Wpis z mikrobloga

@Berieh: LTE to najprawilniejszy odprysk działalności gości z DT, imho dorównujący ich najbardziej udanym płytom. Zawsze zastanawiałem się jak zaszeregować tą muzykę, bo progmetal wydaje mi się wybitnie krzywdzące w tym przypadku. Nowoczesne FUSION? Dla mnie to jest bezpośrednie nawiązanie do tego co kiedyś robili Return to Forever i Weather Report, The Mahavishnu Orchestra, rewelacyjna muzyka.
Co prawda czuję ją dość mocno "syntetycznie", bezemocjonalnie, co nie zmienia faktu, że trafia w
@inyourface: gwoli wyjaśnienia: użyłem takich a nie innych tagów tylko po to, żeby do kogokolwiek związanego z tematem ten post trafił. ;) Co do samej muzyki LTE - jest nieco bezemocjonalne. Jakkolwiek, uważam, że koncert, którego szukam pewne emocje przekazuje - przede wszystkim lekkość ducha Portnoya, Rudessa i Pettrucciego. ;)
Inni (choć nie ja w tym przypadku) uważają nawet wyższość LTE nad Dream Theater z powodu braku wokalu (a z bólem
@ObserwatorZmierzchu: ale przecież napisał, że posiada pirata, tu chodzi o fetysz tru fana, stan satysfakcji możliwy do osiągnięcia jedynie wchodząc w posiadanie 100% wydawnictw swojego ulubionego wykonawcy ;)

@beriah - przez bezemocjonalność muzy LTE miałem na myśli, nie tyle brak emocji muzyków (tutaj uważam, że jest dokładnie odwrotnie - zawsze byłem przekonany, że wygrywając te pasaże Petrucci ma szaloną radochę, patrząc na Mike'a nie można było wątpić w szczery fun jaki