Wpis z mikrobloga

Kochane Mirabelki i Mirki, raz jeszcze się przywitam oficjalnie. Po wielu latach obecności na wykopie,przeżywanych wspólnie chwilach radości, smutków, i wielu afer, najpierw biernie, potem już aktywniej, jako zarejestrowany użytkownik, parę miesięcy temu zdecydowałem się usunąć konto... nie tylko, żeby spróbować w końcu jak to jest (hehe), ale i myślałem, że dzięki temu będę miał trochę więcej czasu na pilne sprawy do załatwienia i ogarnięcia w życiu. Koniec końców Wykop ograniczyłem tylko w niewielkim stopniu, a przestałem tylko udzielać się na Mirko, które jest tym niesamowitym miejscem, gdzie można przeczytać różne historie, czasem śmieszne, czasem naprawdę straszne, czasem smutne - ale nierzadko z pierwszej ręki i zwykle w tym fajnym "gawędziarskim", kumpelskim stylu jaki tu panuje. Rozmowy i dyskusje jak przy piwku z dobrym znajomym...dlatego mirko jest takie fajne! Ale okej, przejdę teraz do rzeczy.

Od jakiegoś czasu na Głownej pojawiały się znaleziska o niejakim "szeryfie z BMW", które, przyznam, niespecjalnie śledziłem. Myślałem, że to po prostu jakieś kolejne drogowe chamisko, które wkurza zmotoryzowanych (ja mam dalej tylko kartę rowerową z podstawówki( ͡º ͜ʖ͡º) ). W życiu bym nie pomyślał, że to może mieć jakikolwiek związek ze mną. Wszystko się jednak zmieniło, kiedy pojawił się wykop, w którym był link do wpisu owego "Szeryfa" do postu dyr. poprawczaka. Spojrzałem na to zdjęcie i nagle.... BACH! Eksplozja #feels #gorzkiezale #sadstory z czasów gimbazy, a choć było to gruuubo ponad dekadę temu i już bliżej mi teraz do 30-stki, to dalej dźga mnie to w serducho. Pieprzona, niezagojona rana. Napisałem o tym w komentarzu pod wspomnianym znaleziskiem, ale tutaj może się trochę bardziej rozpiszę. Musiałem się z tym przespać trochę, a spałem przez to nienajlepiej. To będzie takie małe #truestory , chociaż to nie będzie pojedyńcze zdarzenie, a raczej opis tego co się generalnie działo. A działo się dużo i źle.

