Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Jestem wybiórczą sknerą.

Nie żałuję pieniędzy na rzeczy potrzebne i przydatne: sprzęt do pracy (komputery), ciuchy, buty. Natomiast bardzo trudno mi wydać pieniądze na zbytki: wycieczki i ogólnie wyjazdy, gry wideo. I wyposażenie domu. Kuchnia jest stara, ale działa, podobnie pralka. Remont tak samo, mieszkanie mogę pomalować, ale po cholerę remont, jak kuchnia i łazienka są przyzwoite, pokoje też w porządku.

Problem mam z dziewczyną. Jak się poznaliśmy, na pierwszej randce jej o tym powiedziałem. Że mam jakiś uraz do wydawania pieniędzy na zbytki. Wtedy bardzo jej się to podobało. Jesteśmy w związku już niecałe 4 lata, coś tam czasem marudziła, że chciałaby wyjechać albo że remont, ale nic poważnego.

Problem w tym, że ostatnio chciała na szybko skorzystać z komputera, a ja zostawiłem tam otwartą kartę z jednym z moich kont oszczędnościowych. Dosłownie wyszedłem do kibla, a jej nie chciało się iść do sypialni po swojego lapka i wzięła mój. A tam jeb, saldo wyświetlone.

O moich zarobkach nie wiedziała dokładnie nigdy, jak temat się pojawiał to albo ją zbywałem, że różnie, albo że czasem wychodzę powyżej średniej krajowej, a czasem nie. Przestała pytać po jakimś czasie.

No i po moim wyjściu z kibla inba, padło kilka nieprzyjemnych słów. Ona, że wszystko się w mieszkaniu rozpada i ogólnie syf i że jestem sknerą i dusi groszem. Ja na to, że nikt jej nie broni zarobić, kupić mieszkania albo domu i sobie go odstrzelić jak chce. Ona, że jestem kłamcą. Ja, że jak mnie pytała o zarobki na początku związku, to mówiłem prawdę, a później temat nie był poruszany konkretnie. W końcu powiedziała, że myliła się co do mnie i siedzi teraz w sypialni.

Naświetlę wam trochę sytuację. Telefon zmieniam, gdy stary przestaje normalnie funkcjonować. Przedłużam jego żywot rootem i cyanogenem. Jak kupiłem sobie tablet, to był on za 500 zł, a męczyłem się z decyzją chyba ze 3 miesiące. Dopiero jak stwierdziłem, że tablet zwiększa moją produktywność, stary dałem jej a sobie kupiłem porządny. Robię porządne zakupy do domu, mięsa i sery kupuję ze średniej półki, nigdy najtańsze. Ale do restauracji zaprosić mi się nie uśmiecha, robię to tylko na okazje typu rocznica, walentynki itp. Wychodzę z założenia, że możemy razem coś ugotować w domu, co nieraz robimy i jest przyjemnie.

Z drugiej strony wiem, że na ciuchach czy chociażby samochodzie nie warto oszczędzać, auto mam przyzwoite, ale przede wszystkim bezpieczne.

Jestem #!$%@?, bo jak mnie poznała, to moje oszczędzanie jej się podobało, uznawała to za coś bardzo odpowiedzialnego. A teraz, gdy od dłuższego czasu zarabiam naprawdę nieźle, nagle jej się to nie podoba jak się zorientowała ile mam. A ja #!$%@? oglądam czasem na wykopie tych ludzi potrzebujących na leczenie i praktycznie za każdym razem coś wpłacam. I gdyby jej się coś stało, to nawet bym się nie zastanawiał ani chwili, żeby jej pomóc jak tylko mogę, całymi swoimi pieniędzmi. Ale #!$%@? nie, bo mieszkanie jest niewyremontowane i bo ja wydaję na swoje zabawki - jakie #!$%@? zabawki, jak nawet kupna konsoli sobie odmawiam, chociaż bym pograł. Nawet kupna Wieśka sobie odmówiłem, bo chociaż chodziłby na moim sprzęcie bardzo dobrze, to wiem, że miałbym wyrzuty sumienia że marnuję czas i bym nie zagrał dłużej niż kilka godzin i przestał, tak jak z innymi grami.

Sam nie wiem. W sumie piszę to zamiast jej to powiedzieć, ale teraz jest obrażona. W moim rodzinnym domu się nie przelewało i moi rodzice naprawdę musieli liczyć się z pieniędzmi i jakikolwiek większy wydatek oznaczał miesiące oszczędzania. I chyba tak mi zostało.

