Wpis z mikrobloga

Dziś pani Elbanowska z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców opublikowała oświadczenie na temat medialnej ostatnio sprawy porwania przez rodziców noworodka ze szpitala gdy sąd ograniczył im prawa rodzicielskie. Tekst może nie odbije się szerokim echem, ale zdenerwował mnie bardzo, bo sygnowany jest przez lekarza pediatrę - dr.Teresa Kibalenko-Nowak, która - jak możemy przeczytać - konsultowała treść oświadczenia.

Niestety tekst jest pełen przekłamań i niedopowiedzeń by czytający nie wiedział jak ważnych dla życia dziecka procedur rodzice odmawiali. Błędne przekonanie o "błahości pobudek" przedstawionych w tekście może spowodować, że czytający go przyszli rodzice sami w przyszłości odmówią opisanych w nim procedur, a poszukiwani rodzice otrzymają status zaszczutych "bohaterów" walczącym z "białą mafią" całkowicie ignorując fakt, że w świetle wiedzy naukowej narażają zdrowie i życie tego noworodka.

Oświadczenie można przeczytać tutaj.

Odniosę się do kilku rzeczy opisanych w tekście:

Warto też wyjaśnić czym jest zabieg Credego. Nie jest to z pewnością procedura ratująca życie. Polega on na wkropieniu do oczu noworodka roztworu azotanu srebra, co może powodować chemiczne podrażnienie jego wrażliwych oczu. Stosowano go w XIX wieku, gdy nie było jeszcze antybiotyków a dzieciom w czasie porodu groziło zarażenie rzeżączką. Jego stosowanie uważane jest obecnie za dyskusyjne podczas gdy leczenie ropiejących oczu niemowlęcia mlekiem matki (siarą) jest zalecane przez wielu pediatrów, ponieważ w kobiecym pokarmie występują przeciwciała działające jak naturalny antybiotyk


Tekst jest częściowo prawdziwy, ale ważniejszy jest jego wydźwięk - zabieg Credego szkodliwy, przestarzały, a alternatywą dla niego jest bezpieczny kobiecy pokarm. A więc jest to bzdura. Od samego początku. Czym jest zabieg Credego? Polega na podaniu do worka spojówkowego każdego oka noworodka po jednej kropli roztworu azotanu srebra. Może on jednak powodować chemiczne podrażnienie spojówek. Wprowadził go 1881 roku Credego. Na razie wszystko się zgadza, ale zapomniano dodać po co to zrobił. Gdy ten znany ginekolog żył rzeżączkowe zapalenie spojówek dotykało 10% noworodków żywo-urodzonych. Co kończyło się tym, ze co piąte dziecko w rezultacie infekcji oka miało trwale uszkodzoną rogówkę, a 1 dziecko na 100 straciło wzrok. Wprowadzenie zabiegu Credego spektakularnie poprawiło statystyki. Obecnie rzeżączkowe zapalenie spojówek występuje niezwykle rzadko (w Polsce odnotowuje się nie więcej niż 1 przypadek rocznie). Jest to wynik prowadzonej od wielu lat kampanii leczenia chorób przenoszonych drogą płciową i polepszającej się opieki nad ciężarną, ale przede wszystkim stosowania tego zabiegu.

Ale przecież napisałem, że może powodować chemiczne podrażnienie spojówek - to co za różnica czy chemicznie zapalenie, czy rzeżączkowe? Różnica jest ogromna. To pierwsze powoduje niewielkie zaczerwienienie oka i samo ustępuje, to drugie wymaga szpitalnego leczenie antybiotykami, a ciężki stan zapalny spojówki i rogówki pozostawia blizny w tych tkankach i może powodować pogorszenie widzenia w różnym stopniu - ze ślepotą włącznie. Natomiast nieleczone rzeżączkowe zapalenie spojówek prowadzi zazwyczaj do przebicia (perforacji) rogówki i zapalenia wnętrza gałki ocznej. Choroba powoduje niekiedy poważne zmiany ogólne (posocznica, zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych, zapalenie stawów), które mogą stanowić zagrożenie dla życia dziecka.

Czy zabieg Credo jest dyskusyjny? W pewnym sensie tak. Azotan srebra nie działa na Chlamydie i z tego powodu szuka się dla niego alternatywy, niekiedy do tego zabiegu wykorzystuje się erytromycyne, czy chlorek tetracykliny, ale przez rosnącą lekooporność dwoinki rzeżączki raczej się od tego odchodzi. I niektóre państwa (jak np. UK) z niego zrezygnowały całkowicie. Odbiło się to czkawką - wzrosła częstość, wcześniej praktycznie wyeliminowanych rzeżączkowych infekcji spojówek. Nie jest to w sumie nic zaskakującego - infekcje intymne to nie jest łatwa sprawa, nie jestem ginekologiem, ale ze względu na specyfikę i nasilenie objawów mogą być one niezauważone. No i wiele kobiet zwyczajnie nie chodzi do lekarza w ciąży. Nie oszukujmy się.

