Wpis z mikrobloga

Nazywam się Sebastian, dla moich mord Seba. Mieszkam pod piątką, na blokach. Wczoraj #!$%@? w nocy siedziałem na ławce z chłopakami i waliliśmy browary plując nie tylko na trawnik, ale też metaforycznie – na mniejszości narodowe, seksualne, ciapachów i wszystko co #!$%@? swoim istnieniem mnie #!$%@?. No i tak się #!$%@?łem, że postanowiłem, że tak nie będzie i może wojny oficjalnie jeszcze nie ma, ale można już zacząć bronić mojej Ojczyzny. Partyzancko.

No ale wracając – wszedłem do domu, nawrzeszczałem na matkę żeby zamknęła mordę i mnie nie #!$%@?ła, że pracy mam szukać, bo na #!$%@? mi praca, jak zaraz wojna będzie. Walnąłem setę na sen żeby się mniej #!$%@?ć no i zasnąłem. Wstałem rano, założyłem dres i wyszedłem z klatki, z poczuciem misji w sercu. Daleko nie trzeba było szukać. Metro. Gniazdo hipsterów, zagranicznych i wszystkiego co mnie #!$%@?. Przeskoczyłem przez bramkę, bo na wojnie nie będę na bilety wydawał, wsiadam do metra. No i co? No i dwóch ciapatych. Podchodzę i mówię do #!$%@?ów „tu jest Polska”. Oni nic. Pewnie takie debile, że nawet nie wiedzą gdzie są. Coś odburknęli to łapię jednego #!$%@? za kołnierz i krzyczę „TU JEST POLSKA!” – zaczął coś nie po polsku, to mu #!$%@?łem i usiadłem #!$%@?. Publicznie tłuc nie będę, bo zaraz jakiś lewak zadzwoni na pały i koniec partyzantki. No i tak sobie pomyślałem, że #!$%@?ące te czasy pokoju – na wojnie coś nie pasowało, to bierzesz i strzelasz. Ja muszę z ukrycia, bo rządzi nami Unia Europejska, na szczęście nowy rząd coś z tym zrobi i będzie lepiej. Póki co, nadałem sobie ksywkę – Sebastian Wyklęty.

Wysiadłem z metra, minąłem żebraka, aż kopnąć chciałem, dla jaj, ale Polak, to tłuc nie będę. Cyganka jakby siedziała to już bym #!$%@?ł. Bo za robotę się wziąć nie chcą, to niech #!$%@?ą. Tak samo Araby. Matka zadzwoniła, czy poszedłem do urzędu pracy, to #!$%@?łem ją i poszedłem dalej walczyć. Pod galerię handlową, obok (tfu) Pałacu Kultury i Komuny. No i proszę – jeden za drugim hipster. Każdego nawyzywałem od pedałów, aż cieplej mi się na sercu zrobiło. Zgłodniałem, ale grosza przy duszy nie miałem to pojechałem na Pragę. Tam ludzie łatwiej hajs oddają jak ładnie poprosisz. Złapałem żółtka, zagroziłem PO POLSKU, że #!$%@?ę, #!$%@? zrozumiał ale dychę dał. No i poszedłem na kebsa, bo lubię. Wydarłem mordę na brudasa od kebsa, że za długo czekam, ale zjadłem no i mi się poprawiło. Tego zostawię w spokoju, jak karmi partyzanta to minimum szacunku się należy. Idę dalej, kopnąłem znak drogowy, no i zacząłem w kółko chodzić i się #!$%@?ć bo mi się nudzić zaczęło. Na Pradze nie ma wielu wrogów Ojczyzny, chyba ostatni bastion polskości w Warszawie. No to wsiadam do autobusu, bez biletu. I wiecie co? I #!$%@? kanar mnie złapał. Dziwne, bo Polak, pewnie lewak i pieniędzy chciał, jak każdy. Tylko podatki by podnosili i zabierali mi moje ciężko zarobione pieniądze. Matka znowu zadzwoniła, to już nawet nie odbierałem.

No i w tym momencie dochodzimy do sedna historii. Wysiadłem na blokach. Ciemno się zaczęło robić już, więc bezpieczniej. No i co zobaczyłem? Samotnego ciapatego. Krążył i szukał czegoś. Ja wiem czego #!$%@? szukał, chciał mi bombą moje bloki i moją matkę w powietrze #!$%@?ć. No to podbiegłem do #!$%@?, złapałem butelkę i zacząłem w łeb go #!$%@?ć. Aż zaczął krwawić. #!$%@?łem się strasznie, w trakcie bicia #!$%@?łem się coraz bardziej, więc biłem coraz mocniej. Jak przestał się ruszać, naplułem na niego, wróciłem do domu, na matkę nawrzeszczałem, żeby zamknęła mordę i położyłem się w zakrwawionym dresie na łóżku. Uśmiechnąłem się, bo pomyślałem, że na pewno nie jestem jedynym partyzantem w tym kraju. Żywcem nas nie wezmą. #!$%@?.


http://brakironii.com/2016/09/12/276/

#pasta #zolnierzewykleci #heheszki #rakcontent #patologiazewsi