Bedąc małym gówniakiem byłem poddany temu wielkiemu eksperymentowi reformy szkolnictwa. Nazywano wtedy nasze roczniki "królikami doświadczalnymi", bo mieliśmy być żywym papierkiem lakmusowym tego, jak sprawdza się nowy system, w którym pojawiły się gimnazja. Eh, i co tu dużo gadać... to było istne piekło. Piekło w kolorze starej cegły, z której zbudowany był ten przybytek dla młodej bandyterki. Jedna z pierwszych dużych przerw - wysoki, chudy chłopak ochrzony przez rycerzy adidasa mianem "Szopena" ze względu na jego dłuższe włosy (a takie coś to już było w tamtym czasie nie do zaakcptowania dla żulerki!), wychodząc na boisko został otoczony przez paru typków. Grupka sie powiększała, z okolicznych blokowisk zaczęła spływać strumieniami dalsza intelektualna i kulturowa breja wygolona na łyso. W oka mgnieniu wokół niego było gdzieś na oko ze 20 osób, jak nie więcej. I w tym momencie zaczął się festiwal ludzkiego zochydzenia. Zaczęli na niego pluć i podcinać mu nogi,ale tak, żeby tylko tracił równowagę. Pluli, wzbierali kolejne dawki flegmy głośno charcząc, żeby było jej jak najwięcej i wszystko wyrzucali na jego twarz. Włosy mu się lepiłu, z rękawów ściekało...gdy próbował się zasłaniać, dostawał strzały...miał to godnie znosić - tak widać zadecydowano. Kiedy komuś brakło śliny, to schodził w tył i na jego miejsce przychodził kolejny dres, jeden z tamtejszych kapo, gdyż cała szkoła była niejako "zarządzana" przez nastoletnią chuliganerkę. Reszta "normalnych" uczniów..albo stawała sie ich "niemymi" kolegami, tzn. zaczynali palić, żeby być zaakceptowanym, śmiac się z ich wybryków (choć w ich nie uczestnicząc). albo sama sie staczała, albo była ofiarami. Ja wybrałem jeszcze inną opcję - opcję niebycia. Dziwny stan, okupiony samozatraceniem. Jak gwałt na duszy. Szarość, wielka szarość. A nauczyciele? Albo nie wiedzieli, albo sami byli ofiarami (Polonistka nazywana od "#!$%@?" na zajęciach, obrzucanie jej długopisami, mnich, który po każdym przejściu przez korytarz wchodził do klasy z oplutymi plecami na swoim brązowym habicie...słowo daję...). Niektórzy znowu, jak sami uczniowie, próbowali żyć w komitywie dresiarnią, niewidząc niektórych rzeczy. A dyrektor? Mijając salę gimnastyczną, która była spalona przez wychowanków, przez co trzeba było ćwiczyć na korytarzu szkolnym lub na auli (tak!) widniał napis: " to półpedał". Każdy wiedział o co chodzi. On sam był zaś bardzo efemeryczną postacią zamkniętą za grubymi drzwiami gabinetu. I co rano dawanie bułek biedniejszym dzieciakom, podczas której na parterze było zagęszczenie łysej masy...schody z dwóch stron budynku i taktyka którymi iśc...szedłeś złą stroną - uderzenia, wyzwiska od penerstwa itd. Jak już był strzał, kop w plecy, w szyję, to nie daj boże nie spojrzeć ani nic (sam to odkryłem) - bo wtedy Cię zapamiętali i nie dawali żyć aż sam wewnętrznie nie umarłeś.

Szatnia była w podziemiach. Schodziło się schodami w dół, na górze to pomieszczenie było zamykane kratami. Pamiętam jak nieraz wrzucali do środka gaz łzawiący. ludzie stłoczeni na małej przestrzeni, a na górze....dresiarnia przytrzymująca kraty, aby ludzie nie mogli uciec. Piękne czasy.

Wchodzenie do budynku mijając osmolony kikut sali gimnastycznej... znowu taktyka jak na wojnie, bo to była wojna. Ogniste punkciki w czarnej bramie - znaczy się są ninja w bramie. i zaciskanie zebów, aby nic się nie stało. Najlepiej było poczekac chwilę, jak do środka będzie wchodzić większa grupa, można było wejśc z nią, wtedy prawdopodobieństwo dostania w łeb się rozkładało...ale i tak najgorsze było to, by nie zostać zapamiętanym. Z wychodzeniem na dużą przerwę to samo - ludzie się tłoczą, a ja sumuje, odejmuję...ta sama gra co zawsze, tylko liczby się zmieniały. Każdego dnia co n-ta osoba z łokcia w łeb. No to patrzę ile osób przede mna, jak to wychodzi...

WFy. Najgorzej jak były łączone z inną klasą, Najgorzej jak jeszcze przychodziła na zajęcia chuliganerka, która chciała pograć w nogę a uciekła z zajęć. Tak dostawali pozwolenie na grę z nami. Oplute buty, plecaki, zastraszanie podczas przebierania, wybieranie na chybił trafił losowej osoby z przebierających się i obrzucanie go wyzwiskami, "liścmi", ku uciesze publiki.

A Pan Daniel... wówczas pseudonim "Piesek", jeden z najbardziej okrutnych bydlaków i oprawców. Pamiętam go, co robił innym, co robił mi. Nie zapomnę. Tych wyzwisk, kopów, uderzeń. Każdy dzień to był horror. Dzięki bogu nie chodził za często do szkoły, ale jak już był... Koszulka HWDP (tak to pisali wtedy, w ogóle to hasło to była nowość wtedy), białe skarpetki naciągnięte na spodnie dresowe. Każdy był "sprzedawczykiem i kolegą Policji", każdemu "łochowi" i "cwelowi", "#!$%@?" kop (bardzo lubił kopać). Niewysoki, krępy typ o małych, czerwonych oczkach jak u świnki. Takim go zapamiętałem. I wchodząc na mój kochany wykop to całe gówno, które się za mną ciągnie znowu odżyło.

