Wpis z mikrobloga

No to zaliczylem wczoraj #!$%@? na #wakacje ...

Z rodzinka wypozyczylismy rowery w Rowach w jednej z kilku wypozyczalni. Pierwszy i ostatni raz. Cena nawet dogodna, 7 cebulionow za godzine, nie zbiedniejemy.
Facet wybral dla nas rowery, co bysmy mogli przejechac sie po SPN, bo pogoda do plazowania nie bardzo - cieplo, ale wietrznie i zanosi sie ze popada. Po wpisaniu na liste i okresleniu godziny (panienka wpisala 13:45 "dla zaokraglenia", byla 13:49, przymknalem oko) facet nagle oprzytomnial, ze nalezy nasmarowac we wszystkich trzech rowerach lancuchy. Wczesniej oczywiscie na to nie wpadl. Ale co tam, wzruszeni troska, wsiadamy.

Poki dralowalismy po miescie, bylo ok, wjezdzamy do lasu, a przy moim amortyzatory piszcza jak zarzynane prosie.. Dodatkowo cos mi nie pasuje kierownica, niewygodna jak diabli, szybki porownawczyrzut oka - za mala, jak od rowerka komunijnego, nie w sposob chwycic jej wygodnie lawirujac miedzy kaluzami blotnymi.. Po godzinie zaczelo lac, kaluze przybraly postac jeziora i wycieczka przerodzila sie w walke o przetrwanie na blotnych bagnach. Nie ma co, wracamy.

Z racji tego, ze powrot zajal nam tyle samo czasu, obliczylem w myslach, ze zaplacimy 3x7 pln x2 = circa 42zl, a wiec za wyplacona stowke jeszcze skoczymy na obiad. Nic z tego.

Zajezdamy na miejsce, szybki rzut oka na zegarek - elegancko zdazylismy. Ale pani poprosila o wprowadzenie rowerow do "myjni", (w tym czasie szef byl zajety dokrecaniem koszykow do rowerow kolejnych frajerow, oczywiscie grubo po czasie wpisanym w zeszycie, bo ze srubokretem radzil sobie podobnie jak moj pies..) i wreszcie podchodzrmy zaplacic.

Niespodzianka - jest 15:52.. o SIEDEM minut przekroczony czas, zbrodnia! Panienka robi kwasna mine i pyta szefa co robic. Co odpowiada Janusz #!$%@? biznesu? "Jak to co? Do przodu!, nowa godzina sie zaczela".

Nie liczy sie #!$%@? to, ze wpisali "zaokraglona" godzine, ze pedal przygotowywal rowery do jazdy, ze wprowadzalem do myjni i czekalem az panienka usiadzie na dupie, otworzy zeszyt i znajdzie moje nazwisko (miala z tym problemy). Mam za te czynnosci zaplacic jakbym caly czas jezdzil! Pol biedy, gdybym wypozyczyl jeden, 7 zlotych to jak napiwek, ale 21?

Nie unosilem glosu, tylko zasugerowalem, ze chyba sobie leca w #!$%@?, to babka policzyla TYLKO za pol godziny, ale dala mi do zrozumienia, ze lepiej zeby szef nie widzial. Widocznie to norma w tym przybytku. Nie mialem co sie klocic, bo nie majac odliczonej kwoty, wydala reszte, trzasnela kasetka i "do widzenia".

#!$%@? Janusze biznesu, najprawdopodobniej kradzione czesci i rowery (kazda czesc z innej parafii, rower meski Genesis, kierownica od jakiegos malenstwa i siodelko Scott na przyklad, do tego nieczytelne, spolerowane lub poprzebijane numery ramy, sprawdzilem z ciekawosci) i jeszcze do tego takie walki.

P.S. #!$%@? podszedlem do pobliskiej knajpy na makaron. Na wynos, bo nie lubie jesc w scisku a tam byl wyjatkowy. Za 34zl dostalem dwie porcje, sporo, ale do przyjecia. Glodny jak wilk otwieram pudelko w pokoju a tam w kazdym po 100 gram przesolonego makaronu ze szpinakiem! Jak sie tym #!$%@? najesc? Co jest nie tak z tym miastem...?

#truestory #rowy #wakacje2016
  • 6