Wpis z mikrobloga

Miałem pewnego dobrego znajomego któremu na imię było Michał. Wychowaliśmy się na tym samym osiedlu, często razem kopaliśmy piłkę i uczestniczyliśmy w różnych osiedlowych akcjach. Pewnego dnia Michał się wyprowadził i tyle żem go widział. Po piętnastu latach (kiedy uświadomiłem sobie że #!$%@?łem swoją edukację, a rodzice chcą mnie #!$%@?ć z mieszkania) siedziałem przed kompem i scrollowałem oferty pracy na olxie w poszukiwaniu, o dziwo, pracy. Jedna oferta gorsza od drugiej, kopanie rowów lub pomocnik murarza. To nie dla mnie. Jednak to był chyba mój szczęśliwy poranek gdyż wpadła mi w oko całkiem przyzwoita oferta. Robota niezbyt odpowiedzialna, skoś trawę, wyrzuć śmieci, zamieć podjazd i takie tam. Miejsce całkiem ekskluzywne bo czterogwiazdkowy hotel na obrzeżach miasta. Nie musiałem się długo zastanawiać, zadzwoniłem tam od razu i umówiłem się na rozmowę kwalifikacyjną.

Następnego dnia lekko po godzinie dziewiątej rano stałem przed wejściem do hotelu. Czułem że to jest dzień kiedy w końcu rodzice się ode mnie odczepią i zacznę jakoś wychodzić na prostą. Może najpierw jakiś wynajem albo samochód w okolicach pięciu tysięcy złotych. Zobaczymy. Na razie muszę przejść przez rozmowę kwalifikacyjną. Zrobiłem pierwszy krok do przodu i nagle poczułem lekkie szarpnięcie za ramię.

- Piotrek, to ty?

Odwróciłem się i ujrzałem Michała. Już nie tego który miał niecałe metr sześćdziesiąt wzrostu i bazarową koszulkę AC Milanu. To był nowy Michał, jego nowa wersja. Miał spokojnie metr osiemdziesiąt parę, okulary przeciwsłoneczne ze złotymi oprawkami, niebieską marynarkę i niedopiętą koszulę o błękitnym kolorze.

- T-tak. Cześć, Michał?
- Dobrze cię widzieć po tylu latach. Ty tutaj w gości?
- Ee, nie do końca. Na rozmowę kwalifikacyjną idę.
- Rozmowę? Na jakie stanowisko? – Michał zdjął okulary i zmarszczył brwi. Zajrzałem mu głęboko w oczy i dostrzegłem w nich błysk złowrogości choć głos sugerował coś zupełnie odmiennego.
- Uh, nic specjalnego. Ciecia szukają.
- No to powodzenia! – uśmiechnął się, klepnął mnie po ramieniu i założył z powrotem okulary. Zrobił krok w bok i poszedł w stronę hotelu w ogóle nie odwracając się za siebie. Zupełnie ominął mnie jak śmiecia i do tego jeszcze ten uśmiech pełen pogardy. Zniknął w hotelowych drzwiach zostawiając mnie sam na sam z własnymi myślami. Dzień się zapowiadał pięknie, a jeszcze nie zdążyłem rozpocząć rozmowy kwalifikacyjnej i już mam co do niej mnóstwo wątpliwości. Że też wtedy musiałem go spotkać. Nawet już nie chodzi o samo spotkanie, a o zachowanie Michała. No i kto do cholery w ogóle przeprowadza rozmowy kwalifikacyjne na stanowisko ciecia? Chcę to robić i już, weźcie mnie albo kogoś innego i nie odstawiajmy szopki. Ale jednak rozmowa kwalifikacyjna musi być. No, trudno. Raz kozie śmierć.

