Wpis z mikrobloga

Ogólnie dużo pije.
I nie, nie chodzi tu o mocną głowę ale o to, że wale często i do #!$%@?. Jeśli ktoś na śląsku nakręcił by "POZNAJ MOJĄ ZAJEZDNIĘ" był bym #!$%@? Makłowiczem tego bijącego rekordy oglądalności programu. Z kierowcami autobusów typu "N" już jestem po imieniu, opowiadają mi o wakacjach w Pogorzelicy i do której to Mati idzie teraz klasy. Na melanżach zgubiłem telefony wszystkich marek od starego Sony Ericsona z Joystickiem po iphone 6 , #!$%@? było ich więcej niż aborcji Anny Zawadzkiej. Piłem spirol za garażami przy -20 po którym widziałem zające w centrum miasta. W wyniku wymiany zdań i sprzecznych ideologii stoczyłem po pijaku 3 pojedynki z których jeden WYGRAŁEM, jeden uznaje za nierozstrzygnięty (bo #!$%@?łem),a jeden przegrałem (ta historia jest bardzo dobra i zasługuje na osobną opowieść). No i mam dwóch kumpli z którymi zawsze pije, raz z jednym, raz z drugim, czasem z obydwoma ale przez każdą pijacką głupotę w moim życiu musi przewinąć się jeden z tych stulejarzy. Jednego nie przypadkowo nazwiemy Mirkiem (który notabene wkręcił mnie w wypok) , a drugiego nazwiemy Marek żeby była z nas taka zgrana paczka zjebów. To jakiś #!$%@? cud, że nigdy nie wylądowaliśmy na izbie.
W dużym skrócie robie wiele głupich rzeczy i dziś opowiem wam jedną z nich.

