Wpis z mikrobloga

Baluj głupia #!$%@?!

Kiedyś na oddział w łódzkim Instytu­cie Medycyny Pracy przywieziono dwóch pracowników warsztatu samochodowe­go - w ramach imieninowego poczęstun­ku wciągnęli sobie po dopalaczu i zamiast naprawiać wozy,jeden biegał między nimi i dewastował, drugi próbował za tamtym zdążyć na czworakach.


Nowy Młyn, wieczór kawalerski, goście częstują się dopkami. Jeden zaczyna się innym wyrywać, biegnie byle gdzie, przed siebie, do lasu. Przez tydzień trwają po­szukiwania. Znajdują go martwego.


Męczą mnie wymioty - mówi Monika spod Garwolina, 27 lat, z zawodu kraw­cowa, teraz bez pracy. Jest już po terapii,


czysta, powinno być dobrze, a nie jest. Te wymioty. I ogólnie dół. Chłopak, spa­wacz, musiał kraść, żeby było za co kupować dopalacze. Jak nie wziął, miał myśli samobójcze. Jak wziął - też [ #logikaniebieskichpaskow ]. Wsiadał w samochód i żegnał się z nią, chciał się roz­walić na drzewie. Musiała go prosić, żeby się nie zabijał. Później, żeby poszedł na terapię, jak ona. Rok był w ośrodku . Wy­szedł, niby jest dobrze, a jednak nie jest. Ma teraz sprawy o tamte kradzieże, cho­dzi nerwowy.

Źródło: Newsweek

#narkotykinigdyspoko #dopalacze