Wpis z mikrobloga

#chrzescijanstwo #religia #filozofia #psychologia #rewolucjaswiadomosci

Niektórzy mówią, że piekło to otchłań bez dna – i mają rację, bo zawsze znajdzie się jakiś zawzięty #!$%@? jak Ty, który znajdzie sposób, by uczynić wszystko gorszym niż jest dla siebie i innych. Nie zbierzesz się do kupy, nie umocnisz się jako jednostka, jeżeli będziesz ciągle narzekał, szukał winy u innych za wszystko co dzieje się dookoła. Jedyne co możesz uzyskać taką postawą to pozwolić sobie na bycie małym, żałosnym i zgorzkniałym człowieczkiem, i bezsensownie cierpieć w związku z konsekwencjami jakie z tego wynikają. To zły pomysł i złe rozwiązanie, więc warto je porzucić.
W historii mamy niezliczone przypadki tego, jak potworni mogą być ludzie, jak bestialsko potrafią traktować innych, jakie piekło potrafią zgotować sobie samym i innym. Czy mamy powody aby być kimś takim? TAK. Masz mnóstwo powodów zawziętym i wrogim – każdy kogo znasz umrze, Ty też. Dodatkowo po drodze będzie mnóstwo bólu – psychicznego i fizycznego, i spora część będzie niezasłużona. Spróbuj wprowadzić zgorzknienie w życie i sprawdzić co się stanie – WSZYSTKO na co narzekasz stanie się wielokrotnie gorsze. Co możesz z tym zrobić? Zaakceptować to. Takie jest życie, jest pełne cierpienia. To właśnie to co kapłani i filozofowie próbowali przekazać. Problem w tym, że kto z nas chce to zrozumieć i zaakceptować – nikt.

Na zachodzie istnieje pewna bardzo głęboka i bardzo stara idea, sięgająca czasów Starego Testamentu, Starożytnego Egiptu czy Mezopotamii, a nawet i dalej w przekazach oralnych. Idea mówiąca abyś zmierzył się z własnym cierpieniem, nosił je ze sobą przez całe życie i był dobrą osobą, aby nie uczynić go cięższym niż już jest. Nie jest to przypadek, że aksjomatyczną jednostką zachodniej cywilizacji jest ktoś, kto został niesprawiedliwie torturowany i przybity do krzyża na którym umarł. Nie jest też przypadkiem, że ta figura, która dobrowolnie przyjęła to niesamowite cierpienie, umarła, aby odrodzić się na nowo.
Co powinieneś zrobić w obliczu takiego cierpienia? Zredukować je na ile jesteś w stanie. Świat przedstawia Ci się jako przeogromna liczba łamigłówek z których ogromnej większości nie jesteś w stanie nawet zrozumieć, a co dopiero rozwiązać. Jest Cię po prostu za mało. A mimo to ludzie uwielbiają łapać się za właśnie te problemy – nie dość, że mają fałszywe poczucie, że faktycznie coś zmieniają, to na dodatek nie muszą robić nic co wymagało by realnych akcji. Zacznij od naprawiania i zbierania siebie do kupy. Gdy umrze twój przyjaciel nie siedź w kącie i użalaj się nad okrucieństwem świata, pomóż zorganizować pogrzeb i bądź oparciem dla innych w tym ciężkim czasie. Nie rób z siebie ofiary bo i tak już jesteś ofiarą, jak KAŻDY z nas. Dlatego to od Ciebie powinna zacząć się przemiana, obejmij cel do którego warto dążyć i zacznij to robić. Wystarczy, że zapytasz sam siebie co możesz naprawić – odpowiedź będziesz mieć w 30 sekund jak nie mniej bo doskonale wiesz gdzie możesz coś poprawić. I może dzięki temu uda Ci się naprawić kilka rzeczy w sobie, a przez to twoje oczy otworzą się nieco szerzej co pozwoli Ci na ulepszenie kilku kolejnych rzeczy. A będąc w tym systematycznym i prawdziwym może uda Ci się naprawić coś w twojej rodzinie – w moim odczuciu brzmi o niebo lepiej taka perspektywa niż kolejne pełne wzajemnego żalu i wyrzutów święta z ludźmi, na których obecność zostałeś skazany. Ale może pokornie naprawiając siebie w końcu uda Ci się znaleźć nić porozumienia ze swoją neurotyczną i zacofaną matką co da podłoże do dalszej pracy nad redukcją cierpienia. Dzięki temu wszystkiemu staniesz się mądrzejszy i bardziej doświadczony bo dokonałeś czegoś autentycznie trudnego. Może dzięki temu odważysz się wystawić czubek nosa odrobinę dalej niż poza siebie i swoją rodzinę i pomożesz zredukować cierpienie wśród swoich znajomych? A to dopiero początek.