Wszedłem do hotelu. Muszę przyznać że spodziewałem się czegoś lepszego, ale i tak nie jest źle. Stałem w przestronnym holu, po prawej stronie były skórzane fotele i sofa, a po lewej palarnia. Naprzeciwko wejścia była recepcja, a zamiast seksownej recepcjonistki stał łysiejący gość przed pięćdziesiątką. Zamiast pójść w jego stronę zrobiłem skok w lewo, do palarni. Nie mogłem wytrzymać napięcia więc musiałem się jakoś odprężyć. Choć kiedyś w necie czytałem że napięcie wynika głównie z zapotrzebowania na nikotynę, a silna wola to tak naprawdę urban legend gdyż nawet ludzie sukcesu nie potrafią rzucić tego nałogu. Ja nie jestem człowiekiem sukcesu więc tym bardziej. Tak więc wyciągnąłem z kieszeni pomiętą paczkę Nevad czerwonych, złapałem za jednego z trzech ostatnich papierosów i odpaliłem zapalniczką która ledwo paliła. Jeszcze poprzedniego dnia normalnie hulała, a wtedy zipiała jakby leciała na samych oparach. Co w tym dziwnego, nawet na zapalniczkach cię oskubią, taki pazerny naród. Zaciągnąłem się na szybko dwa razy wypuszczając dym przez nozdrza. Z każdym kolejnym, głębokim zaciągnięciem filtr stawał się coraz miększy, a przy ostatnim zaciągnięciu był jak naleśnik i parzył w usta. Dogasiłem peta o popielniczkę czując całkowite odprężenie. Nie wiem co bardziej mnie odprężyło, czy dawka nikotyny czy narzekanie na zapalniczkę z osiedlowego sklepu. Wyszedłem z palarni i kierując się w stronę recepcji zacząłem przeczuwać że jednak ten pet mógł poczekać aż będę po rozmowie kwalifikacyjnej. W końcu jebiąc jak popielniczka raczej nie wywarłbym dobrego wrażenia i do tego nie miałem niczego przy sobie co mogłoby choć trochę zniwelować ten zapach. Ba, nie miałem nawet wody żeby przepłukać gardło i odczuwałem wewnętrzną torturę przełykając ślinę o gorzkim smaku.

- Dzień dobry – odezwałem się podchodząc do recepcji.
- Witamy w hotelu Paradise, czym mogę służyć? – Odezwał się łysiejący recepcjonista.
- Przyszedłem w sprawię rozmowy o pracę, byłem umówiony na wpół do dziesiątej… Na stanowisko sprzątacza.
- Ah, proszę za mną.

Recepcjonista prawie dosłownie wyskoczył zza lady i zaczął gnać na drugi koniec holu. Poderwałem się za nim najszybciej jak mogłem. Ciężko było, już miałem zapytać czy czasem nie jest spokrewniony z Korzeniowskim. Pierwsze drzwi, drugie drzwi i długie korytarze morderczego chodu. Wtedy zdecydowanie żałowałem tego papierosa, kondycja już nie ta co za gówniarza i do tego ta susza w gardle która sprawiała że przy każdej próbie przełknięcia śliny czułem jakby coś miało mi tam pęknąć. Nagle recepcjonista się zatrzymuje i mówi:

- Proszę tu siąść, za chwilę ktoś po pana wyjdzie z tych drzwi naprzeciwko.

Szybko się odwrócił i zaczął swoim chodem wracać na swoje stanowisko pracy. Zdążyłem szybko rzucić wzrokiem na zegarek i zauważyłem że mam jeszcze osiem minut do rozmowy. Głośnym głosem, czując ból w gardle, odezwałem się do oddalającego się recepcjonisty.

- Przepraszam, gdzie jest toaleta?

Recepcjonista momentalnie się odwrócił, wskazał ręką na koniec korytarza i powiedział:

- Na końcu korytarza, drzwi po prawej.

Odwrócił się tak samo szybko jak wcześniej i za dwie sekundy zniknął za rogiem. Ja z kolei ruszyłem w stronę końca korytarza. Mijałem drzwi, lecz nie były to drzwi do hotelowych pokoi, bardziej wyglądało to jak gabinety. Miały ramę o szerokości około piętnastu centymetrów a w środku były wypełnione mlecznym szkłem. Zresztą, mniejsza o te drzwi, coraz bardziej pragnąłem się dostać do łazienki. Gdy w końcu znalazłem się w łazience i pierwsze co zrobiłem to dobiegłem do umywalki. Odkręciłem kran i zacząłem pić bieżącą wodę dużymi łykami. Ale to była ulga. Przemyłem jeszcze twarz i wytarłem ją papierowymi ręcznikami przeglądając się w lusterku. Poprawiłem na szybko fryzurę i wróciłem na miejsce w którym kazał mi siedzieć łysiejący recepcjonista. Nie musiałem długo czekać, po niecałych trzech minutach zza drzwi wychynęła blondynka ubrana w czarną spódniczkę do kolan i białą koszulkę. Włosy miała uwiązane w kok, a usta pomalowane na czerwono. Gdyby nie wiek, a wyglądała na czterdziestkę, to mogłaby być mokrym marzeniem niejednego chłopca i mężczyzny. Ale w sumie są i tacy którzy takie milfetki lubią, o gustach się nie decyduje. Kobieta spojrzała na mnie i z uśmiechem oznajmiła że jej szef już na mnie czeka i żebym wchodził. Wszedłem do pokoju, a blondynka wskazała mi drzwi po prawej. Rany, te jej perfumy, gdyby nie ten papieros to może bym odgadł co to był za zapach. Zbliżając się do drzwi za którymi czekała mnie rozmowa kwalifikacyjna rozmyślałem o zapachu perfum, głupie, nie?

CD nastąpi jak będzie sens.


#tworczoscwlasna #pisarstwo
  • 7