Wpis z mikrobloga

#metromnaodwyku

3 tyg po terapii

"Co ja kuźwa będę tam robił z tymi pijakami?"
Może dziwnie to brzmi z pod klawiatury alkoholika ale dokładnie oddaje to co myślałem sobie idąc na terapię. Odwyk kojarzył mi się z ludźmi którzy już w żaden sposób nie kontrolują swojego życia, mówiąc kolokwialnie z "żulami", więc co ja miałem tam robić? Ja z pozoru zwykły 30-sto latek, na ulicy nie spotkałbyś mnie pijanego, mam dom, pracę, nie biję żony, ot tylko lubię sobie posiedzieć wieczorem z browarem albo pięcioma, co prawda wiedziałem że jest coś nie tak ale przecież nikomu nie szkodzę (to że wyglądało to nieco inaczej i że nie jest prawdą że nikomu nie szkodziłem uświadomiłem sobie właśnie na terapii). Moje wyobrażenie o ośrodku podtrzymywały opinie znajomych i filmy jak "Pod mocnym Aniołem" – dawno już go oglądałem ale pamiętam że tam właśnie był obraz odwyku jako miejsca gdzie przebywają beznadziejne przypadki.
Druga obawa to był wstyd, no bo wiadomo co wszyscy myślą o takich ośrodkach (przykład wyżej co sam myślałem),a skoro tak myślą to co sobie pomyślą o mnie ludzie że tam byłem? Na tą obawę szybko otrzymałem odpowiedź od jednego terapeuty:
- Nie jest wstydem jeśli chcesz się leczyć, lecz wstydem jest gdy się upijasz
Niby proste i oczywiste ale musiał mi to ktoś powiedzieć by to do mnie dotarło, druga sprawa to jeśli miałem w dupie co sobie o mnie myślą ludzie gdy się upijałem to czemu miałem się nimi przejmować co sobie myślą gdy się leczę. A trzecie to to że nie wszyscy muszą być poinformowani o tym że jestem alkoholikiem i się leczę, kto musi wiedzieć niech wie ale nie znaczy to że z każdą osobą mam się witać "Cześć mam na imię metrom, jestem alkoholikiem". Większość ludzi tego nie rozumie, nie akceptuje i źle im się to kojarzy, wiadome że lepiej by było gdyby było inaczej ale jak każdą rozmowę będę zaczynał od uświadamiania nie wyniknie z tego nic dobrego. Części znajomym trzeba będzie powiedzieć bo nie można też odmawiać wyjścia na piwa kłamstwami, trzeba to zrobić stanowczo i nie ściemniając "Słuchaj stary, nie chcę pić i nie będę już tego robił" a jak nie pomoże to dodać "leczę się, chodzę na terapię" zazwyczaj po tym odpuszczają.

Dobra to wróćmy teraz do społeczności, bo jeśli nie są tam same "żule" to kto? Nie zamierzam was tu czarować że na terapii to sami elokwentni, inteligentni i wykształceni ludzie, są i tacy ale to nie tak. Bardziej jest to przekrój całego społeczeństwa: zarówno grubi jak i chudzi, wysocy - niscy, starzy - młodzi, z doktoratem - po podstawówce, kobiety – mężczyźni, inteligentni – barany itd. Generalnie znajdziemy tam reprezentantów z różnych grup społecznych bez żadnego wspólnego mianownika, jedyne co nas łączyło to choroba na którą się leczyliśmy. Zawody które wykonywali przed terapią (te które wiem, nie wszystkich na tyle dobrze poznałem): mechanik samochodowy, nauczyciel, budowlanka, rolnik, branża IT, pracownik ochrony, sprzedawca, lekarz, strażak, administracja publiczna, bezrobotni, ksiądz i ci "zagraniczni" stanowiący dość dużą i specyficzną grupę czyli osoby które wyjechały za chlebem za granicę, swoją drogą moje pierwsze regularne piwkowanie też miało miejsce gdy chwilę pracowałem na budowie za granicą.

