Wpis z mikrobloga

@Aleksander_Newski: Hm, nie wiem, co jest dokładną tego przyczyną. Pewnie może być ich kilka.

Pierwszy to fakt, że część nagród pochodzi z czasów, w których kobiety faktycznie dyskryminowano i nie miały one nawet praw wyborczych (roboczo uznajmy, że do lat 20. ubiegłego stulecia). Dwa, to zapewne szklany sufit, jakiego doświadczają kobiety w dość konserwatywnej i hierarchicznej strukturze naukowej - która taka prawie na pewno pozostanie i utrwalała się przez lata.
czemu w takim razie te dziedziny wiedzy, w których kobiet jest dużo (np językoznawstwo) nie mają tego problemu?


@Aleksander_Newski: Nikt nie powiedział, że te dziedziny są wolne od szklanego sufitu. Dlaczego kobiet jest w nich więcej niż w innych? Temat wałkowany wielokrotnie. Najpewniej decyduje tu zarówno biologia (generalnie kobiety częściej rodzą się z humanistycznymi i społecznymi uzdolnieniami - nie twierdzę, że nie ma absolutnie żadnej różnicy między płciami w tym zakresie;
@falouu:

Czy uwzględniasz w ogóle taką hipotezę, że kobiet w nauce może mniej między innymi dlatego, że statystycznie rzadziej się do tego nadają?


Nie uwzględniam, gdyż nie bardzo rozumiem, co to znaczy nadawać się statystycznie do czegoś rzadziej lub częściej (co to ze statystycznego punktu widzenia niby znaczy? Z czego to obliczać?) ani jak w modelu regresji opracować zmienne na tyle precyzyjne, że uniknęlibyśmy arbitralności takiego badania. Nie mam wątpliwości, że
@shadowboxer: Dobrze zrozumiałem, że uważasz, że kobiet w nauce jest mało tylko dlatego że się boją/zabrania im się uczenia? Sugerujesz, ze obecne pokolenia nadal mają gdzieś w pamięci czasy gdy kobiety nie miały równych praw?

I czy jesteś pewien, że gdyby wepchnąć na siłę kobiety do nauki tworząc jakieś parytety, regulacje, kampanie, to czy nauka rozwijała by się wtedy lepiej?