Tak szczerze mówiąc sam zastanawiam się nad tym związkiem teraz. Normalnie układa się nam dobrze i to pierwsza poważniejsza kłótnia od dawna, ale jej tak wściekłej to chyba jeszcze jej nie widziałem. A ja sądzę, że ona powinna być dumna, że nie #!$%@? pieniędzy. Gdybym teraz nagle zachorował i nie mógł pracować, wystarczyłoby nam na długie lata życia. Ale nie #!$%@?, jesteśmy młodzi i zdrowi, to #!$%@? na lewo i prawo, a później się zobaczy.

Jestem #!$%@? i czuję, że nią gardzę. Oczywiście też kocham, ona jest wspaniałą, rozsądną, śliczną i inteligentną kobietą. I być może dlatego jestem tak rozczarowany jej zachowaniem teraz.

Jeśli ktoś ma ochotę napisać, że jestem sknerą, proszę bardzo, ale ja to wiem. Wiem, że mam blokadę przy wydawaniu pieniędzy na zbytki, nic na to nie poradzę, gdy się poznaliśmy już dawno o tym wiedziałem i jej powiedziałem i jak pisałem ona uznała to za przejaw odpowiedzialności i dojrzałości. A teraz foch. #!$%@? nienawidzę fochów.

Dla mnie jej zachowanie wydaje się absurdalne. Może jakieś #rozowepaski by się wypowiedziały jak to widzą? #logikarozowychpaskow

Z technicznych spraw, ona pracuje w biurze, zarabia niecałe 2000, wszystkie opłaty za mieszkanie robię ja, ona czasem zrobi małe zakupy, poza abonamentem za komórkę i siłownię z basenem nie ma żadnych stałych wydatków.

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: Asterling
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 27
@AnonimoweMirkoWyznania nie możesz sobie ustalić jakiegoś sensownego progu oszczędzania? Mam na myśli np. 50% pensji odkładasz na przyszłość, 30% to życie + opłaty, 10% to jakieś #!$%@?, restauracje, korzystanie z życia na bieżąco itp. , kolejne 10% to oszczędności na gry, smartfony i inne duperele które chciałbyś mieć ale zwykle sobie bez sensu odmawiasz. Oczywiście procenty wymyślone bez pokrycia bo to zależy od rzeczywistych zarobków i własnego uznania, ale mnie więcej taki
@AnonimoweMirkoWyznania: zanim się zlecą eksperci wytłumaczę o co jej chodzi - każda kobieta chce od mężczyzny poczucia bezpieczeństwa, także finansowego. Podobało jej się, że oszczędzasz, czyt. nie szastasz pieniędzmi jak debil tylko potrafisz oszczędzać. Ale teraz, gdy mieszkacie razem to ona chce, żebyś dbał o wasze gniazdko i dlatego awantura o remonty. Ona czuje się rozgoryczona, bo dowiedziała się, że masz pieniądze, a mimo to nie chcesz zająć się wspólnym gniazdkiem/jaskinią
@AnonimoweMirkoWyznania: Z jednej strony oszczędzanie jest spoko, w sumie sam mam podobne podejście, ale z drugiej trzeba się zastanowić po co się to robi. Wyglądasz na rozsądnego gościa, więc zakładam, że dążysz do rentierki albo czegoś w tym guście. Natomiast musisz ustalić jakie ona ma wyobrażenia co do poziomu życia. Może myślała, że jej marzenia są obecnie poza zasięgiem, a teraz okazuje się, że to nie brak pieniędzy, ale twoja oszczędność
@AnonimoweMirkoWyznania: Miałem takiego znajomego (no, z widzenia), który kierował się bardzo podobnymi zasadami, może jeszcze bardziej skąpy był. Bardzo nie lubił wydawania pieniędzy, do tego stopnia, że firmie w której pracował miał ksywkę Aleksy. Generalnie gość na stanowisku wyższego szczebla a chodził do pracy - w garniturze z sekend henda - na piechotę, bo na benzynę szkoda (czasami jeździł na 20 letnim składaku, bo dobry rower to szkoda kasy skoro ten
@AnonimoweMirkoWyznania:

Po części ma trochę racji. Jednak ta "część" zależy od jej partycypowania w wydatkach.
Asceza to nie wyjście. Owszem - warto mieć oszczędności, ale popadanie w przesadę zawsze jest głupie. Ot w jeden dzień inflacja może zjeść wszystkie Twoje pieniądze - tyle jest to warte, to tylko środek nabywczy. Już bardziej sesowny byłby obrót tymi pieniądzmi.

