Wpis z mikrobloga

Sierpień, 2036.

Chciałem zacząć od "pamiętam to jak dziś" ale przypomniałem sobie, że z kogo bym nie spytał z tych co przeżyli, każdy tak to pamięta.
Mimo, że minęło już 15 lat, każdy pamięta dzień w którym #!$%@?ł się ten nasz piękny domek z kart.
Każdy trochę inaczej - bo też działo się tyle w krótkim czasie, że ludziom ciężko wskazać ten dokładny moment kiedy "TO" stało się dla nich jasne. To ciekawe, jak długo człowiek jest w stanie odsuwać od siebie prawdę i szukać pocieszenia w iluzji, stojąc w obliczu ewidentnych faktów. Przez ładne kilkanaście godzin cały kraj gadał o "zamachach", "atakach", "wydarzeniach", ale wszyscy bali się jednego słowa, jedynego które właściwie określało nową sytuacje.

Wojna.

Co zabawne, ja o wojnie w zasadzie dowiedziałem się z Wykopu. Nie, nie było wykopu z płomyczkiem na głównej. Po prostu - Wykop nie działał.
Byłem na spacerze z dziewczyną w lesie. Jak zwykle kompulsywnie sięgnąłem po telefon żeby sprawdzić czy aby na pewno w ciągu ostatnich 3 minut odkąd zrobiłem to ostatnio na Wykopku nie pojawiło się coś niezwykle istotnego i absolutnie kluczowego dla mojego istnienia. A tu dupa - server error (tak, wtedy errory były po angielsku!). Zerknąłem na Facebook - dupa. Instagram, to samo. Spytałem dziewczynę czy ma net - u niej też cisza. Pamiętam, że nie przejąłem się jakoś bardzo, ale poczułem delikatny niepokój - w końcu, dwaj różni operatorzy i w obu awaria?
Ten las był pod jedną z najbardziej wtedy zaludnionej dzielnicy Warszawy, więc w niedziele były tam tłumy, które zagęszczały się przy głównych traktach. I tak sobie szliśmy w kierunku wyjścia gdy ludzie zaczęli zachowywać się dziwnie. Pod lasem, wokół radiowozu gromadził się tłum. Policjant krzyczał przez megafon o "zagrożeniu terrorystycznym" i ale po chwili zagłuszyły go syreny. Wtedy po raz pierwszy poczułem ten dziwny strach, który przez nastęne lata towarzyszył mi niemal codziennie.

