Lekko chyba mi ciśnienie podskoczyło po moim poprzednim #niecoolstory, ale mam coś jeszcze... Jadę na tym pieprzonym #rowerze dzisiaj widzę, że przy ścieżce rowerowej leży facet, a kobieta przytrzymuje mu głowę. (Prawdopodobnie atak epilepsji czy też coś innego, ale nieistotne). Zatrzymuję się i pytam czy pomóc. Jak to babsko na mnie wrzasnęło(!) Myślałam, że #!$%@? się z tego roweru. Mówiła/krzyczała: ŻE NIE, ŻE SAMA SOBIE PORADZI! Moja mina bezcenna... Boże... Aż
Dziś doświadczyłam najbardziej pechowego dnia w życiu na #rowerze.

Pierwszy mały wypadek tylko i wyłącznie z braku mojej uwagi #!$%@?łam w krawężnik i się przewróciłam. Do tego prędkość na liczniku wynosiła 25km/h więc upadek był bolesny.

Drugi incydent również z mojej winy -.- Chyba nawet nie potrafię normalnie zejść z roweru. Dziś moim celem było #!$%@? się. Ale to nic... Dałam radę. Wstałam, otrzepałam się... Tylko zdarte dłonie i kolano.

Pomyślałam,