Co do Twojej ascezy - jesteśmy zbiorem własnych doświadczeń i jak napisałeś - nie
Z technicznych spraw, ona pracuje w biurze, zarabia niecałe 2000, wszystkie opłaty za mieszkanie robię ja, ona czasem zrobi małe zakupy, poza abonamentem za komórkę i siłownię z basenem nie ma żadnych stałych wydatków.


@AnonimoweMirkoWyznania: chciałam coś napisać, choćby o tym, że pieniądze są od tego, żeby część oszczędzać, a część wydawać, bo do grobu ich nie zabierzesz, ale ... #!$%@?. To jest KOMFORTOWA sytuacja, panna ma się jak pączek w
@AnonimoweMirkoWyznania: po części zgadzam się ze wcześniejszymi wypowiedziami.
Ale spójrz na to z jeszcze innej strony, taki remont to też inwestycja. Podnosisz tym wartość mieszkania więc nie do końca jest to wydatek na zbytki. Jeżeli to twoje własne mieszkanie to warto o nie dbać.
Stare rozwalajace się i przetarte panele? Zmienić na nowe dobrej jakości co posłużą na kolejne lata i już mieszkanie zyskuje na wartości. Stara kuchnia z lat 90?
@AnonimoweMirkoWyznania remont mieszkania jest potrzebny. Nie powinno sie przebywac wsrod znieszczonych/uszkodzonych rzeczy. A takie teraz buble powataja coraz czesciej - ktos cce wydac jak najmniej kupuje panele, ktore sie za jakis czas zetra- zamiast zrobic drewniana podloge, ktora byc moze bedzie miec do konca zycia. Moze Ty nie przywiazujesz wagi do takich #!$%@? jak brudna sciana czy zbita kafelka, ale to potrafi uprzykrzyc zycie. Jak baba, ktora oczekuje od zycia jakiegokolwek komfortu,
@AnonimoweMirkoWyznania: pod względem oszczędności byłbyś pewnie idealnym partnerem dla dziewczyny z podejściem do pieniądza takim jakie ja mam ( ͡° ͜ʖ ͡°) Pamiętaj tylko, że nie można popadać ze skrajności w skrajność, a trumna kieszeni nie ma.

Ta kwota była naprawdę tak duża, że mogło jej się w głowie zakręcić? ( ͡° ͜ʖ ͡°) skoro sama zarabia 2k i ma mało wydatków, to
@AnonimoweMirkoWyznania: Zadaj sobie pytanie, po co składujesz te hajsy. Bo a nóż widelec za 2 lata rypnie się system bankowy (pozdrawiam wielbicieli teorii spiskowych) albo jakaś wojna wybuchnie, albo trachnie Cię auto na pasach (czego nie życzę) - zostaniesz warzywem do końca życia - i na co Ci to wszystko. Ja rozumiem, że człowiek powinien mieć oszczędności - dajmy na to jesteś w stanie z nich żyć pół roku bez pracy,
OP: "Skoro jest "wspaniałą, rozsądną, śliczną i inteligentną kobietą" to po co jej każesz mieszkać w oborze?" @mus_tang: @przedzabawa: "Ale Ty nie myl oszczędzania z życiem jak robak, ok? " @fegwegw:

Widzę, że tutaj trzeba wszystko opisywać ze szczegółami. Mieszkanie kupiłem już wyremontowane, remont był 7-8 lat temu. Wszystko jest w dobrym stanie, w łazience kafelki, ani jedna nie pęknięta, w kuchni również wszystko w porządku, sprzęty działają,
@AnonimoweMirkoWyznania: Zasugerowałem się fragmentem:
"Ona, że wszystko się w mieszkaniu rozpada i ogólnie syf"

I teraz się zastanawiam, jaka jest prawda. Bo może Twoim zdaniem faktycznie wszystko 'działa', ale w rzeczywistości jest w stanie nie od zaakceptowania przez 'normalną' osobę*

*nie twierdzę, że jesteś nienormalny, aczkolwiek z Twojego opisu emocji towarzyszących Ci przy kupowaniu (ba, nawet przy samym myśleniu o tej czynności) wynika, że powinieneś raczej zgłosić się z tym do