Właśnie tak się zmienia świat na lepsze – poprzez redukowanie cierpienia. I tak, wiem, że to trudne, niesamowicie trudne i skomplikowane – nie tylko z punktu widzenia ogółu, ale z punktu widzenia jednostki. Wymaga to ogromnej ilości samodyscypliny, wymaga to zaakceptowania odpowiedzialności i obowiązków. W dzisiejszych czasach ludzie karmieni są ciągłym potokiem praw i przywilejów, lewa strona zapewniła nam ich na najbliższe sto lat. Problem z przywilejami jest jednak taki, że nie dają Ci żadnego namacalnego celu czy kierunku. Dlatego zrozumieć trzeba, że WSZYSTKO co robisz ma znaczenie. Zrozumieć to i nosić ze sobą przez resztę życia. Alternatywą jest zapomnieć o istocie wszechrzeczy, zapomnieć o odpowiedzialności i żyć z dnia na dzień bez żadnego konkretnego celu. Możesz uskuteczniać styl życia YOLO do bólu, a w wieku 40 lat ocknąć się, że siedzisz po uszy w bezsensie i marazmie, ale to w sumie nieistotne, bo nic nie ma znaczenia i sensu.
Która opcja odpowiada Ci bardziej? Zapytaj sam siebie, za którym rozwiązaniem warto gonić. Szybko zauważysz, że nie jest to jakaś wielka część twojej duszy, która goni za sensem i wartościowym życiem i jest to całkowicie zrozumiałe – musisz zaakceptować, że życie to cierpienie jednocześnie zbierając strzępki swojej osobowości do kupy w obliczu tego bólu egzystencji. A to trudne, może najtrudniejsze co możesz w życiu zrobić.
I nie jest to moja idea czy coś, jest to bardzo, bardzo, bardzo, BARDZO stara idea, o wiele starsza niż Chrześcijaństwo. To najstarsza historia znana ludzkości. Pozbieraj się do kupy, dobrowolnie poświęć coś tu i teraz dla lepszej przyszłości, pokonaj smoka, który drzemie w głębokich odmętach twej duszy i zdobądź skarb którego pilnuje. Wzbij się na wyżyny swojego jestestwa, ponad otaczające Cię cierpienie, spróbuj być swojego rodzaju bohaterem. To jedyna droga na przód.

