Wpis z mikrobloga

@Adatoniewypada: To znowu jaaaa! #empiriarandki, #bridgetjonesdlaubogich. Wracam z kolejną dawką przygód. To już rozdział szósty, damn, wesolutko! Tradycyjnie, Magda, pozdro, baw się dobrze, mam nadzieję, że nie mokniesz w swojej części miasta, a jeżeli jesteś gdzieś indziej, to też mam nadzieję, że nie mokniesz, chyba, że lubisz, ale nie chwaliłaś się, więc, ok...
JADYMY!

Rozdział szósty: P., PSYCHOLog
To jest takie trochę creepy, dziwne, w zasadzie na własne życzenie i obleśne. Czyli to, co lubicie :3.
Jak patrzę na to z perspektywy moich schabów, to kurna, nieźle mi się trafiło. Całkiem powiem powabny. Poznaliśmy się na apce. Obczajam se foty, legalnie, tutaj jakiś #!$%@? kanion, jeziorko, bajorko, szmery bajery, uśmiech perlisty i równy. Jak ma zdrowe zęby to nie ma na co czekać. Biere. Ni ma co. Od słowa do słowa, pogadanka przez telefon, 1,5h, spoczko. #!$%@?, że trochę byłam podpiwszy, ale no sobota była, coś mi się od życia należy. Takie wiecie #!$%@?: góry czy morze? pies czy kot? majonez czy musztarda? kiszone czy jednak pikle? Poważni ludzie rozmawiają o poważnych rzeczach.
Umówilismy się. Lokal jest. Centrum wszechświata. Spoko. Jednak będąc w pracbazie na drugi dzień coś mnie tknęło. Hehe. Tknęło. Po raz pierwszy od jakiegoś czasu. He he.
W każdym razie. Napisałam sms-a czy aby na pewno będzie miejsce w sobotę o tej porze? Odpisał, że jak nie, to pójdziemy do niego obejrzeć film. Mówię, Panie, zrób rezerwację, wolę neutralny grunt. Zrobił.
Ja naprawdę jestem hobbitem. Nigdy nie komentuje wzrostu innych, bo ludzie są różni, wiadomo, tolerancja, w końcu szukam męża, to co będę wybrzydzać, co nie? No.
Stoję se na tej patelni. Spóźniony, #!$%@?, jak wszyscy. Jak nie za szybko, to za późno, nigdy wtedy, kiedy trzeba. Ech... Życie. No i słucham sobie mojego przaśnego disco i tak sobie myślę. Ciekawe, czy będzie wysoki. Dobrze się zapowiada... Miły, zabawny. I tak zaczynam zaklinać rzeczywistość ,,tylko żeby nie był niski, tylko żeby nie był niski, KURURUWUUAAAUWAAA. Jest niski". NOSZ #!$%@? BYŁ NIŻSZY ODE MNIE (nie, nie był karłem, uprzedzam pytania).
Bardzo nie lubię, jak ktoś skraca dystans. #!$%@?, hejtuje to z całego serca. Nawet koleżanek nie przytulam na powitanie, a co dopiero obcego kolesia. Ja zawsze podaje dłoń i się przedstawiam. Konkrety. A nie pedalskie jakieś całusy. Właśnie... dostałam buziaka w policzek i musiałam ukryć swoje zakłopotanie. Nienawidzę tego bo nagle mi mózg wyłącza i nie wiem co mam zrobić. To jak z kotami, jak się je złapie za kark, ja mam tak samo z buziakami na przywitanie. Paraliż i pozamiatane.
Poszliśmy do tej nieszczęsnej restauracji. Boże... jak to komicznie wyglądało. Usiedliśmy. Dobrze się ubrał, schludnie ładnie, sikorem nie świecił, ale swojego ajsrona wyjął już po sekundzie. Spytał czy cokolwiek pamiętam - no wtedy, jak podpiwszy, gadałam z nim przez telefon. Powiedziałam, że pamiętam. Mi się film nie urywa. Sprawdzał mnie. No dobra, kilka rzeczy mi umknęło, bo nie pamiętałam #!$%@? czy jednak musztarda czy majonez. Chryste... Zamówiliśmy fantazyjne piwo no i tak próbujemy klecić gadkę. On w telefon, ja w menu, udaję, że czytam z zainteresowaniem. No mega akward. Ale myślę se, a #!$%@?. Odkładam nonszalancko menu, chwytam kufel, patrzę się na niego. Zagajam, żartuję, coś tam podpytuje. Ten raz się na mnie patrzy, raz w menu, raz się bawi czymś. Myślę sobie jaki #!$%@?? O so hozi? Ale, poczekałam chwilę. I zaczęło robić się coraz dziwniej. Ja wiedziałam, że na studniówce chłopak nie był... (dlaczego nie wiem po dziś dzień).
Generalnie, okazał się mega zamknięty w sobie, cyniczny, wredny a po kilku chwilach robił się bardzo milusi i słodziusi. No jakbym rozmawiała z dwoma różnymi facetami. Ale. Ok. Luuuuz. Tak sobie siedzimy, gadamy, raz się udało pośmieszkować. W rozmowie jestem słodka i urocza, chociaż myślę sobie ,,rozgryzę Cię frajerze". No i w pewnej chwili, coś tam zaszczebiotałam, hehehe, hihii, więc dotknął moich włosów, zakręcił moim lokiem. Aż się wzdrygnęłam. Nikt #!$%@? nie ma prawa dotykać moich zajebistych loczków. Moje loczki, moja świętość. #!$%@?łam się, obczaił. Damn. Odsłoniłam się frajersko jak na wojnie. I zaczęło się #!