Wpis z mikrobloga

Wspominałem już w tej książce o pewnym bardzo szanowanym pracowniku naukowym oksfordzkiej katedry zoologii, z którym zetknąłem się w latach studiów. Otóż przez długie lata ten starszy już pan głęboko wierzył i z pasją bronił poglądu, że aparat Golgiego (wewnątrzkomórkowa struktura dostrzegalna pod mikroskopem) nie istnieje, że to laboratoryjny artefakt, iluzja. W tych latach obowiązywał zwyczaj, że w każdy poniedziałek cała katedra spotykała się, by wysłuchać wykładu jakiegoś zaproszonego gościa. Pewnego poniedziałku w charakterze wykładowcy wystąpił amerykański biolog komórkowy, który przedstawił absolutnie przekonujące dowody realnego istnienia aparatu Golgiego. Gdy wykład się skończył, bohater mojej opowieści wyszedł na środek auli, podszedł do katedry, uścisnął dłoń Amerykaninowi i — z pasją w głosie — powiedział: "Drogi przyjacielu, dziękuję ci! Teraz już wiem, że przez piętnaście lat się myliłem". Wszyscy zaczęliśmy bić brawo. Żaden fundamentalista nie zdobyłby się na coś takiego. (Po prawdzie, to spora część ludzi nauki również nie.) Ale naukowcy przynajmniej formalnie akceptują taki ideał, w odróżnieniu od na przykład polityków, którzy zapewne uznaliby ten przypadek za rażący przykład nagłej zmiany poglądów. Ilekroć przypominam sobie tę historię, wzruszenie ściska mi gardło.

#bogurojonynadzis, #dawkins, #bogurojony, #nauka
  • Odpowiedz