Wpis z mikrobloga

#woodstock #brudstock #przemyslenia #wnioski #bezhejtu #xd

No dobra, właśnie wróciłem z ponad tygodniowej wyprawy podczas której między innymi zahaczyłem o Woodstock.
Był to mój pierwszy WS w życiu i chciałem króciutko opisać moje wrażenia jako osoby która na takie "imprezy" niezwykła chodzić i generalnie nie specjalnie wpasowuje się w panującą tam popkulturę.

1. Ludzie

Pierwsze co zrobiło na mnie ogromne wrażenie to ilość ludzi. Kostrzyn zamienił się w mekkę metali, panków i tego typu ludzi. Miałem wrażenie, że gdyby #!$%@?ć atomówką w Kostrzyn nad Odrą to populacja osobników z tych popkultur spadłaby o jakieś 80% (wartość podana przez znajomego naukowca z ameryki).

Gdzieś czytałem, że liczba osób, które przyjechały na WS, sięgnęła liczby 0,5 mln. Wiedząc o takim zagęszczeniu praktycznie byłem pewien, że napotkam jakiegoś ćpuna, który da mi w mordę bo nie mam mu opylić działki heroiny. W jakim #!$%@? byłem błędzie, to nawet do tej pory nie mogę sobie tego wytłumaczyć. Przez 3 dni Woodstocku nie spotkałem się z najmniejszym aktem agresji wobec mnie, lub moich znajomych. Żeby tego było mało! Nie byłem nawet świadkiem sprzeczek, bójek, czy kłótni osób postronnych. Totalnie rozwaliło mnie to na łopatki. Do tej pory zadaję sobie pytanie "ale jak?".

Wiara bawiąca się tam to przede wszystkim ludzie nastawieni przyjaźnie, nastawieni na dobrą zabawę i bezkompromisowy luz. Czuć to było w powietrzu jak cholera - nie wiem, może Owsiak zrzucał na Kostrzyn endorfiny do wziewania. Potrzebowałem pomocy? Pff, byle kogo zaczepiłem to palił się, żeby mi pomóc a po wszystkim zbił ze mną piątkę i rozeszliśmy się w swoje strony z uśmiechami na twarzy.

Niestety nie wszystko było takie kolorowe. Przykro mi to mówić, ale nasze parę namiotów to chyba były jedyne miejsce w którym przechodząc nie #!$%@?łeś się na butelkę, puszkę, czy zużyte tampony. Tak, mieliśmy worki na śmieci. I uwierzcie mi, w promieniu 100 metrów nikt inny ich nie miał. Wypiłeś piwo? #!$%@? pustą butelkę/puszkę przed namiot. #!$%@?łeś chipsy? #!$%@? opakowanie przed namiot. Zużyłeś jakiś 'x' - #!$%@? opakowanie tego 'x' przed namiot. "Śmietnisko" - tak z grubsza określiłbym pole namiotowe. "Śmieciarze" - a tak określiłbym większą część osób tam biwakujących.

2. Higiena i potrzeby ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Od tysięcy lat wszystkim cywilizacjom, kulturom i religiom, wielkim wojnom i rewolucjom, najwybitniejszym ludziom na świecie zawsze towarzyszy kupa.


I również na WS ona towarzyszy. No dobra, ale gdzie tego klocka uwolnić? Oj trzeba było kombinować jak tutaj z godnością człowieka uwolnić krakena. ToiToie były co jakiś czas myte i opróżniane, ale zwykle działo się to nad ranem, więc wtedy była najlepsza szansa na załatwienie palącej potrzeby. Czym bliżej nocy tym tojtojki były coraz bardziej #!$%@? w gównie i urynie. Po pierwszym dniu widok śmierdzącej kupy na desce sedesowej (#!$%@? jak?) był czymś normalnie spotykanym. Ja ze znajomymi załatwialiśmy sprawy w tojtojkach na parkingu gdzie zaparkowaliśmy. W porównaniu z tym co było na "polu" to u nas panowały warunki podobne do tych z Belwederu.

Co do mycia się... sądziłem, że ludzie się tam nie myją. Że śmieszna nazwa Brudstock nie wzięła się znikąd. Tymczasem kolejki do pryszniców bywały tak ogromne jak te po autograf Maryli Rodowicz w latach 90'. #!$%@?. No ale widać nie tylko ja chciałem pozostać względnie czysty - kolejny mit zaorany.

3. Koncerty

Koncerty, koncerty, koncerty, mnóstwo koncertów... które są tak naprawdę tylko tłem Woodstocku. Przynajmniej dla mnie. Jechałem się tam dobrze bawić i nie ukrywam chodzić #!$%@?, i spizgany, całymi dniami ( ͡° ͜ʖ ͡°) Pójście na koncert jakiegoś wykonawcy było przy okazji. Nawet w pogo pod sceną poszedłem... było zajebiście :D Generalnie jeśli chodzi o muzykę, to tutaj nie będę się rozpisywał, bo nie znam się na tym. Nie znałem praktycznie większości zespołów tam grających. O udźwiękowieniu też się nie wypowiem, bo ja nie into takie rzeczy (chociaż dla mnie było spoko). Oczywiście, jak już byłem na koncercie, to bawiłem się bardzo dobrze. Aha, rozwiązanie z brakiem barierek pod sceną, to coś co powinno się wprowadzić wszędzie - działa elegancko i jest dużo bezpieczniej niż na klasycznym koncercie.

Tymczasem kończę ten przydługawy wpis. Wieczorkiem może napiszę więcej. Sry za błędy, interpunkcję i te sprawy. Wybaczcie, ale dosłownie godzinę temu wróciłem do mieszkania i jestem siermiężnie zmęczony.
  • 12
@M4lutki: miedzy 3 a 6 rano prysznice wolne, kurzu malo a na dworzu na tyle chlodno, ze nie ma takiego szoku od zimnej wody jak w poludnie w upale. No i nie ma gapiow łaknacych oglądania różowych w kąpieli
@mrowa119:
a) można jak jest ciepło, jak było zimno to jakoś mi się nie widziało
b) też były kolejki, no ale znacznie mniejsze bo czekałem z 15 minut jednak do zimnego… :D
Co do mycia się... sądziłem, że ludzie się tam nie myją. Że śmieszna nazwa Brudstock nie wzięła się znikąd. Tymczasem kolejki do pryszniców bywały tak ogromne jak te po autograf Maryli Rodowicz w latach 90'. #!$%@?. No ale widać nie tylko ja chciałem pozostać względnie czysty - kolejny mit zaorany.


@M4lutki: Polecam kupić węża i chodzić pod krany.