Wpis z mikrobloga

Drogie Mirki.
Tydzień temu przedwcześnie wróciłem z progarmu Work&Travel w Arizonie. Miałem tam przebywać do końca wakacji, do 3 września ale się popsuło. Chciałem gdzieś się o tym wygadać i ogólnie zapytać co o tym sądzicie, bo mi to #!$%@?ło mózg to końca co się #!$%@?ło. Nie wiem, czy miałem pecha, czy po prostu mnie oszukano. Ale od początku.

W marcu, gdy skończyła mi się sesja (pierwsza sesja pierwszy rok), na wydział podbiło parę osób z propozycją pracy w USA. Mieli broszury, plakietki. Uznałem że czemu nie, pójdę na miting, co skisnę to moje. Minęło parę miesięcy i pod koniec maja pakowałem się na wylot ( ͡º ͜ʖ͡º) Ogólnie to praca miała polegać na tym, że będę sobie sprzedawał ksiązki od Southwestern Advantage od drzwi do drzwi. Takie zwykłe książki dla dzieci, z obrazkami, szkolne itd. Generalnie w zestawach po od 150 do 700 dolców jeden. Tak więc najpierw mieliśmy szkołę z coachingiem, takie brednie o opuszczaniu strefy komfortu, pracą nad sobą, dawania wszystkiego z siebie itd. Tak więc wyprali nam mózgi.
Tydzień pobytu w Nashville, TN na tzw Sales School i wysłali nas do Phoenix, AZ. Generalnie to w programie brało udział cholernie dużo ludzi, jakieś 1000 studentów z USA i Europy. Ale że Arizona do najchłodniejszych stanów nie należy, pizgało 50 stopni Celsjusza. Parę koleżanek traciło przytomność od słońca. Mieszkańcy miasta nie wychodzili na dwór, a my 12 godzin dziennie, 6 dni w tygodniu mieliśmy #!$%@?ć i sprzedawać od drzwi do drzwi (ze skutecznością mniejszą niż 2%). Płaca? Żadna, teoretycznie mieliśmy zgarniać 40% z tego co sprzedamy ale jak nic nie sprzedasz to płacisz ze swoich. Sam lot, hotel, wyżywienie i masa innych płatności były pokrywane przeze mnie (wspieranego przez rodzinę) z nadzieją, że się odkuję. Było parę osób z "tym czymś" i sprzedawali kilka zestawów dziennie, więc coś tam zarabiali. Ja niestety miałem mniej szczęścia i sprzedałem o wiele mniej zestawów, przez co wiele nie zyskałem. Po kilku tygodniach mój menadżer zadzwonił i zasugerował, że powinienem zmienić pracę na coś łatwiejszego.
Uznałem że spoko, nic nie będzie gorsze od tego co robiłem. Problem z tym, że bez samochodu, znajomości nie da się tam pracować gdziekolwiek za te symboliczne 8 dolarów. Miałem też opcję do zwrócenia się o pracę do "sponsora programu", GEC. Tamci owszem, zaoferowali pomoc. Pracę w Kolorado albo na Florydzie. A bilet to 300 dolców, zamieszkanie kolejne 525 bez możliwości swobodnego wyboru. Moi rodzice w końcu stracili cierpliwość i kazali wracać. W końcu to oni opłacali mi wyjazd, ich wola.
Tak więc przed wyjazdem rozmawiałem wiele z Bartkiem, Polakiem mieszkającym w Arizonie od wielu lat, u którego cudem znalazłem pokój do wynajęcia. Bart w ogóle to uważał, że takiej jazdy na oczy nie widział, że nie mam płaconej stawki minimalnej i żyję za friko i pracuję tyle tygodni (prawie 2 miesiące) i nikt się mną nie interesuje. Sprawdził przepisy Departamentu Stanu, skontaktował się ze swoim adwokatem i z tego co twierdzą, firma jest mi winna zapłacić co najmniej $2000 za pobyt i pracę, jaką pełniłem w pocie czoła, 12 godzin dziennie, w 50 stopniowym słońcu, z 5 kg plecakiem z próbkami na rowerze, po ^30 km dziennie, odwiedzając jakieś 100 rodzin. Też dziennie.
Wróciłem do Polski i dziś wieczór otrzymałem od niego maila, że Departament Stanu jest zainteresowany sprawą, a szczególnie tym, ze nie mieliśmy udostępnionej Social Security Card, która jest ichniejszym NIP-em, bez czego praca a szczególnie odprowadzanie podatków od sprzedanego towaru jest przestępstwem.
Teraz nie wiem, czy iść z nimi na współpracę i walczyć z tą firmą. W końcu wielu moich dobrych znajomych nadal tam pracuje, pomimo, że są za przeproszeniem rżnięci w dupę przez firmę, nie chcę im się narażać. Sam też nie wiem jakie będą efekty tego postepowania. Co sądzicie?

Załączam wiadomość od Departamentu Stanu, skierowana jest do skargi jaką napisał ten Polak, Bartek, u którego mieszkałem.

SlenderCzester - Drogie Mirki. 
Tydzień temu przedwcześnie wróciłem z progarmu Work&...

źródło: comment_AGY4IDZVaHJ0KnwafSkno0dwy91hFfU7.jpg

Pobierz
  • 8
@SlenderCzester: stary, wydymali Cię na (relatywnie) gruby hajs, dymają Twoich ziomków a Ty nie chcesz po prostu odebrać swojego? Może jeszcze napisz maila z podziękowaniami do tego Southwestern za piękne dymanko, a Departament Stanu USA #!$%@? za wtrącanie nosa w nieswoje sprawy ( ͡° ͜ʖ ͡°) Odkładając na bok ironię, to zwyczajnie walcz o swoje, nie odpuszczaj #!$%@?, takie firmy krzaki są wypłacalne, ale żerują na tym,
@SlenderCzester:
Na Twoim miejscu nie #!$%@? sie w tancu. Rozumiem, jakby jakis Janusz wydymał Cie na 2 dni roboty. Ale 2 miesiace to juz jest regularna praca, za ktora nalezy Ci sie kasa. Od tego sa takie urzedy jak w zalaczniku aby walczyc o swoje. Zas swoim znajomym za duzo przykrosci nie zrobisz, jesli sie dowiedza, ze nagle jakas kasa im sie nalezy:)
@SlenderCzester: Hej tez bylem na W&T i z tego co wiem to SN jest wymagany przy wszelkich formach pracy przy tym typie wizy jesli mialbys kontrole policyjna albo ktos by sie czepil to mialbys ekstradycje jak w banku - taktyk jak sie spawa rozwinela :)
@SlenderCzester: jak uslyszalem ze mam lazic po chatach i wciskac ksiazki i ile moj zarobek zalezy od sprzedazy to #!$%@? :D i jeszcze te studenciakiz przyklejonym usmiechem mowiace jaka to super sprawa XD Czulem sie jak emeryt na prezentacji garnkow