nie mogła. Ale po kolei!
koral_koloru_koralowego z- #
- #
- #
- #
- #
- #
- 8
- Odpowiedz
Komentarze (8)
najlepsze
Jak kolej miała nie padać, jak do dużych miast kolejki podmiejskie dojeżdżały 8.30-10, a ostatnie wracały o 16???
Nie dało się tym dojechać do pracy.
Nikt na kolei nie był odpowiedzialny za nic. Za dworce odpowiedzialna była inna spółka, za sprzedaż biletów inna. Nawet za wywieszanie rozkładów była osobna
W latach 90 brakowało pieniędzy na wszystko, przez co siadło "utrzymaniówka" oraz inwestycje w tabor. Ludzi było dużo ale materiałów do naprawy było niewiele. Na usterki np. łącz telekomunikacyjnych jeździło się pociągami (o samochodzie można było pomarzyć).
W latach 2000-2010 przyszedł podział kolei na spółki (dziękujemy Ci Unio Europejsko), przez
W połowie lat 2000 firma w której pracowałem chciała wysłać urządzenia na Ukrainę. Jako, że były one bardzo ciężkie i duże to wpadliśmy na pomysł aby wysłać je koleją...
Po wysłaniu zapytania do jednej ze spółek PKP odpowiedzialną za tego typu transport dostaliśmy po miesiącu (sic!) ofertę na przewóz towaru.
Nie dość, że czas odpowiedzi był taki, że transport został już zakontraktowany w transporcie "tirowym" to warunki oferty były zaporowe,
Ale bzdury. Problem wcale nie wynikał z "terapii szokowej", bo PKP w latach 90 nadal działała po staremu, a ponieważ nie była już oczkiem w głowie władzy, to zaczęła gnić od środka i skoro płynie