Widzę, że wojenne wspomnienia dziadków na topie, więc opowiem to, co pamiętam od swojego.

Zawsze powtarzał, że Rosjan gonili po stepach jak im się podobało, a że był kierowcą PzKpfw III to narażać się bardzo nie musiał. Dotarł aż pod Stalingrad, gdzie kilka czołgów stracił na minach, ale nigdy nikt nie zginął z załogi. Dopiero gdy wjechali na coś naprawdę potężnego, to jebło tak mocno, że wygięło dolny właz do awaryjnego opuszczenia