Mireczki, kilka dobrych lat temu u kolegi grałem w taką grę, gdzie chodziło się takim gościem po jakimś mieście, tak jakby gdzieś na pustyni, na środku tego miasta była taka dupna klepsydra, jak się zrobiło szereg jakichś tam czynności, to zamieniała się nasza postać w dziecko, później chyba w dziadka, były też takie stworzenia z chyba trzema nogami, które były potrzebne, by wyjść z tego miasta, w którymś miejscu był taki potwór,
Bądz mną po #marihuanenapocotokomu
##!$%@? pyta z uśmiechem z serii ##!$%@? pyta trzymając donata przyniesionego z kuchni czy to mój?
#biednyja odpowiadam z miną #smutnazaba.jpg że tak! (tak naprawdę to nie był mój ale chciałem wiedzieć co planował ##!$%@? bo jego mina krzyczała że coś zaplanował)
##!$%@? wygłasza morały #wiedzzecossiedzieje po czym wynosi donata do kuchni.
#ja płacze ze śmiechu bo kolega wyniósł donata innego kolegi a ja swojego miałem koło