Wpis z mikrobloga

dobra jedziemy dalej z tematem,

3 rok studiów, wiadomo studenckie życie chlanie chlanie,na uczelnie rzadko zaglądam, WSZYSCY na około chleja niby luz.
Ale że ogarniam swoje achievmenty: DDA, AA in progress, 4:20, wiem że mam problem i zaczynam szukac rozwiązania. Szybka obczajka internetu: JEST! spotkania DDA raz w tygodniu terapia grupowa 200 metrów od domu. Idealnie: #!$%@? tam.

Spotkania wyglądają tak, że na starcie każdy po kolei opowiada o tym co robił przez ostatni tydzień, o tym co go cieszyło z czego jest zadowolony, generalnie co tam u Ciebie. Niby nic wielkiego ale dobra faza tak przed obcymi ludzmi sobie opowiadać o najskrytszych emocjach o którym nie mówisz ludziom spotykanym na codzień. Zawsze wychodziłem stamtąd uśmiechnięty lżejszy i na plus. Ale nie zmieniło to zupełnie nic wracałem ze spotkania, szybka obczajka 4:20 na zegarze, więc jedziemy. Jakieś piwko jakaś wódka luz. Generalnie nadal codzienne odmienne stany świadomości a tak z doskoku dla zajawki spotkania DDA.

Także łatwo się zorientować że nie wyprostowało to torów mojego życia jak pisałem w pierwszym poście 8 rok zlatuje nietrzeźwości. Mam tego świadomość, wiem z czego to wynika, ogarniam co i jak się zazębia, mam problem , ale w sumie czemu problem? Chyba klasyczny syndrom wyparcia. Typu chleje sobie bo tak wybrałem i to każdy na około ma problem jeśli uważa to za coś złego. Ale właściwie chciałem napisać o czymś innym.

O tym kto przychodził na nasze spotkania. Bardzo różni ludzie wszystkich płci, ale wtedy jeszcze bez gender, ale co zadziwiające byłem tam zawsze najmłodszy. Przychodzili głównie ludzie oscylujący wokół 30 i co najbardziej zaskakujące było dla mnie, dopiero dojrzewali do tego żeby sobie zdać sprawę co się dzieje z ich życiem. Przychodziła kobieta, która miała już męża założona rodzinę małe dziecko i dopiero kiełkowała w niej świadomość że coś jest nie tak, że powtarza toksyczne schematy z domu. I byłem wtedy trochę jak: COOOOOOOOO. serio? Wychowujesz się w dysfunkcyjnej rodzinie i wiążesz się z facetem, który wyczerpuje Cię psychicznie i jeszcze zachodzisz z nim w ciąże z nadzieją, że to rozwiąże Twoje wszystkie problemy i jeszcze się nie zorientowałaś co sie stało. SZOK. Zupełnie nie chodzi mi o obrażanie kogokolwiek, bo przynajmniej każdy kto tam się pojawiał miał za sobą lekkie przebudzenie i za to zawsze szacunek. Ale prawda jest taka że obcowanie z tymi ludzmi w którymś momencie zaczeło być dla mnie. 30 letni dorośli ludzie nie potrafiący odezwać się w grupie, a jak już coś mówili pod nosem to raczej gorzkie żale i generalnie ze depresja ze najciemniej ze najgorzej ze tacy biedni. Sobie czasem myślałem, ja #!$%@? chodźcie na wódke się wyluzujemy pogadamy o pierdołach bo nie moge słuchać waszych smutów.

Jeden ziomek był taki, że nawet na starcie jak każdy mówił o swoim tygodniu nie był w stannie się odezwać. Blokada i #!$%@? nie będzie mówił, i przez godzinę nie odzywał sie nic kiedy już była dyskusja globalna. No dobra rozumiem aspołeczny typ cokolwiek, ale na korytarzu przed spotkaniem coś tam sobie gadaliśmy, po spotkaniu. Rozmawiasz z typem cos tam cos tam mówisz dobra to narazie do zobaczenia za tydzien. On ci mówi 'no' głowa w dół, nie spojrzał Ci w oczy ani razu, odchodzisz obracasz sie po 50 metrach a on stoi cały czas w tej samej pozycji. Zawieszka bo w bani tyle słów się kłebi tyle problemów a nie wiadomo jak o tym powiedzieć. Koleś był na dwóch spotkaniach i się nigdy nie pojawił więcej, sobie myśle o #!$%@? troche się angażuje w historie tych ludzi , ale przeciez nie bede im pomagał nie jestem od tego, ale nie wiadomo czy przypadkiem ziomuś nie wisi gdzieś na sznurze w kuchni. Albo w przedpokoju.

Sam oczywiscie po kilku miesiącach przestałem chodzic bo klimat jednak depresyjny ludzie tak zapadnięci w sobie i nie ogarniający życia że nic tylko strzelić sobie w łeb. Ale powiem że to był dla mnie dobry okres jeśli chodzi o relacje z tatą. Usiedliśmy pare razy porozmawialiśmy opowiedziałem mu o tym jak wyglądało jego chlanie z mojej perspektywy i w sumie był luz. Co nie zmienia faktu że on tankuje ciągle , mama tankuje i ja tankuje. Ale wydaje mi się, że już lepiej pokochać siebie swoje słabości, pokochać rodzinę dysfunkcyjną i się cieszyć tym co jest. I nie spinać się ze o jak #!$%@? stary chleje a ja taki biedny nie ogarnięty. #!$%@? napij się z nim, poznaj go porozmawiaj, zbliż sie, jesteście rodziną, niewazne ze #!$%@?ą.

dobra bo już tyle #!$%@? a żadnych konkretów nie napisałem właściwie. Jutro chyba rozwinę wątek rozmów z tatą bo jest osobnym tematem. Na spotkaniach DDA ludzie po 30 lat mówili, że nie są w stanie odezwać się do taty który chleje, to były sugestie, że może list napisz. O jak super nigdy na to nie wpadlismy! Serio? Podbijcie do niego i zagadjcie. Nie będe dawał rad jak to robić ale opisze swoje podejścia. BUZIACZKi wariaty.

#dda #calezyciewkosmosie
  • 2
@nie_kojarze_wlasnej_twarzy: wiesz że gadasz bzdury? czemu nie poszedłes na indywidualną ale gratuluję takiego podejścia do dda. jedyne co musisz zrobić to znaleźć chlejącą laskę i czekać aż urodzą się wam kolejne nieszczęśliwe dzieci, które będą na wykopie pisały jak to fajnie jest pić z ojcem, i w sumie wygryw, bo lepiej niż próbowac sobie poradzić z problemem.
@migdal91: masz prawo sądzić, że to bzdury i szczerze sam uważam podobnie. Ale bez przesady to tylko internet i strona ze smiesznymi obrazkami. Ale generalnie nie podoba mi sie to jak ludzie kochają oceaniac innych i miec tysiac złotych rad. A już w grupie to się czują najlepiej. Masz problem człowieku ogarnij sie szukaj pomocy gadasz bzdury, jak mowisz ze nie masz problemu to masz jeszcze wiekszy problem. A szczerze dla