Wpis z mikrobloga

3 151 - 1 = 3 150

Tytuł: The Wise Man's Fear / Strach mędrca
Autor: Patrick "Kvothe" Rothfuss
Gatunek: Fantastyka / fanfik biograficzny
Seria: The Kingkiller Chronicle / Kroniki Królobójcy
Stron: 994
★★★★★★★

xD

To jest jedna z najbardziej bekowych rzeczy jakie czytałem. xD Powinienem o tym już wspomnieć gdy opisywałem pierwszy tom, ale polecam wszystkim przeczytać "notkę-biografię" Rothfussa na goodreads.com. Cringe w czystej postaci. I teraz uwaga - w Kronikach Królobójcy Rothfuss robi self-insert tzn. Kvothe to Patrick. Nie, chwila. To nie oddaje w pełni tego co autor tu zrobił. Kroniki Królobójcy to FANFIK na podstawie życia Rothfussa. xD To jest literackie autofellatio. Czytanie tej książki, będąc świadomym tego zabiegu, powoduje że przez połowę czasu miałem banana na twarzy. Zdarzało mi się iść ulicą głupio się uśmiechając bo analizowałem co tu się #!$%@?ło. xD

Czasem miałem wrażenie, że to jakaś parodia albo ktoś tu sobie robi ze mnie żarty. Po kilkudziesięciu pierwszych stronach doszedłem do wniosku, że Kvothe to ma właściwie swego rodzaju harem. Taki stulejarski harem, w którym do niczego erotycznego nie dochodzi). Jest Denna, Auri, Fela czy Devi. Pomyślałem, że no fajna klisza. Jeszcze tylko brakuje tego, żeby jeden z jego nauczycieli był kobietą i też miał tu jakieś wątki romantyczne. I wiecie co ten stary zboczeniec Rothfuss zrobił? xD


Ale i tak nic nie przebije Felurianki.


I jest to o tyle śmieszne, że przez całą poprzednią książkę i połowę tej tutaj, zastanawiałem się czy do Kvothe'a bardziej pasuje określenie stulejarz czy też może beta, a może nawet cuck(w końcu cały czas widział Dennę z jakimiś facetami). Trochę niczym stereotyp z reddita w fedorze i zwracaniem się do kobiet "m'lady" i o ile fedory Kvothe nie nosi to akurat to drugie naprawdę zdarza się w książce.

Raz miałem ochotę pieprznąć to wszystko w cholerę. W końcu miejsce akcji przeniosło się z Uniwersytetu w jakieś inne miejsce i pomyślałem "ach, nareszcie. Nie będzie już klepania tych samych wątków o biedzie i lekcjach, nie będzie czytania o tym jak Kvothe szuka książek w archiwum, nowym przeciwnikiem protagonisty jest ktoś ciekawszy niż ten bucowaty i rozpieszczony student Ambroży i - co najważniejsze - nie ma Denny". I wiecie co się stało? Dosłownie 3 strony później, tak po prostu z dupy, pojawiła się Denna.

To jest w sumie książka o tym, jak Kvothe metodycznie rośnie w siłę. Jeśli miałbym do czegoś ją porównać to jest sobie taki amatorski projekt "Mother of Learning" gdzie jakiś no-name z Chorwacji pisze własną książkę o tym, jak uczeń z pewnej magicznej szkoły trafia w pętlę czasu. W sumie to nawet polecam - nic wybitnego, ale autor przynajmniej nie pisze tego w tak żenujący sposób jak Patrick.

Szkoda trochę, że wątki główne nie poszły do przodu praktycznie nic a nic.
The Wise Man's Fear dostaje ode mnie 7/10 i znak "fedora-approved". Jak chcesz brać tą książkę na poważnie to odejmij 1 gwiazdkę. Ja się ubawiłem. xD

#bookmeter
Pobierz Wiedmolol - 3 151 - 1 = 3 150

Tytuł: The Wise Man's Fear / Strach mędrca
Autor: P...
źródło: comment_ntWaSELDK8VBBi4PbgfvtlMTNAdhRuuW.jpg
  • 6
@Wiedmolol: skończyłem kilka dni temu i to co dostałem bez otoczki, którą Ty znasz, bardzo mi się podobało. Całe szczęście, że ja kompletnie się nie interesuję autorami jako takimi, dlatego szczęśliwie nie zauważam tak kretyńskich zabiegów.
@ryhu: Może rzeczywiście jakbym nie znał tego opisu z goodreads to oceniłbym to trochę poważniej, ale tak wyszło, że dość często ktoś to linkuje na /lit/ i przeczytałem ten opis zanim w ogóle zacząłem czytać kroniki.

Chociaż z drugiej strony to dalej jest historia od zera do bohatera, najciekawszy wątek to chyba Cthaeh bo o Chandrian ani o Amyr nie było praktycznie nic. Nie wiem za bardzo jak on to planuje
@yeron: Z Chin jeszcze nic nie czytałem, chociaż widziałem właśnie na /r/rnoveltranslations(wchodzę raz na miesiąc żeby zobaczyć co tam jest na topie), że stanowią tam większość. Muszę kiedyś spróbować, chociaż boję się trochę, że będzie podobnie jak z japońskimi LNami czyli, że większość historii będzie klepała ten sam motyw. W LNach z tego co widziałem dominują historie o reinkarnacji/trafieniu do świata fantasy bądź gry wideo. Zresztą samo MoL korzysta przecież z
@Wiedmolol: osobiście wolę chińskie niż japońskie, gdzie mam wrażenie, że MC to jakiś beta albo coś podobnego.
I tak w większości chińskich powtarza się podobny schemat. Jest jednak parę tytułów, które są wyraźnie lepszej jakości. No i do tego dochodzi pojawienie się chińskich imion, nazw własnych itd. Co z początku nie pomaga.