Natomiast co leczenia mlekiem matki to sprawa jest mocno dyskusyjna. Tak, pojawia się to w różnoraki poradnikach dla przyszłych matek, i być może polecają to niektórzy pediatrzy, ale nie sposób uznać, że ma to mocne umocowania w dowodach naukowych. Na ten temat nie ma zbyt wielu prac naukowych. Najnowsze pochodzi z 2012 roku i jest to badanie in vitro - wnioski z niego są takie, że w 100% przebadanego mleka znaleziono bakterie (w niektórych przypadkach mogące wywołać choroby), co prawda wykazywało jakąś inhibicje wzrostu, na niektóre bakterie, ale nie było ono silne i autorzy skomentowali “… human milk is unlikely to be effective against the most common causes of paediatric conjunctivitis.”. Można być jednak pewnym, że mleko matki nie poradzi sobie z rzeżączkowym zapaleniem spojówek wymagającym cefasporyny dożylnie i fluorochinolonu najnowszej generacj podawanym do oczu.

- Witamina K, podawana jest noworodkom profilaktycznie.


Znów prawda, ale napisana w taki sposób by uznać to za pierdołę. A to nie jest pierdoła. Dlaczego więc podaje się noworodkom witaminę K? Wszystkie dzieci po urodzeniu mają niedobór witaminy K. Jest to konsekwencja braku przechodzenia jej przez łożysko. W przypadku gdy rodzic nie wyrazi zgodny na podanie witaminy K po porodzie to ryzyko krwawienia u jego dziecka wzrasta 81 razy! Podając ją więc chronimy dziecko przed krwawieniem z jej niedoboru. Nie trzeba chyba nikomu tłumaczyć, że krwawienie może skończyć się różnie - w tym kalectwem i śmiercią. Unikamy też wszystkich niepotrzebnych procedur, które lekarze będą zmuszeni wykonać gdy do takiego krwawienia dojdzie (np. zabieg operacyjny). Ważne jest to, że witamina K jest całkowicie bezpieczna.

Maź płodowa stanowi najlepszą naturalną ochronę dla bardzo wrażliwej skóry noworodka, dlatego opóźnienie pierwszej kąpieli jest jak najbardziej wskazane.


Tak, to prawda. Jest to jedyna mądra rzecz napisana w tym oświadczeniu - WHO zaleca by poczekać z pierwszą kąpielą noworodka do 24 godziny po urodzeniu. Oczywiście to nie znaczy, że nie można go wytrzeć z krwi (zwłaszcza główki).

Ciąża w 37 tygodniu określana jest jako donoszona. Nazywanie takiego dziecka „wcześniakiem” z pewnością podgrzewa nastroje przeciwko rodzinie. Tymczasem trzeba pamiętać że tzw. „termin porodu” wyznaczany jest przez lekarza co do zasady jedynie orientacyjnie.


Według tego co mówi lekarz było to na kilka dni przed 37 tygodniem, czyli dziecko było wcześniakiem - taka jest definicja. Wcześniak to dziecko urodzone przedwcześnie - między 22. a 37. tygodniem ciąży. Jest to bardzo różnorodna grupa dzieci, obejmująca zarówno te, które są skrajnie niedojrzałe i trudne do utrzymania przy życiu (noworodki urodzone przed ukończeniem 28. tyg. ciąży, co odpowiada urodzeniowej masie ciała poniżej 1000 g), jak i te, które rodzą się blisko terminu (urodzone między 34. a 37. tyg. ciąży). A dlaczego ten termin jest ważny, a pominięto to całkowicie w artykule? Rodzice nie zgodzili się też na fototerapie. Co może sugerować, że dziecko miało żółtaczkę. Patologiczną. Jednym z czynników ryzyka, które sprzyjają nieprawidłowo wysokiemu poziomowi bilirubiny jest urodzenie się w 35 – 36 tygodniu ciąży. Żółtaczka fizjologiczna noworodków ustępuje sama i nie wymaga leczenia. Taka patologiczna – w dodatku gdy leczenie rozpoczęto z opóźnieniem i stężenie bilirubiny we krwi znacznie się zwiększyło – może doprowadzić do uszkodzenia mózgu.

Nie będę się już tu rozpisywał o odmówieniu szczepień, bo to jest głupota, o której każdy zdaje sobie sprawę. Ale wymienione wyżej czynniki dla kogoś niezwiązanego nie są oczywiste i wymagały wyjaśnienia.

Dlatego - nie, rodzice nie są zaszczutymi ofiarami. Dziecko wymagało opieki szpitalnej, lekarz postąpił prawidłowo kierując sprawę do sądu.

#neuropa #nauka #medycyna
  • 134