Wracając do figury Jezusa. Ludzie starają się znaleźć drogę, która pozwoli im przeżyć życie w wartościowy sposób i szukają odpowiedzi na ich pytania właśnie w Nowym Testamencie, w naukach Jezusa. I znajdują te odpowiedzi czy też wskazówki dotyczące ich problemów, jednak skupiają się na pojedynczych problemach zamiast na problemie nadrzędnym. Wszystko czego potrzebują do wzniesienia się ponad cierpienie jest zawarte w figurze Jezusa, tym jak przedstawiony jest jego żywot. Jednak ludzie nie zauważają najistotniejszego – że Jezus jest metaforą jednostki, jest reprezentacją Ciebie samego. Nie dostrzegają, że droga do zbawienia wiedzie poprzez transformację jednostki. Doskonale to widać przy zestawieniu Starego i Nowego Testamentu – w uproszczeniu Stary Testament ukazuje zmagania „Narodu wybranego” ze wszelkimi przeciwnościami – wielkie potopy, niewola Egipska, wielkie rzeczy, których dokonywali – przejście przez Morze Czerwone, czy 40 lat tułaczki po pustyni, aby tylko stworzyć swoje idealne państwo, gdzie bezpiecznie i w harmonii będą mogli żyć dalej. Jednak za każdym razem gdy są coraz bliżej swojego celu Bóg robi BAM i wszystko jak krew w piach. Wyrasta z tego figura Jezusa pokazująca, że to nie naprawianie czy budowanie kolektywu jest drogą do zbawienia, a właśnie transformacja jednostki. Pokazuje, że poprzez dokonanie największego poświęcenia człowiek jest w stanie powstać z martwych, narodzić się na nowo.

Przy okazji – jak wszyscy wiemy jednym z symboli utożsamianych z Jezusem jest ryba, Ichtys. Jest to akrostych, czyli słowo utworzone z pierwszych liter wyrazów w zdaniu. Ichthys (ΙΧΘΥΣ) składa się ze starogreckich słów:
ΙΗΣΟΥΣ, Ἰησοῦς (Iēsoûs) – Jezus
ΧΡΙΣΤΟΣ, Χριστὸς (Christós) – Chrystus
ΘΕΟΥ, Θεοῦ (Theoû) – Boga
ΥΙΟΣ, Υἱὸς (Hyiós) – Syn
ΣΩΤΗΡ, Σωτήρ (Sōtér) – Zbawiciel

Ale to nie wszystko – co najmniej siedmiu z dwunastu apostołów było rybakami, dokonywał cudów z udziałem ryb (Łk, 5:1-11; Mt, 17:24-27; J, 21:1-14; czy znane wszystkim wykarmienie tłumów). I takie rybki to ludzie mogą złowić poprzez wyciągnięcie ich z odmętów wody – symbolu chaosu, ale też oczyszczenia. Taka ryba to coś, czym można się najeść jednorazowo, ale można też prowadzić styl życia, który dostarcza dobre i świeże rybki w ciągły i nieprzerwany sposób. Można powiedzieć, że Jezus reprezentuje największą, najistotniejszą rybę. Bo czym innym jest mieć coś, a czym innym jest posiadanie wiedzy jak generować coś dobrego i wartościowego.
trypson_tryptaminka - #chrzescijanstwo #religia #filozofia #psychologia #rewolucjaswi...

źródło: comment_XlcQ8NFduGoAm1ClmYEXEU6ik05UIlEe.jpg

Pobierz
  • 6
Na zachodzie istnieje pewna bardzo głęboka i bardzo stara idea, sięgająca czasów Starego Testamentu, Starożytnego Egiptu czy Mezopotamii, a nawet i dalej w przekazach oralnych. Idea mówiąca abyś zmierzył się z własnym cierpieniem, nosił je ze sobą przez całe życie i był dobrą osobą, aby nie uczynić go cięższym niż już jest. Nie jest to przypadek, że aksjomatyczną jednostką zachodniej cywilizacji jest ktoś, kto został niesprawiedliwie torturowany i przybity do krzyża na
@Mannaz_Isaz_Raido_Kaunan_Othala: A no. To Horus pokonujący Set'a (wczesny wariant imienia Satan), to Marduk pokonujący Tiamat'a, to Harry Potter pokonujący Voldemorta. Archetyp mitu o bohaterach jest bardzo, BARDZO głęboko zakorzeniony w naszej podświadomości. Dlatego też ludzie tak chętnie oglądają filmy o superbohaterach, coby wypełnić sobie jakoś pustkę roli bohatera w życiu.