$%@? ,,aj, uśmiechnij się, ładnie wtedy wyglądasz". Aż musiałam się napić piwa, żeby mu czegoś nie powiedzieć, bo plan był taki, że dowiem się w końcu co to za kategoria debila. Jak już mówiłam, koleś mega dziwny. Po jakimś czasie zeszliśmy na tematy uczelnia/praca/dom. Trochę szydził z mojego wykształcenia, miałam wrażenie, że raczej nie wierzy w to, że dostanę lepszą pracę – czekałam na telefon. Gadka szmatka, jakieś pierdoły, naprawdę miałka rozmowa. No i wtedy zaproponował, że pójdziemy do kina. Do kina? W kinie to się filmy ogląda, a nie rozmawia - mówię. Albo na bilard. O. To już lepsze. Dodam, że mam uraz do filmów przez najbliższe kilka miesięcy. Serio. Kazał mi dzwonić, wybierać… Okej. Mówię, ty chcesz iść, to ty się tym zajmij. Ja tu chętnie zostanę. Bilard - nie było nigdzie miejsca. Bo i jakim cudem? W sobotę o tej porze? Naciskał na to kino. Zaprosił mnie obok siebie, żebym usiadła przy nim i sprawdziła repertuar… ok… Siadłam, objął mnie.
,,Na pewno będzie mało ludzi o tej porze, serio. Będzie można na luzie gadać. Chodźmy”. Że ja się na to zgodziłam to nie wiem co ja miałam w mózgu wtedy. Trociny mam zawsze, ale wtedy to chyba hulał sam wiatr. Zgodziłam się na to kino. Zapłacił za piwo. Ja kupiłam bilety. Boże Święty, jak ja dziękuję, że sala była wypełniona po brzegi. Leci film. Mija chwila i zaczyna się dobieranie. Tu złapał mnie za kolanko, przytulić się chciał, coś tam bąknął o masażu…!! #!$%@?łam się. Odsunęłam się, nakryłam się kurtką, #!$%@?, że zaraz zemdleje z gorąca.
- Wiesz... jak chcesz iść na autobus i to musimy już wyjść.
Argumentem przeciw filmowi był fakt, że mieszkałam w #!$%@?ę daleko i nie chciało mi się bujać nocnym.
- Wiesz co, jak już jesteśmy to, poczekam - mruknęłam. BŁĄĄĄD! Koleś uznał to za dobrą monetę - mogę dobierać się dalej. Coś tam zaczął do mnie gadać, #!$%@?, chciałam obejrzeć w spokoju. W końcu warknęłam, że w kinie się ogląda film, a nie się Gada, #!$%@? znowu jakieś idiotyzmy. Mówię, żeby siedział cicho. Kurna, w końcu kupiłam te zasrane bilety to chociaż film obejrzę. I wtedy, jak kurna w jakimś dennym romansidle, roześmiał się jak Hugh Grant, złapał mnie za podbródek i chciał przysunąć moją twarz do siebie, żeby mnie pocałować. TAKIEGO #!$%@? PANIE! Odsunęłam głowę, chociaż niejedna by w majtach miała gęsto. Już byłam na takim #!$%@?, ale, siedzę dzielnie. Po prostu chciałam obejrzeć ten #!$%@? film, bo naprawdę był dobry.
Cały czas się wiercił skubany. Byłam w takiej konsternacji, że nawet nie macie pojęcia, nigdy w życiu moje mięśnie nie były tak napięte przez tyle czasu. Ale, moja wina, zgodziłam się, biere na klate. Film się skończył. Wyszliśmy, ten jeszcze próbuje rzeźbić - zaciągnąć do siebie na herbatę. Myślę, no chyba cię #!$%@?ło lamusie. Grzecznie się wymigalam. Mówi, że jak mam faktycznie daleko to może mnie przenocować. Nie. Miałam mu ochotę to wykrzyczeć prosto w ryj, ale...Ech. Wracam i #!$%@? mnie bolisz. Wsiedliśmy razem do metra. Pyta się dlaczego jestem zła. Mówię, że chyba doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Naprawdę po moim zachowaniu było to widać, po tym jak wypowiadałam zdania w kinie. Nawet jak już z kina wychodziliśmy to gardziłam. Karakan jeden. A nawet karakan, nie zasługuje na wielką literę.
- Jak nie chcesz powiedzieć, to może chociaż później napiszesz?
Przemilczałam. Wysiadł, elo, mordo, żegnaj. Ja jadę dalej.
Stoję już sobie na przystanku u siebie, czekam na nocny. Napisał. O co mi chodziło. Kuuurwa serio? Tępy jesteś, czy co - myślę sobie. No heloł. To mu wyjaśniłam, że chyba mu się coś pomyliło, że nie jestem dziewczyną od ,,masażu” w kinie itd. Wiecie o co kaman. I teraz najśmieszniejsze. ,Dostaje sms-a - ,,Wcale tak nie myślę. Nie miałem nic złego na myśli. Chcę cię poznać bardziej”. Taaaa… A ja nie. Na drugi dzień napisał: Dzień dobry.
- No zobaczymy czy będzie dobry - c'est moi.
Cisza.
Po czasie, za jakieś 2 godziny odpisałam: ,,oj tak, jest bardzo dobry ;)”
Dostałam tę pracę maleńki i tyci zboczeńcu.

#hejprzygodo #singielka #singiel #randka #empiriarandki #mylifesucks #zycie #tinder #takizemniesmieszek #lamersko
  • 30
@Adatoniewypada: E niemożliwe żeby to było takie proste! Zresztą z tego co pamiętam i mam gdzieś na końcu podświadomości to wydaje mi się że opisujesz rzeczy z Warszawy a tutaj #wroclaw więc miałbym trochę daleko. Choć zapraszam na kawę jak kiedyś wpadniesz do Wrocławia :)