Wpis z mikrobloga

Niezła imba była w moim sąsiedztwie, w ciągu dosłownie 10 minut sąsiadowi posypało się życie...

Ale od początku. Na przeciwko mojego domu wybudował się i zamieszkał sąsiad z rodziną. Rodzina jak rodzina, on szkoleniowiec w firmie szkoleniowej, wiek około 40 lat, ona młodsza, pracowała w ubezpieczeniach, dwoje dzieci, 10 i 12 lat, do tego dwa psiaki. Ludzie wykształceni, kulturalni i sympatyczni, dobrzy sąsiedzi, kilka razy wspólnie zrobiliśmy grilla. On z racji zawodu i prowadzonych szkoleń wyjeżdża na kilka dni, ona na razie siedzi w domu, ale rozgląda się za nową pracą, bo się nudzi, tak przynajmniej mówiła mojej żonie podczas wspólnego babskiego winka. Sąsiad to raczej siła spokoju, nigdy nie widziałem go #!$%@?, nawet gdy się dowiedział, że mu ekipa coś na budowie sfuszerowała, po prostu brał wszystko na chłodno. Podczas wspólnych imprez było widać, ze facet kocha swoją żonę, żadnej patologii, że wspólnie planowali jesienią wyjazd do Portugalii bo ona miała takie marzenie. Kiedykolwiek opowiadał, że wybrali taki projekt domu, czy taki kolor tynku czy meble albo kafelki, mówił, że kupił bo jej się podobało.
Ja w ubiegły tygodniu miałem urlop, w ramach którego malowałem pokój młodych, zauważyłem, że sąsiad też został w domu. Do południa przyjechał do niego zamówiony samochód do wywozu szamba. Ekipa rozłożyła węże, zdjęła pokrywy od zbiornika, włączyła głośną pompę i się zaczęło. Przez hałas słyszałem wrzask sąsiada, który wymieniał imię swojej żony przeplatane #!$%@?, potem zobaczyłem go jak pędzi do domu. Myślałem, że coś im wpadło do zbiornika, jakiś zwierzak.
Ekipa szybko skończyła robotę i chyba wiedzieli co się święci, bo przegadywali się, który pójdzie do domu skasować za usługę.
Na naszej ulicy zrobiło się trochę ciszej po odjeździe szambowozu i dopiero wtedy było słychać wrzaski sąsiada dobiegające z domu przez otwarte drzwi na tarasie.
Nie widziałem, kiedy wyjechała jego żona. Dopiero wieczorem zobaczyłem sąsiada jak siedzi w otwartych drzwiach garażowych i wali flachę wódy. Nie chciałem się mieszać w sprawy sąsiada. Dopiero około północy moja żona mnie poprosiła, żeby coś z nim zrobić, bo u sąsiada pootwierane drzwi do domu, światło się świeci, a on leży na leżaku przed garażem zalany w trupa, komary go zjadały żywcem. Wraz z drugim sąsiadem, który akurat wrócił z pracy poszliśmy i zaholowaliśmy go na kanapę, zamknęliśmy prowizorycznie dom.
Następnego dnia po południu pojawił się u nas sąsiad. Przyszedł przeprosić i podziękować za zajęcie się nim. Na początku go nie poznałem, gość postarzał się w ciągu dnia o kilka lat. No i opowiedział co się stało. Kiedy ekipa od nieczystości zaczęła pompować, fachowcy zaczęli głupio się śmiać, sąsiad nie wiedział o co chodzi, więc jeden z nich pokazał mu o co biega. Po powierzchni zawartości zbiornika pływały baloniki, dokładnie kondomy. Sąsiad domyślił się co jest grane, zwłaszcza, że prezerwatywy to nie była metoda antykoncepcji, którą z żoną stosował. Jego "zastępca" zamiast usuwać "dowody zbrodni" do kosza, puszczał je toalety, nie wiedząc, ze dom nie jest kanalizacji miejskiej.
W domu od żony dowiedział się resztę, co się dzieje, gdy kobieta się nudzi w domu...
#bolecnaboku #logikarozowychpaskow
  • 36
@titus1 Aaaa dowiedział się od swojej żony.

Następnego dnia po południu pojawił się u nas sąsiad. Przyszedł przeprosić i podziękować za zajęcie się nim. Na początku go nie poznałem, gość postarzał się w ciągu dnia o kilka lat. No i opowiedział co się stało. [...]
W domu od żony dowiedział się resztę, co się dzieje, gdy kobieta się nudzi w domu...

Źle zinterpretowałem, sorry :)
@nunu85: Raczej mu chodziło o samą historię. Od zawsze mieszkam na wsi i kiedyś nie było kanalizacji a że kumpel miał traktor i beczkę to często z nim jeździłem, pływające kondony to nic dziwnego ale przez nie raczej by się nie zapychało.