Wpis z mikrobloga

#coolstory #heheszki #crappytales #wykalaczkaitasma #pieseczek

Mircy, co moja sąsiadka odstawiła to ja nie :)

Po kolei:
Wczoraj na klatce schodowej przed samymi drzwiami wejściowymi zesrał się pies. Czyjś pies. W środku, w klatce, 10 cm od progu :D

Jako że jestem jedyną osobą na czterech piętrach, która ma psa, na pierwsze kierowane do mnie pytania od sąsiadów nie musiałem długo czekać, pojawiły się one bowiem - zgodnie z oczekiwaniami - przy pierwszej możliwej okazji. Dzisiaj rano po psim spacerze mijana na schodach sąsiadka zagaiła, czy to może nie gówienko mojego psa. Miła babeczka, wprowadzili się z rodziną niedawno, może nie wiedzieć że zawsze sprzątam po Lei (she's a princess). Namawiam też innych żeby robili to samo, ale różni ludzie mają różne wytłumaczenia na nie sprzątanie kupy (co ja rozumiem jako życie w bardziej gównianym świecie, w którym żyjemy razem, oh well...), więc różnie to wychodzi z tym namawianiem. Ale woreczek na kupkę oferowałem ludziom nie raz, nie dwa :) Przekaz jasny: To nie mój pies. Ona czuje że jej nie okłamuje, życzymy sobie miłego dnia.

Back to the story - zasrane dochodzenie:
Do jednej sąsiadki przychodzi młodsza rodzina z psem. Mijałem go wczoraj wieczorem gdy wychodzili na spacer, a ja akurat wracałem do domu. Roztargniona mama z sankami i młodym dzieckiem podjaranym śniegiem + ich pies. Gdy pół godziny później szedłem na piwo, kupa pojawiła się na klatce. Oni wrócili do domu. Pomyślałem sobie wtedy, że na pewno za chwilę posprzątają i poszedłem dalej. (W tym miejscu pragnę zgodnie z prawdą zaznaczyć nadmieniając iż nie wiem, czy defekacji dokonał pies sąsiadki. Nie widziałem tego, mogły to być równie dobrze duchy. Twardych dowodów poza kupą, brak. ). Nasza klatka jest jednak ciągle zamknięta, inne zwierzęta po niej nie ganiają, więc założyłem że to zesrał się ten o właśnie sąsiadki pies. Okienko czasowe się zgadza, poziom nieogarnięcia psa się zgadza, synowa zajęta dzieckiem i sankami, mogła nie zauważyć, więc kto inny?

Sąsiadka kicks in:
Dzisiaj rano, widząc że kupa dalej jest nieposprzątana, zatknąłem za dzwonek sąsiadki karteczkę, w której grzecznie poprosiłem o posprzątanie kupy. Może zapomniała czy coś. Parę godzin później wychodzę z domu pozałatwiać sprawy a tam... ej, spodziewałem się różnych reakcji, ale ta przeszła moje najśmielsze oczekiwania.

Na drzwiach sąsiadki zawieszona kartka z napisem, że sobie wyprasza takie pomówienia i że to nie jej pies (synowa najwyraźniej się jednak nie przyznała, albo rzeczywiście nie zauważyła kupy, albo to jednak nie był ich pies), well allright, może to nie oni, może się wygłupiłem pochopnie ich o to posądzając. Schodzę niżej do gówna, a tam:


Jak już wspomniałem, sprzątam gówna żebyśmy żyli w mniej gównianym świecie, tak więc widząc bezsens całej batalii posprzątałem i to gówno. Napisałem w miarę żartobliwy liścik do reszty sąsiadów, próbujący rozładować sytuację. Bo to oni musieli przez cały dzień chodzić przez gówno na środku klatki. Przez to że ktoś ma psa, a ktoś inny psem na klatce sra. I wiecie co mircy? Nawet jeśli sąsiedzi będą myśleć że to mój pies się zesrał, who cares, przynajmniej nie ma już gówna na klatce :) Nie ma walki, wszyscy szczęśliwi, nikt nie musi więcej wsadzać wykałaczek w gówno i oklejać go taśmą klejącą. Na pewno ten manewr był dużo trudniejszy, niż posprzątanie tej kupy :P Fuck logic :)

TL; DR:
Na klatce sra pies. Nie wiadomo czyja to kupa. Sąsiedzi podejrzewają mnie bo jako jedyny mam psa. Ja wiem że to pies synowej sąsiadki która ją odwiedza, ale nie mogę tego udowodnić. Wywiązuje się klatkowa walka na liściki, nie trwa ona jednak długo bo sąsiadka kończy ją potężnym ruchem i przybija mój liścik wykałaczką do gówna, po czym przykleja to wszystko taśmą klejącą do ziemi. Mózg #!$%@?. Sprzątam to gówno żeby żyć w mniej gównianym świecie. Bo ja zawsze sprzątam gówno po psie, jak się dzisiaj okazało - nawet nie swoim.
  • 2