Wpis z mikrobloga

Mirki, troszke #smutnazaba troszke #chwalesie, taka krotka #historia.

Wprowadzenie:
Od 18 miesiecy pracuje jako programista w #uk. Zostalem wylowiony przez rekrutera jeszcze jak pracowalem w Polsce (Luxoft/Krakow moze ktos kojarzy). Przez te 18 miesiecy pracowalem w firmie, dawalem z siebie wszystko, praca po godzinach byla dla mnie norma, weekendy rowniez sie zdarzaly, wszystko to, bo firma dawala opcje na akcje (nie akcje tylko opcje na te akcje!) dla "najlepszych". I tak, mialem wiele rozmow po roku przebywania w tej firmie, w sprawie rzeczonych opcji. Nic z tego nie wyszlo koniec koncow smutnazaba.jpg

Wlasciwa historia:
Pracowalem w tej firmie jako Senior UI Developer (Apache Flex). Dla niezorientowanych jest to framework bazujacy na Flash Playerze, do budowania UI, czyli jak wiemy technologia wymierajaca, ktora zastepuje HTML5.
I tak sobie od dluzszego czasu myslalem, w jaka technologie by sobie teraz wlozyc rece - mialem w zasadzie wybor miedzy HTML5 a Java, bo obie technologie byly wykorzystywane w mojej firmie. Do JSa jakos nigdy mnie nie ciagnelo, a wiecej dosiwadczenia mialem w budowie rzeczy backendowych niz w JSie, wiec stwierdzilem ze Java to bedzie moj wybor. I tak przez dosyc dlugi okres w tej firmie, staralem wychodzic poza moje obowiazki, dopomagajac w przeroznych rzeczach backendowcom. Posiadalem ogromna wiedze n/t budowania systemow, wspolpracowania z backendem wiec nalezalo teoretycznie tylko nauczyc sie skladni i frameworkow. Tak tez zrobilem.
W miedzy czasie pracowalem nad kilkoma swoimi projektami w Javie i swietnie sie czulem z tym jezykiem, wrecz lepiej niz z Flexem! Ilosc dostepnych materialow w internecie, narzedzi, frameworkow, bibliotek jest po prostu zatrwazajaca. I to jest super, bo uwielbiam uczyc sie nowych rzeczy i eksperymentowac.

Firma ze startupu zaczela sie przeksztalcac w wielki twor, z biurami w roznych miejscach na ziemi, z glupimi procedurami i glupimi nakazami (wszyscy maja byc przy biurku gotowi do pracy rowno o 09:00). Atmosfera robila sie strasznie nieprzyjemna, wszyscy w kuuluarach rozmawiali o tym jak to fajnie byloby zmienic miejsce pracy, generalnie kazdy kolejny dzien byl niemily. Nie chodzi tutaj o poszczegolne jednostki, a o to co zarzad firmy robil i jak kreowal struktury. Po prostu jedna wielka klapa. Wiele osob, podobnie jak ja, stwierdzilo "skoro tak to tak". Przychodzilem na 9:00 wychodzilem 17:30, nie wadzilem nikomu, nie wychodzilem ponad norme, nie bylo dodatkowego starania sie. Jak cos nie dzialalo, co nie bylo w zakresie moich obowiazkow, nie interesowalem sie tym, pomimo tego ze posiadalem juz wtedy ogromna wiedze na temat calej architektury, duzej ilosci produktow i innych rzeczy, ktore umozliwialy mnie do rozwiazywania tych problemow. Zamienilem sie po prostu w trybika, i mi to pasowalo.

I tak, przyszedl poniedzialek, 9 listopada. Jakos pod koniec dnia mialem meeting, nie pamietam o czym, nie jest to wazne. Nie mialem jednak dostepu do mejla, a meeting skonczyl sie jakos tak, ze akurat po nim poszedlem do domu. W drodze do domu, dostaje info, czemu nie odpisalem na mejla jest production issue ktory jest bardzo krytyczny. Popatrzylem z komorki o co kaman, napisalem ze popatrze na kod jak dojade do domu, jestem w pociagu. Niechetnie zalogowalem sie w domu do VPNa, przegladnalem kod, wyciagnalem wnioski i okolo 20 napisalem mejla do wszystkich, ktorzy byli uwzglednieni w watku z moimi obserwacjami i wnioskami, oraz krokami, ktore trzeba podjac jutro rano by dowiedziec sie czegos wiecej. Standard.
Przycodze rano do biura, mijam CTO i z usmiechem na twarzy mowie "hey, how's it going" i maszeruje do swojego biurka. Jeszcze przed standupem, ktory jest przed 10, przychodzi do mnie asystentka i mowi, ze CTO chce mnie zobaczyc. Pomyslalem sobie, ze to w sprawie tego mejla z wczoraj, wiec ide dumnie z nia. W poldrogi wpadlo mi do glowy, ze to jednak nie to, bo przeciez nigdy by nie wyslal swojej asystentki, tylko sam przyszedlby pogadac. Droga dedukcji wywnioskowalem, ze to musi byc cos powaznego i w glowie mialem dwa scenariusze, jeden gorszy od drugiego. Gdy wchodzac do pokoju zobaczylem rowniez typka z HRu, juz wiedzialem o co chodzi.
Powiedzieli mi, ze niestety ale firma przechodzi restrukturyzacje i mowia mi do widzenia.

Wychodzac z biura pomyslalem sobie, ze zostalem bez pracy na swieta, z ogromnym doswiadczeniem w CV w technologii, w ktorej pracy juz nie znajde... Super plany na przyszlosc bulwo

To bylo 3 tygodnie temu, 10.11.2015
  • 16
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@sorek: wlasnie wniosek z tej calej historii mam taki, ze korpo > startupu. W korpo przynajmniej masz jasna sciezke rozwoju, mozliwe awanse i podwyzki. Jestes trybkiem bo jestes, ale da sie wybic, wiem z wlasnego doswiadczenia.
W startupie? Robisz ponad norme i nic z tego nie masz.
  • Odpowiedz
Gdy wchodzac do pokoju zobaczylem rowniez typka z HRu, juz wiedzialem o co chodzi.


@travikk: Przeżyłem w swojej karierze zawodowej dwie takie rozmowy, wiem jak to wygląda i co się czuje. Wniosek jest jeden - trzeba było s--------ć stamtąd jak tylko przestał Ci pasować klimat. Powodzenia w szukaniu nowej roboty, nie wydaje mi się abyś miał z tym jakikolwiek problem. Odśwież CV, doszlifuj profil na LinkedIn i do dzieła!
  • Odpowiedz
@travikk: no to z kasa chyba nie masz problemu, odpalaj jobsharka albo inny portal. Na swieta raczej zastoj, ale po nowym roku na pewno rusza projekty wiec tak jak wyzej pisali problemu miec nie bedziesz. Zamiast FT ewentualnie rozwaz kontrakty - wieksze "flexibility" i wieksza kasa
  • Odpowiedz
@travikk: miałem podobnie z rozmową tylko właściwie bez zapowiedzi. Kijowe uczucie zawodu na firmie, z którą wiązałem swoje najbliższe kilkanaście lat ( ͡° ʖ̯ ͡°)
  • Odpowiedz