@Agent_Mugabe: mogę i ja odpowiedzieć? :) 1. TAK 2. Nie przypominam sobie takich... 3. Tak, oczywiście, jest ich wielu, ale najczęściej podobnie jak ja już "niewierzący" a ukrywający się 4. Ja słabo. Raczej podobało mi się, że są nieco naprowadzające, dzięki czemu jest łatwiej jest odpowiadac ;)
@Leniek: To jest bardzo dobre pytanie. Jeżeli jedno z małżonków zostaje SJ, to ten drugi jest uznawany za potencjalnego SJ i bardzo chce się mu "pomóc" zostać SJ Ale jeżeli jedno z małżonków będących SJ odchodzi z tej religii, to jest uznawane za "odstępcę" i zagrożenie dla wiernego świadkom współmałżonka. Jest dużo trudniej utrzymać takie małżeństwo. Moje się rozpadło jeszcze zanim formalnie przestałem być SJ
@ohmyjw: a ja: 46 lat, od 4 lat "wybudzony", od niecałego tygodnia były-SJ. Byłem wysoko w hierarchii, trochę jak biskup w KK. Odszedłem z podobnych powodów jak @ohmyjw
@Leniek: O ile ateista się nie sprzeciwia za bardzo małżonkowi to sobie żyją, jak moi byli teściowie. Ale jeśli jest przeciwny, to druga strona będzie odbierać to jako "prześladowania" i robić wszystko by być jak najlepszym SJ i tak wychować dzieci, nawet wbrew drugiej stronie. Takie osoby są stawiane za wzór innym w zborze.
@DEATH_INTJ: Baaaaardzo trudne, jeżeli ktoś jest wierny i oddany swojej religii. SJ są szkoleni by wypierać wątpliwości. Można próbować pobudzać do myślenia, ale bardzo, bardzo delikatnie, żeby się w sobie nie zamknął. Na jednego działają pytania o krew czy o jakąś kontrowersyjną doktrynę, innemu można pokazać coś o pedofilii. Czasem ktoś otwiera oczy po przeczytaniu Kryzysu Sumienia.
Ludzie wypierają sobie, że dali się omamić i wierzyli w coś co jest bzdurą.
@DEATH_INTJ: Ja z byłą już żoną, która wciąż jest SJ rozmawiałem o świadkach około 3 lat. W pewnym momencie powiedziała "wolę być oszukiwana i tam tkwić!". I tak skończyło się nasze małżeństwo...
@wykopowa_ona: Przypadek. SJ zazwyczaj chodzą parami. Czasem mają "tereny osobiste", czyli obszary które regularnie odwiedzają, ale co jakiś czas je zmieniają, żeby się nie znudzić ;) Najwidoczniej ktoś inny przejął "teren" na którym mieszkacie.
@paki82: To się trochę zmieniało przez lata. Kiedyś (ok.20 lat temu, na wsiach) się krzyczało aż gospodarz z pola wrócił, żeby z nim pogadać. Teraz zadzwoni się raz, max dwa, i jeśli nikt nie otwiera, idzie się dalej. SJ rozumieją, że taka namolność tylko rodziła przeciw.
1. TAK
2. Nie przypominam sobie takich...
3. Tak, oczywiście, jest ich wielu, ale najczęściej podobnie jak ja już "niewierzący" a ukrywający się
4. Ja słabo. Raczej podobało mi się, że są nieco naprowadzające, dzięki czemu jest łatwiej jest odpowiadac ;)
Jeżeli jedno z małżonków zostaje SJ, to ten drugi jest uznawany za potencjalnego SJ i bardzo chce się mu "pomóc" zostać SJ
Ale jeżeli jedno z małżonków będących SJ odchodzi z tej religii, to jest uznawane za "odstępcę" i zagrożenie dla wiernego świadkom współmałżonka. Jest dużo trudniej utrzymać takie małżeństwo. Moje się rozpadło jeszcze zanim formalnie przestałem być SJ
Takie osoby są stawiane za wzór innym w zborze.
Na jednego działają pytania o krew czy o jakąś kontrowersyjną doktrynę, innemu można pokazać coś o pedofilii. Czasem ktoś otwiera oczy po przeczytaniu Kryzysu Sumienia.
Ludzie wypierają sobie, że dali się omamić i wierzyli w coś co jest bzdurą.
Teraz zadzwoni się raz, max dwa, i jeśli nikt nie otwiera, idzie się dalej. SJ rozumieją, że taka namolność tylko rodziła przeciw.