Jakich było najwięcej?
Taką przeważającą grupę stanowili mężczyźni w wieku 40-50 lat, sam wiek pacjentów chyba dobrze by obrazowała krzywa Gaussa z apogeum właśnie gdzieś w wieku 45 lat, ze skrajnych przypadków to była dziewczyna 22 lata i mężczyzna 71 lat (swoją drogą jak pierwszy raz go zobaczyłem to pomyślałem sobie – "Co Ty tu dziadzu robisz? Już jedną nogą w grobie a pij już sobie spokojnie ile Ci tego życia zostało?"). Ale więcej było osób tych przed 40 niż tych po 50 myślę że wynika to z faktu zmiany mentalności społeczeństwa jak również i tego mniej wesołego czyli tego że niewielu alkoholików dożywa 60 – ale są to moje przemyślenia. Było 6 osób które urodziły się w latach 90-tych tak że nie mogłem się czuć bardzo młodo a terapeuci mówili że zdarzali się i osiemnastolatkowie – jest to minimalny wiek w jakim przyjmują na leczenie. Zdecydowana większość to alkoholicy choć ci młodsi nie ukrywali że lubią przypalić, jeden hazardzista i dwóch lekomanów z czego jeden zaćpał się trzeciego dnia pobytu i go wyrzucili.

Czy byli "typowi" alkoholicy?
Zależy co by tu rozumieć przez "typowy"? Może tak jak ja to rozumiałem czyli osoba po której na pierwszy rzut oka widać że pije. Takich z ewidentnymi zmianami na twarzy (których ja bym zidentyfikował że piją) było pięcioro w tym dwie kobiety (kobiety stanowiły około 20% społeczności), takich których bym podejrzewał, lekko opuchnięci bardziej czerwieni itp. około 10 z tym że te zmiany na twarzy niejednokrotnie ustępowały przez te 6 tygodni, obserwowałem naprawdę niezwykłe metamorfozy. A jeszcze nie wspomniałem, przez ośrodek w okresie gdy tam byłem przewinęło się około 90 osób. Zdecydowana większość na pierwszy rzut oka nie zdradzała żadnych objawów uzależnienia, ot zwykli ludzie jakich spotyka się na ulicy. Z takich ciekawostek które ja zaobserwowałem to procentowo więcej niż w zwykłym społeczeństwie było osób z bliznami w widocznych miejscach i z zatrzymanym prawem jazdy, więc jeśli waszemu znajomemu zabrali prawko za jazdę po alkoholu i ma bliznę na czole wyślijcie go na odwyk :-) oczywiście traktujcie to w ramach ciekawostki a nie zasady.

Padają pytania jak namówić osobę bliską na terapię. No nie jest to takie proste, gdyby było świat byłby piękniejszy. Był osoby z nakazu sądowego (stanowili mniejszość) jak i osoby z własnej woli choć to nie do końca tak że całkowicie z własnej woli. Alkoholik nie obudzi się któregoś pięknego dnia i nie powie "Chyba pójdę sobie na terapię bo za dużo piję", większość była przymuszona przez współmałżonków, dzieci, rodziców i niejednokrotnie szantażem. U niektórych była to jakaś dramatyczna sytuacja życiowa spowodowana piciem która spowodowała wybudzenie z alkoholowego snu więc na pytanie jaki sposób na namówienie odpowiem – każdy, który będzie skuteczny nawet jeśli drastyczny, to już należy dobrać do konkretnej osoby i sytuacji. Mówi się że osoba zmuszona i tak nic z tego nie wyniesie lecz tak to nie działa, bardzo często ludzie dopiero podczas terapii zaczynają dostrzegać swój problem do tego ona właśnie między innymi też jest. Pamiętam gościa który przybył wkurzony, wszystkim rzucał i przeklinał żonę że tak go urządziła a pod koniec terapii gdy rozmawiał z nią przez telefon brzmiał jak zakochany nastolatek, wszystkie pretensje minęły a on sam zrozumiał czemu się tu znalazł. Jak to mawiają doświadczenie alkoholicy na mittingach "Przyprowadź dupę a rozum przyjdzie sam"

