Wpis z mikrobloga

Chyba czas w końcu sobie to głośno powiedziec. Żaden ze mnie handlowiec. Ponad rok temu zaczynałem swoją pierwszą pracę na etat, nawet nie po studiach, a jeszcze w czasie zdając ostatnie egzaminy, kończąc licencjat. Przedstawiciel handlowy chociaz bardziej przypominało to akwizytora, chyba całkiem nieźle mi szło bo w czasie jak pracowałem zdążyło się przewinąć chyba z 10 osób.. Na początku jak wszystko było nowe było całkiem przyjemnie, zarobki dla kogoś świeżo po studiach też nie najgorsze. Szef dusigrosz, ale to całkiem inna sprawa, liczyło się też dla mnie Doświadczenie jakie zdobywam. Jednak po jakiś 8 miesiącach wszystko przychodziło z coraz większym trudem, setki odmów od klientów no bo ile można to samo wciskać, wstawać do pracy się nie chciało, wchodzić do klientów jeszcze bardziej, stwierdziłem ze nie ma czasu się więcej męczyć.. Szef był zdziwiony że odchodzę, dając mi ostatnią wypłatę w wysokości 22 zl i uszkodzonego towaru.. Co prawda spodziewałem się tego, no ale nic na spokojnie znalazłem coś innego byle nie siedzieć w domu, praca na stoisku w galerii, nic nie wymagali, za wiele też nie płacili - uczciwa oferta, ale to i tak było przjesciowe. Szukałem czegoś konkretnego no i całkiem szybko znalazłem, znowu ph tym razem nową całkowicie nie znana dla mnie branża. No ale miałem zostać przeszkolony, więc nie ma co się bac. Po podpisaniu umowy na okres próbny okazało się, że przez miesiąc będę sprzedawał zupełnie inny produkt z zupełnie innej branży, no ale w sumie to mi bardziej odpowiadało więc się nie łamałem. Całkiem fajnie mi nawet szła ta sprzedaż, dużo jeździłem jakieś 5 tys km w miesiącu ponieważ potencjalni klienci byli raczej w większych miejscowościach co też przekładało się na wiele godzin spędzonych w aucie, no ale z tego zdawałem sobie sprawę od razu. Tylko że z połączeniem nakazu od szefa, że w terenie mam być do 17 wychodziły czasem długie godziny. Potem doszły rzeczy, które miałem sprzedawać docelowo, no i zaczęły się schody bo u nowych klientów nie miałem w ogóle pewności ani siły przebicia. Zostawiałem oferty, ale nic za tym nie szło, ciężko było z kims zdobyć w miarę zdrowy kontakt. Jak już się ktoś trafiał to z kolei ze strony biura był aż czasami w niezrozumiały sposób olewany, paczka która miała być na poniedziałek była ze mną omawiana np w poniedziałek z pytaniem co to za klient mimo że wszystko było dogadane w poprzedni piatek. Długo by tak pisać, ale ogólnie po tych kilku miesiącach czuję się maksymalnie wyczerpany, nie mam siły bo wiem podświadomie ze i tak już z nikim nic nie załatwię.. czas sobie w końcu powiedzieć, że żaden ze mnie handlowiec.. pytanie tylko kto?..

#pracbaza #feels
  • 7
@chanequa: zabawki, zajęcia dydaktyczne plus eksploatacja :D
@ykuleczka: wiesz, ale to jest powrót do pytania czy ja się w ogóle do tego nadaje, zauważ że przez sprzedaż szeroko pojętą przewija się wiele osób, ale nie tak dużo się w tym utrzymuje. sprzedać coś komuś nie czyni Cię sprzedawca moim zdaniem
@Axtezim: No oczywiście, zajebisty sprzedawca opchnie Ci nawet długopis jak swój będziesz trzymał w reku. To jest praca dla każdego, ale tylko wybrani zarobią na tym dobre pieniądze i się rozwiną. Mi bardzie chodziło o to że byś się odnalazł w salonie, zarabiał też normalnie i mógł myśleć co dalej. Samochód to nie gównotowar jakiegoś janusza handlu, dużo łatwiej się tam odnaleźć i skupić na samej sprzedaży i poszukiwaniu klientów. Ja