*

Gdy teraz sobie o tym myśle to łapie się za głowę, że nikt tego nie przewidział. To znaczy- sporo fatalistów i, jak wtedy myśleliśmy, wariatów ostrzegało, ale nie tylko oni - poważani analitycy niekiedy pisali chłodno, merytorycznie, że nie jest dobrze i lepiej nie będzie. Ale, kto by się przejmował.
Pamiętam jak mi gdzieś mignął taki artykuł "Magazyn broni islamskich bojowników znaleziony w Niemczech".
Że gdzieś tam w Nadrenii znaleziono magazyn w którym było wszystko - i kilkaset kałasznikowów i granatniki przeciwpancerne. Komentarz redacji był taki że to na przemyt do Syrii. Do Syrii? Już wtedy brzmiało to dziwnie. Po cholere sprowadzać karabiny do Syrii z Niemiec gdy można je na miejscu czy obok w Afganistanie kupić na bazarze za 50 dolców?
Tego rodzaju newsy pojawiały się regularnie. Tu magazyn, tam skrzynka RPG we Francji, ale nikomu nie wydało się to jakoś straszliwie alarmujące.
Do dnia w którym dziesięc tysięcy uzbrojonych po zęby #!$%@?ów wyszło na ulice Paryża, Marsylii i zaczęło zabijać ludzi. Gdy do Watykanu wjechało ciężarówkami kilkaset typa, wyciągneli za nogi papieża w łóżka i #!$%@? mu łeb. Gdy w Londynie (gdzie tak poradzili sobie najlepiej) w samym metrze zginęło ponad pięć tysięcy osób a w Luton zestrzelili z "Igły" Wizzaira z Rygi po czym wystrzelali połowe ludzi na lotnisku. Gdy w Brukseli wojsko musiało czołgami rozwalić Europarlament, bo antyterroryści nie poradzą, gdy terrorystów (wtedy jeszcze nikt nie nazywał ich separatystami) w budynku jest więcej niż funkcjonariuszy w okół. I tak lepiej niż we Francji, gdzie to czołgi strzelały do cywili, bo kilka przeszło na stronę terrorystów i zrobiło sobie GTA na autostradzie
Do dziś nie rozumiem - są przecież artykuły z tamtych lat gdzie ktoś tam mimochodem wspomina że w sumie to we francuskiej armii jest więcej muzułmańskich kapelanów niż katolickich, bo jak to zwykle bywa do armii garną się młodzi i biedni, czytaj - muzułmanie. Artykuł obok "Mniej niż 10% muzułmańskich nastolatków czuje się francuzami". No to jak wybiła godzina zero to za kogo mieli się bić?
W ciągu jednego dnia ulice największych europejskich miast zaczęły wyglądać jak Aleppo (no, Marsylia czy Blackburn to bardziej jak Stalingrad).
Dla nas oznaczało to dwie rzeczy.
Jedna - że jednak czasem fajnie być homogenicznym krajem.
Druga - że nikt nam nie przyjdzie na pomoc.

*
Czasem sobie zadaje pytanie, czy NATO by nam wtedy pomogło, nawet gdyby nic sie u nich nie działo, gdyby tamtego dnia ich kraje nie zamieniłty się w pola bitwy czy wręcz fronty wojny domowej. Czy ryzykowali by życie swoich żołnierzy, których zresztą mieli niewielu, żeby uratować nam tyłki. Wątpie. Ale w obliczu "tragicznych wydarzeń" nie mogli nam pomóc, nawet gdyby chcieli.

Putin rozegrał to doskonale. Do dziś niewiadomo czy byli dogadani z Erdoganem od początku, czy to przyszło potem, teraz to nieistotne. Patrzę na takie sprawy pod kątem starej rzymskiej zasady - 'kto skorzystał'. Wtedy skorzystali obaj.
Plan był prosty i efektywny. Erdogan napompował europę uchodźcami których potem wspólnie z Putinem uzbrajał, a ich agentura całe towarzystwo kontrolowała i odpowiednio indoktrynowała.
Erdogana krytykowano, że odrzuca dziedzictwo Ataturka, ale dla niego od Mustafy Kemala dużo ciekawszy był Sulejman Wspaniały. Współczesna mu Turcja była dla niego ogryzkiem, skrawkiem dawnej potęgi, a sam Ataturk człowiekiem który skundlił tysiącletnią potęge tworząc nieudolną kopię zachodu, który to i tak Turcją pogardzał i uważał za gorszą.
Putin doskonale to rozumiał, bo sam był postacią historyczną, zapatrzoną w chwalebną przeszłość. Pamiętam, że kiedyś ludzie mówili o Putinie, że ma sentyment do Związku Radzieckiego, że chce jego powrotu. To były bzdury, Putin zawsze chciałbyć nowym Piotrem Wielkim, nowym Aleksandrem. Imperatorem, cesarzem, a nie jakimś sekretarzem zacofanego, nieefektywnego politycznego kuriozum.
Islamu użyli dokładnie tak jak wiele lat wcześniej robili to Amerykanie - w Afganistanie, w Iraku, w Libii, w Pakistanie. I tak jak wtedy, prawdziwi decydenci mieli religie głęboko. Natomiast doceniali jej potęge w obszarze kontroli mas. Odpalając pożar w postaci setek tysięcy samobójców, sparaliżowali Europę. Wyłączyli ją z wojny, zanim wojna się zaczęła, robiąc tam taki burdel, że Amerykanie nawet nie wiedzieli jak pomóc. Pamiętacie te sznury samochodów w Niemczech, te tysiące ludzi uciekających do amerykanskich baz w Rammstein? Tyle było narzekania na jankesów, ale jak trwoga...