U mnie ok, ze dwa razy przez myśl mi przeszło a co jak bym sobie wypił jedno piwo ale nie były to jakieś głębokie przemyślenia lecz raczej taka dygresja którą szybko wyśmiałem: "Ty i jedno piwo? Chyba kpisz:-)"

Standardowo PW mam otwarte dla chętnych, kolega @gikeryooo również chętnie pomoże jeśli ktoś będzie chciał pogadać, oczywiście nie pomagamy w sprawach finansowych i sercowych( ͡º ͜ʖ͡º)

Znów mi kurde wyszła ściana tekstu( ͡° ʖ̯ ͡°)

#alkoholizm #alkohol #mirkogw
metrom - #metromnaodwyku

3 tyg po terapii

"Co ja kuźwa będę tam robił z tymi pi...

źródło: comment_5qFroUDV4oizEsxAm74lRw9WmhBR1GP6.jpg

Pobierz
  • 37
@vegetassj1: tak na klucz to było zamknięte od 23 do 5 rano, w każdej chwili możesz wyjść, nikt Cię nie trzyma na siłę. Co chodzi o pracę to dostajesz L4 i wszystkie przywileje z tym związane
@AleksanderRoz Pszypadeg?
@metrom Jezeli zdarza mi sie miec dlugie cugi alkoholowe(dwu; trzytygodniowe), a jezeli pije to zawsze do konca(urwane filmy, itp.) Tylko przy okazji rodzinnych spotkan potrafie sie powstrzymac lub wypic tylko minimalna ilosc alkoholu.
Powinienem sie juz zglosic? To juz alkoholizm?
@vegetassj1: raczej tak cumplu, podejdź do poradni, lekarz porozmawia, dokładnie zdiagnozuje i zaleci jakąś terapię jeśli będzie potrzeba. To że udaje Ci się w pewnych sytuacjach trzymać fason paradoksalnie pogłębia samą chorobę, człowiek uzależniony myśli "jeśli potrafię się powstrzymać to nie jestem uzależniony" a w konsekwencji pije więcej bo przecież umie nie pić, takie błędne koło i selektywna pamięć, pamiętamy dokładnie momenty gdy się nie napiliśmy utwierdzając się tym samym w
@pchajmeble: polecało mi go trzech różnych psychologów, mimo że są inne bliżej, nawet jedna Pani psycholog która sama pracowała w innym ośrodku poleciła mi ten, kilku znajomych również było lub znało osoby które były i polecały. Nawet było tam kilka znanych osób ale nie będę przytaczać nazwisk bo to nieoficjalne informacje
@metrom: Często od ludzi, którzy pierwszy raz przychodzą na mityngi AA, a nie byli wcześniej na terapii, słyszę, "Rany, ale przecież ja nie jestem taki jak oni. Ja tyle nie piję". A z czasem uświadamiają sobie, że jednak jest inaczej.
Dobrze, że pozwoliłeś sobie pomóc.
@luc_paw: sam tak myślałem, dopiero zrobienie litrażu, pisanie prac etc uświadomiło mi że moje picie nie wygląda tak niewinnie jak je postrzegałem, że wcale nie jestem gorszy pod względem ilości a brak większych konsekwencji picia to tylko kwestia czasu i szczęścia a nie to że kontroluję uzależnienie
@metrom: U mnie było to samo. I tak naprawdę to na drugie terapii i po kilku mitingach zrozumiałem, że mam ten sam problem co inni. Zapierałem się, mówiłem "mnie ten problem nie dotyczy, piję, bo mogę". Z tym, że moje picie miało dość poważne konsekwencje i skutki.
@justkilling alkohol to substancja narkotyczna i silnie uzależniająca, to właśnie ta chwilowa ulga i rozluźnienie sprawia że jest tak uzależniający bo mózg szybko przyzwyczaja się do łatwej przyjemnośći, z tym że z czasem ten relaks coraz trudniej osiągnąć, ba nawet coraz trudniej poczuć zwyczajnie jeśli się nie napijesz, ot taka pułapka