#!$%@?.

#patologiazewsi #patologiazmiasta #poznan #polska #aferasebixowa #szeryfzbmw
  • 109
@BorowyDziad: UWAGA UWAGA - tez skonczylem Jedynke i tez pamietam jak bylo. Nie bede wymienial ludzi nawet z ksyw, ale ja to inaczej widzialem. Chuliganerka byla, ale tak naprawde w tamtych czasach liczylo sie to jaki byles dobry w pilke albo inne sporty. Respekt mozna bylo zdobyc na dwa sposoby. 1. Chuliganisz i zostawales zaakceptowany za akcje. 2. Sposob dobrze gralec w noge na wf, przychodziles pozniej na sks i grales
@Crisu: ale musisz przyznac, ze gdyby takie sebki w odpowiedniej chwili reagowaly, to pokazmorde i wykopgonewild mialoby jakis poziom. Wy naprawde myslicie, ze typ sie uwzial na marcina za udostepnienie filmu na wykopie?
@BorowyDziad: UWAGA UWAGA - tez skonczylem Jedynke i tez pamietam jak bylo. Nie bede wymienial ludzi nawet z ksyw bo i po co. Chuliganerka byla, ale tak naprawde w tamtych czasach liczylo sie to jaki byles dobry w pilke albo inne sporty. Respekt mozna bylo zdobyc na dwa sposoby. 1. Chuliganisz i zostawales zaakceptowany za akcje. 2. Sposob dobrze gralec w noge na wf, przychodziles pozniej na sks i grales w
@BorowyDziad: @Kenda: #!$%@?ąc od tego co pisze OP to nie wiem skąd takie przeświadczenie, że to gimnazjum stworzyło taką patologię?. Co wy myślicie, że normalni ludzie przyszli do "gimnazjum" i stali się patusami. Nie kumam tego o co niektórym chodzi z tą gimbazą. Sam byłem tym królikiem doświadczalnym i reforma szkolnictwa nie wiele zmieniła w tej kwestii bo po prostu nadal ci sami ludzie chodzili do tej samej szkoły, tylko
@izsaj: Pewnie. Sam chodziłem do podstawówki, gdzie były jeszcze klasy siódme i ósme, czyli starszaków. I też była patologia... z tym, że w środowisku szkoły podstawowej ona się w niemałym stopniu rozmywała. Ci sami nauczyciele od lat, którzy znali tych nastolatków od małego gówniaka, i która to patolka miała już wdrukowane, że to jest ktoś "większy", przez te wszystkie lata też trójkat rodzice-dzieci/patola-nauczyciele był dosyć kameralny. Każdy każdego znał od lat,
@wojna: @BorowyDziad: Jeśli ktoś był gnębiony mocno, nie miał życia przez to to i wieku 50 lat będzie to pamiętał.

''Zespół stresu pourazowego, zaburzenie stresowe pourazowe (ang. posttraumatic stress disorder, PTSD) – zaburzenie psychiczne będące formą reakcji na skrajnie stresujące wydarzenie (traumę), które przekracza zdolności danej osoby do radzenia sobie i adaptacji. Pośród tego rodzaju wydarzeń wymienić można działania wojenne, katastrofy, kataklizmy żywiołowe, wypadki komunikacyjne, bycie ofiarą napaści, gwałtu, uprowadzenia,
@Fichtner: Zgadzam się co do tej listy "osiągnięć", dzięki którym szansa na przetrwanie się zwiększała, tj. samym bycie młodocianym bandytą i gra w piłkę. Dodałbym jeszcze jedno - publiczne okazywanie uznania i poklask dla tej perfidii jaka tam się działa. Wspólne żarty z ówczesnymi patusami, oklaskiwanie ich zachowań, śmianie się, kiedy robili komuś krzywdę. Bycie publiką dla tego chorego show, przez co też utrzymywało się ten cały system. I teraz, bardziej