Rok 2016, sobota, zimna grudniowa noc, mam urodziny więc zapraszam wszystkich swoich dobrych znajomych do klubu. W apogeum imprezy było nas może z 13 osób. Klub przeciętny nie będziemy go nazywać bo jego nazwa nie ma żadnego znaczenia dla opowieści ,jest przy jednym z placów w Katopato. Oczywiście jak przystało na prawdziwych polskich PATRYJOTÓW przed ruszeniem w „MIASTO” #!$%@?śmy już swoje. Bo kto normalny wchodzi trzeźwy do klubu?
Wbijamy do środka w sumie bez problemów bo było wcześnie koło 21:30 (bar do 22:30 40% taniej. sami rozumiecie). Pijemy wódeczkę heszki śmieszki, tany szampany i perskie dywany, no jak to powiedział Robert Gawliński Far od fara i raj. Po jakimś czasie rozglądam się po loży i zostało nas tylko 4. Ja Mirek, Marek i ziomek który występuje tutaj gościnnie i nazwiemy go Gondorczykiem.
(Gondorczyk był już w stanie diagonalnym i grzecznie sobie spał od półtorej godzinki dlatego nie przywiązujmy się do niego szczególnie). Nagle stoimy sobie w 3 nad naszym poległym towarzyszem broni i ktoś się przyczepia zaczęła się jakaś gadka szmatka dokładnie nie pamiętam o co chodziło koleś coś tam #!$%@?ł pod tym swoim głupim nosem więc kulturalnie kazałem im #!$%@?ć(Jeszcze wtedy nie byłem świadomy tego, że to ochrona i po prostu kazali nam wyjść i zabrać ze sobą poległego Gondorczyka). Marka już nie było koleś wyparował. Był straszny tłok któryś z nich dał mi w mordę ja jako prawdziwy wojownik wódy oddałem i zacząłem się ulatniać bo już szli na mnie żeby mnie #!$%@?ć bez ceregieli z klubu, ale w tej chwili do akcji wkroczył MIREK. Mój bohater bez peleryny, człowiek który nie szuka rozgłosu, cichy, skromny dobry człowiek który przeprowadza starsze kobiety przez jezdnie i ściąga małym dziewczynką majtki z drzew. (Jeszcze krótkie wyjaśnienie, teksty typu MORDA NIE SZKLANKA, czy DLA CIEBIE OKTAGON TO TYLKO FIGURA GEOMETRYCZNA DLA MNIE TO STYL ŻYCIA są raczej naszemu bohaterowi obce, to typowy chłopaczek z mirko, chudy piwniczak na dodatek INFORMATYK XDDDD).
Nagle tempo zwolniło, czułem się jak bym grał w Maxa Payne’a, Mirek powoli nabiega… bierze zamach i uderza mojego śmiertelnego wroga prosto w ryj… koleś nic. Odwraca się do naszego bohatera i kojarzycie jak na kreskówkach koleś bierze taki wielki zamach, że ręka mu się kręci w kółko jak śmigło? #takbylo podchodzi i #!$%@? mu sążnego luja w gębę. Nasz informatyk poleciał po podłodze jak kamienna kula do kręgli Freda Flinstona aż zatrzymał się na ścianie. Ja jako najlepszy kumpel i honorowy wojownik, po prostu #!$%@?łem. Wyszedłem grzecznie schodkami do góry i czekam na zewnątrz na rozwój wydarzeń. Spotkałem Marka, podniecony opowiedziałem mu całą historie i nie minęło 20 s i są nasi bracia krwi. Najpierw poleciał Mirek. #!$%@? go za szmaty z takim impetem, że koleś przeleciał chodnik i wylądował na torach tramwajowych otrzepał się i dołączył do nas trochę #!$%@? i zdezorientowany. Po kilku sekundach leci Gondorczyk z nim było trudniej bo koleś jest sporo większy od swojego poprzednika. Jebneli nim o chodnik tak, że wystrzelił jak piłka w grze w MAŁE PIWKO DUŻE PIWKO. Wstał, narzekał, że ręka go boli, pytał o #!$%@? chodzi wsiadł w takse i pojechał do domu.( Na drugi dzień się okazało, że nic nie pamięta, rękę ma złamaną a był taki osłabion bo tego dnia oddawał krew XD). Sprawdzamy godzinę, 03:23 (tak naprawdę nie pamiętam która była, mogła być każda). Obieramy nowy azymut, na pewno Maryna a tam się zobaczy. Dochodzimy do ulicy grzechu i rozpusty spojrzenia po sobie i jednogłośnie: PIJALNIA.
O tym jak bardzo, ten „bar” się zmienił, zszedł na psy i ogólnie się #!$%@?ł mógł bym pisać godzinami ale nie dziś. Pijackie myślenie: PRZECIEŻ MAJĄ BROWAR ZA 4 ZIKO!!
Wchodzimy do środka, oczywiście jak to o tej godzinie podłoga klei się jak majtki Marty na widok koksu na czarnym #!$%@?. Mieliśmy pecha bo jak to w sobotę była „dyskoteka” co daje +200 do patologii w lokalu. Czasem jak patrzę na niektórych klientów tego przybytku to mam wrażenie, że Pijalnia to taka remiza do kwadratu. Wiecie o co chodzi, Karyny w sukienkach kupionych na targu w Będzinie, Sebki w szybkich butach, jasnych dżinsach i jeszcze szybszych fryzurach... NO ALE PRZECEIŻ MAJĄ PIWO ZA 4 ZIKO. Siedzimy pijmy drugi bursztynowy trunek i tu mam pewien problem bo.. pamiętam tylko fragmenty.
Jeden to jak do Mirka w bluzie z polibudy(pod spodem miał koszulinkę na wyrywanie foczek ale najwidoczniej wtedy już zdał sobie sprawę, że to #!$%@? na nic XD) podchodzi kobieta sprzedająca kwiatki:
- MOŻE KUPI PAN RÓŻYCZKĘ DLA WYBRANKI?
- NIECH SIĘ PRZYJŻY, CZY JA WYGLĄDAM NA KOGOŚ Z WYBRANKĄ?
Kobieta spojrzała na nas trzech i od razu skumała, że fortuny godnej Rockefellera się przy nas nie dorobi…
Kolejny to jak Marek #!$%@? w trzy dupy tańczy na parkiecie z jakimś starym menelem w kowbojskim kapeluszu. Skacze jak #!$%@? po tych kolorowych płytkach, jakieś obroty, piruety, klaszcze, śmieje się #!$%@? wie o co tam chodziło(do dziś nie wiadomo, jak by to czytał ten menel albo świadek tego wydarzenia proszę o kontakt).
Następnie, gadam z jakąś laską chyba poszło mi całkiem nieźle bo rano miałem wpisany jej numer. Podpisany EWELINA PIJALNIA. Myślicie, że #!$%@? nie stulejarz wypok?! NIC BARDZIEJ MYLNEGO, napisałem do niej ale mi oczywiście nie odpisała XDDDD Numer podała dobry bo na snapie mi się pojawiła jakaś EWCIA blablabla.
Ostatni fragment to jak budzi mnie facet na zajezdni w Kato. Oczywiście przerażony i zdezorientowany budzę się i zastanawiam gdzie jestem. Po tym jak sprawdziłem czy mam portfel, klucze, telefon i zobaczyłem wielki znaczek WĘGLOKOKSU na budynku poczułem jak by mi Jezusek gołą stópką po serduszku przeszedł, byłem w Kato. Musiałem przespać przystanek na zajezdni koło chaty kierowca mnie nie obudzili więc wróciłem na Centrum. Wiedziałem jedno, drużyna pierścienia się rozpadła.

Jak się później okazało, Marek obudził się po prsotu na innej zajezdni niż ja.
Mirkowi coś #!$%@?ło i wysiadł na Boguciach i #!$%@?ł z buta na chate po drodze pijąc pysznego zimnego HARNOLA.

Dzisiaj piątek to może będzie kolejna przygoda bo przecież, NAJLEPSZE PASTY PISZE ŻYCIE.

Miłego piątku!
#pasta #heheszki #gownowpis #alkoholzawszespoko #melo #urodziny