Wpis z mikrobloga

#heheszki #pasta #lekkoatletyka

Mój stary to fanatyk lekkoatletyki. Pół mieszkania #!$%@? kolcami do biegania, młotami, oszczepami i Bóg wie czym tam jeszcze. Jeżeli śmiejemy się z Rosjan że są niedorobieni skoro wieszają sobie swoje smierdzące dywany na ścianach, to co powiedzieć o moim ojcu który wyłożył swój pokój tartanem z bieżni? Myślałem sobie kiedyś: #!$%@?, tak nie będzie, pokażę mu świat internetu może odciągnie go od lekkoatletyki. A gdzie tam. Zalogował się na jakimś forum znawców lekkoatletyki i #!$%@? głupoty z niedorobionymi ludźmi o wyższości treningów amerykańskich Murzynów ze slumsów i jamajskich Murzynów z #!$%@? jamajskich plaż. Nosz #!$%@?! Nie moge nic zrobić na kompie bo ojciec przesiaduje całymi dniami w kostiumie biegacza i #!$%@? swoje farmazony. Kiedyś jeden czlowiek go czymś zdenerwował to ojciec wziął oszczep i centralnie #!$%@?ł go w komputer. Oczywiście mierząc odległośc rzutu, z ktorej nota bene nie był zadowolony. Ale to jeszcze nie koniec. Kiedyś złapałem go na tym że siedział wieczorem przed kompem i masturbował się do filmiku z Marią de Lurdes Mutolą. Na moje pytanie "Tatełe #!$%@? co ty robisz?", odpowiedział żebym wyszedł, bo nie znam się na treningach prawdziwych lekkoatletów, po czym dalej marszczył swojego Flinstona oglądając brzydką czarnoskórą biegaczkę.
Najgorsze momenty to te w których transmitowane są Mistrzostwa Świata czy Europy. Ojciec zasiada wtedy przed telewizorem trzymając kurczowo w łapie kulę do pchania kulą i drze mordę do telewizora oglądając jakieś pieprzone eliminacje trójskoku. No co za debil! Raz #!$%@?ł z mieszkania matkę na dwa tygodnie za to, że ośmieliła się mu w trakcie transmisji wyrwać z rąk kulę do pchania kulą, krzyczał "NIE ROZUMIESZ IDEI SZPORTU TO #!$%@? Z MOJEGO ŻYCIA, RADZIECKA TYCZKARKO!". Potem mu przeszło, gdy okazało się że nie ma mu kto gotować posiłków wedle diety haitańskich sprinterów, składającej się z jakiś kumkwatów czy innego gówna.
Raz ten debil budzi mnie o piątej rano z dzidą w ręku i przepaską na biodrach z trawy, i bez słowa łapie mnie za rękę, wyciaga z łóżka, #!$%@? do swojego punciaka i nim zdążyłem się na dobre obudzić byliśmy już na pobliskim stadionie lekkoatletycznym. Na moje pytanie "Ojcze #!$%@? co ty #!$%@??" on odpowiedział że realizuje właśnie trening kenijskich biegaczy, i że oni o piątej rano właśnie tak #!$%@? 20 kilosów po wodę. Bez słowa wcisnął mi w rękę młot, #!$%@?ł do koła i kazał nim rzucać. No to ja żeby miec szybko święty spokój wziąłem ten młot no i kręcę się z nim jak jakiś niedojeb. Jeszcze ojciec mi krzyczy "dam ci znać kiedy masz puścić młot mały #!$%@?!". No #!$%@?, myslę sobie, kręcąc się w kółko o piątej rano z młotem. No i ja #!$%@? kręcę się, kręcę, a krzyku ojca nie słychać. Nabrałem takiej siły odśrodkowej i prędkości, że nie wytrzymałem tego i polecialem razem z młotem. Kiedy po kilku minutach ocknąłem się po kilkusekundowym locie, ojciec stał nade mną z dzidą i miarką mierząc mój rzut. Nie był zadowolony, i za karę ze stadionu to ja realizowałem trening kenijskich biegaczy biegnąc 10 kilosów za punciakiem starego.
Innego znowu razu ojciec ugotował obiad: jakąs #!$%@?ą ciecierzycę z twarogiem czy #!$%@? wie tak na prawdę co to było. Głodny byłem to #!$%@?łem talerz tego gówna. Potem ojciec zabrał mnie za bloki żeby mierzyć mu rzuty oszczepem, no i siedze sobie z boku i myślę nad swoim #!$%@? życiem, kiedy czuję że w jelitach zaczyna buzować mi ta pieprzona ciecierzyca którą z takim smakiem #!$%@?łem na obiad. Czułem, że zbliża się uwolnienie gazów. Spojrzałem więc w lewo, spojrzalem w prawo, i upewniając się że w pobliżu nie ma nikogo kto zatrułby się moim niewątpliwie smrodliwym pierdem rozluźnilem zwieracze i puściłem nieprawdopodobnie cuchnącego i żrącego szczura z dupy. Na moje nieszczęście zrobiłem to w momencie oddania rzutu przez mojego starego. Smród doszedl do niego w momencie puszczenia oszczepu, przez co rzut nie byl udany. ojciec się #!$%@?ł na mnie, po wedlug niego #!$%@?łem mu swoim szczurem rzut na rekord świata. Dostał furii. Kiedy smród - moja jedyna broń przed nim - opadł, dosięgnął mnie i sprał na kwasne jabłko.
Poprzysięglem mu wtedy zemstę.
Kilka tygodni później wyczaiłem moment po sezonie lekkoatletycznym, kiedy ojciec wyraźnie posmutniał bo skończyły się jego ulubione zawody. Podchodzę do niego i mówię "Ojciec, ale 5 metrów o tyczce nie skoczysz". Ojciec poczerwieniał jak trykoty enerdowskich biegaczek i powiedział: "Ja nie skoczę, ja?", i porwał się z fotela. Na prędce w kilka godzin za blokiem zaaranżował prowizoryczną skocznię, zamiast materacy gimanstycznych używając starego materaca ze śmietnika. Według jego obliczeń powinien on wytrzymać jego zwycięski skok na 5 metrów. Na jego nieszczęście nie obliczył nosności tyczki, która złamała się pod jego ciężarem w momencie jej założenia. Ku mojej uciesze ojciec #!$%@?ł się na ziemię, wobec czego dwa tygodnie spędził w szpitalu. I tak lekkoatletyka wyszła mu z głowy. Przynajmniej na razie.
  • 1