Gdy chłopaki Erdogana robiły rzeźnie na zachodzie, Ruscy weszli od wschodu.
Poszło szybko. Najpierw padł internet, telefony, kompletna blokada komunikacji, bankomaty i tak dalej. Około południa z Kalingradu nadleciały Iskandery, z Bałtyku Kalibry (to jak nikt jeszcze wtedy nie czaił co się dzieje świetnie pokazuje filmk na Youtube który ktoś tamtego dnia wrzucił, o tytule "Meteors over Poland!?".Zobaczcie, jeszcze powinien być, polecam sekcje komentarzy) i #!$%@?ęły po kolei w elektrownie w Kozienice, Rybnik, Bełchatów, Połaniec, rozwalając tamtejsze elektrownie. Poza Siekierkami ocalała chyba tylko ta w Białymstoku, no ale ona była im potrzebna.
Reszta rakiet walnęła w polskie bazy, zwłaszcza te lotnicze. Rząd musiał się czegoś spodziewać bo z naszych 48 F-16, 36 było akurat przypadkiem na manewrach nad morzem śródziemnym. Reszta poszła od piachu od razu wtedy, lub chwilę po starcie. W końcu, Rosjanie mieli niemal całą Polskę w zasięgu z własnych systemów przeciwlotniczych, te kilkaset samolotów które tu wysłali nie miało za wiele do roboty.
Pierwszych ruskich żołnierzy zobaczyłem jak lądowali na okęciu. Początkowo na spadochronach, potem sobie kulturalnie przylatywali samolotami, w pewnym momencie ich nawet kradzione Ryanairy przywoziły, bo Modlin zajęli tego samego dnia wieczorem.

Nasze wojska, jak było wiadomo wszystkim od dawna, były ulokowane na zachodzie. Śmieszne było to, że jak się zaczeli niemcy zaczęli strzelać z arabami to sporo naszych tam pojechało pomagać to ogarnąć ("Zaatakowano naszych sojusznikow!") a kilka godzin później musieli dymać z powrotem. Bez niemieckich kolegów, rzecz jasna. Armia liczyła wtedy oficjalnie zdaje się 150 000 żołnierzy plus z 30 tysięcy LARPowców z obrony terytorialnej. Jak się okazało, z tych 150 tysięcy takich co mieli karabin a nie teczkę było mniej niż 50, z czego połowę Ruscy pozamykali w bazach nalotami i desantami VDV. Dzielnie się chłopaki biły, ale zgodnie z rozkazami sztabu NATO kto mógł wycofywał się na zachod formować tam ową mityczną "Armię Europejską".
Amerykański kontyngent był akurat w większość 'wyrotowany'. Zostało kilkuset chłopa których zresztą natychmiast ewakuowano. Amerykanie kompletnie nie rozumieli naszej wizji heroizmu.
Chłopaki z Obrony Terytorialnej to była #!$%@? smutna historia. O ile wojsko po kilku dniach zrozumiało sytuacje i postanowiło nie ginąć bez sensu, o tyle tamte chłopaki długo jeszcze biegały po lasach i ginęły od kul wystrzeliwanych z odległych o kilometr helikopterów. Filmy na liveleaku widzieliście, cholernie przykry widok.

Rosjanie wjechali tutaj z Kalinigradu, Litwy i Białorusi, rozstawili swoje S-400 i inne zabawki w takiej ilości, że Amerykanie nie wysłali nawet AWACSA. Tak się zaczęło budowanie Nowego Porządku.

***

CDN

#tworczoscwlasna #historia #polityka #wojna

#bardzodziwnawojna
  • 5