Wpis z mikrobloga

Mirki, jakieś #protip odnośnie poznawania nowych ludzi? Chodzi mi o podejście do nieznanego mi człowieka. Zakładacie z góry, że osoba jest lekką #!$%@?ą żeby później być miło zaskoczonym czy raczej obdarujecie nieznajomego kredytem zaufania a później ewentualnie zrywacie umowę i ignorujecie delikwenta?
Nie wiem czy nie przegnę z tagiem, ale ktoś z #psychologia chce pobawić się w eksperta?
  • 10
@preambula kiedy byłem społecznym inwalidą zawsze wychodziłem z tej pierwszej opcji #!$%@?. Zorzumiałemze to jest podejście przegrywa. Teraz gdy już uzupełniłem braki w kontaktach z innymi ludzmi wychodze z tego drugiego zalozenia. Polecam kazdemu taki styl zycia, duzo lepiej wyrywa sie różowe z takim podejsciem
@Argetlam: a tak poważnie, to nie jest źle. Jest tylko jeden gość, który strasznie mnie irytuje. Jeden jedyny gość w całym moim życiu.
Staram się rozwijać od środka, panować nad emocjami, myśleć o tym co mówię, gryźć się w język kiedy tylko trzeba, pracować nad skromnością i podchodzić do wszystkiego z lekkim dystansem, no ale jak ten gość znajduje się w zasięgu słuchu to po prostu krew mnie zalewa i ledwo
@preambula: Podchodzę do tego tak, że nie wiem kim jest ta osoba i nie zakładam czy wyjdzie to na dobre czy złe. Wyjdzie z rozmowy, z reakcji co ta osoba ze sobą reprezentuje.

Owszem da się po wyglądzie czy zachowaniu coś wywnioskować, ale dobrą radą jest po prostu porozmawiać i zobaczyć co z tego wyjdzie.
@mamrotekk: pan Grabowski ładnie nazwał to gawiedziowstrętem... paskudna choroba, niestety bardzo ciężka do zwalczenia. U mnie problem polega na tym, że bardzo dobrze dogaduję się z bardzo wąską grupą ludzi i to mi wystarczy, a jak ktoś przejawia jakąkolwiek formę wyjścia z inicjatywą zapoznania mojej parszywej osoby, to traktuje to prędzej jako wścibskość aniżeli otwartość i chęć poznania.
Dodam tylko, że olbrzymią część życia spędziłem w bardzo toksycznym środkowisku, od którego