Wpis z mikrobloga

Po czym poznać studenta prawa, wszyscy wiemy. Podobno z rodowitymi Warszawiakami jest podobnie.
A czy wiecie po czym poznać typowego warszawskiego słoika? Podobno ci, którzy szczycą się warszawskim pochodzeniem z dziada, pradziada mają dodatkowy gen, który pozwala im poznać słoika z kilku metrów.
Natomiast jak poznać słoika nie będąc Warszawiakiem?

Otóż typowy słoik w tych krótkich chwilach, kiedy powraca do swojej macierzy będzie opowiadał tylko i wyłącznie o Warszawie. Słowo "Warszawa" będzie użyte co kilkanaście sekund i będzie odmieniane przez wszystkie przypadki (łącznie z wołaczem: O! Warszawo!). Dla słoika stolica jest cudem, rajem, Arkadią (nomen omen), pępkiem świata, podczas gdy cała reszta to zacofana prowincja, dlatego typowy słoik czuje się jak misjonarz, który niesie światło postępu na prowincję.

Drodzy Warszawiacy! Nie patrzcie wilkiem na słoiki. Nikt nie opowiada o stolicy inaczej niż w superlatywach, tylko oni. Doceńcie to!

Słoik na każdym kroku będzie podkreślał jak cudownie jest w Warszawie. Jakie piękne jest to miasto i jakie niesie możliwości pracy (zarobku), edukacji, rozrywki, leczenia się itd.

Wiem o tym, bo w ostatnim czasie spotkaliśmy się u teściów z bratem żony, który jest typowym słoikiem. Mieszka w stolicy "już" pięć lat i właśnie kupił tam mieszkanie. Oczywiście w misjonarskim uniesieniu non stop walił nam, zacofanym mieszkańcom prowincji warszawskim blaskiem po oczach. Dla nas po kilku godzinach było to żenujące, ale przez grzeczność słuchaliśmy go. Zmiany tematów niewiele dawały, bo po najdalej dwóch minutach wszyscy wracaliśmy do Warszawy.

W pewnym momencie przypomniał mi się stary #suchar:

Otóż zajączek wyjechał z lasu na studia do Warszawy. Kiedy wrócił na wakacje, odwiedził swojego znajomego, niedźwiedzia, który w lesie prowadził sklep.

Po chwili rozmowy zajączek postanowił zrobić zakupy, więc mówi:

- Daj mi, proszę ze trzy jabłka.

Niedźwiedź wybrał trzy najładniejsze, zważył, a kiedy je pakował, zajączek skomentował:

-Misiu! W Warszawie jabłka są taaaakie! - i łapkami zakreślił w powietrzu okrągły kształt wielkości piłki do koszykówki.

Niedźwiedź nie skomentował, a zajączek kupował dalej:

-Daj mi jeszcze ze trzy gruszki.

Miś wybrał, zważył, spakował, a zajączek skomentował:

-Misiu! Ale w Warszawie gruszki są taaaakie wieeelkie! - i łapkami narysował kształt gruszki, ale pięć razy większy.

Niedźwiedź się już mocno zdenerwował, ale nic nie powiedział.

-Daj mi jeszcze arbuza!

-Nie mam arbuza.

-Jak to? - zdziwił się zajączek - Nie ma? A co tam leży na półce?

! -Warszawski groszek!


Wszyscy się śmiali, było miło. Nawet później udało się nam pogadać o czym innym.

Historia ma jednak ciąg dalszy. Wczoraj sylwestra spędziliśmy na domówce u znajomych. Miał być też tam nasz brat - słoik z żoną. Dzień przed imprezą zrezygnowali, a ja później się dowiedziałem, że nie przyszli, bo są na mnie śmiertelnie obrażeni za ten dowcip. Wzięli go bardzo osobiście i się do mnie nie odzywają.

Normalnie co te słoiki, to ja nie wiem. Mogliby czasem wyjąć kija z tyłka...

#warszawa #sloiki #rodzina #truestory
  • 33
@brat_leminga: Chociaż mieszkam już 17 lat ~50km od Warszawy, to ludzie z mojego rodzinnego miasta wciąż mnie pytają jak tam w Warszawie, a ja od 17 lat tłumaczę jak debilom, że nie mieszkam w stolicy a rejestracja zaczynająca się na WW... to nie jest tylko Warszawa. Kiedy mieliśmy z kumplem wypadek kilka lat temu na mazurach, to w lokalnej gazecie napisali, że byliśmy z Warszawy bo WW na rejestracji.