Wpis z mikrobloga

Moja historia przegrywu (a bardziej historię życiową)#comingout Będę miał do Was na końcu kilka pytań, liczę na Waszą pomoc mireczki. Lvl 19 jak coś. Będzie trochę długie, ale warto przeczytać bo trochę w moim życiu się działo :D

Muszę komuś opowiedzieć jak stałem się przegrywem. Zaczęło się to tak naprawde w gimnazjum, ale od początku.

W podstawówce miałem wielu przyjaciół. Nie ćwiczyłem na WFie (na wfie byłem ciotą, mnóstwo śmiechu ze mnie mieli koledzy, a ja się tym stresowałem) miałem dobre oceny, ogolnie zajebiście wspominam ten czas. Z ziomkami z klasy siedzieliśmy na dworze od rana do nocy, bawiliśmy się pistoletami na kulki, bioniclami, po prostu człek czuł że żył. Później, w miarę dorastania było jeszcze lepiej, ale doskwierał mi pewien problem, ktory ukrywałem przed rówieśnikami - nie miałem komputera ani konsoli i musiałem ich oszukiwać, że mam, bo by mnie wyśmiali (bo jak rozmawiali o gierkach to nie chciałem byç gorszy). Ja z mamą byliśmy dość biedni, co roku zmiana miejsca zamieszkania to i zmiana otoczenia raz na gorsze raz na lepsze. Ona nie miała lepiej z pracą - zarabiała minimalną pensję, czasami brakowało na chleb, pgolnie różne sytuacje nieprzyjemne nas dotykały. Ojciec miał mnie w #!$%@?, nawet alimentów nie płacił, a matka wojowała w opiece o fundusz alimentacyjny, ale już zostawie te problemy i nie będę Was nimi męczył. I tak chodziłem dobrze ubrany, pozytywnie nastawiony, a kumpli miałem w #!$%@?. Aha i miałem okulary, ktore mam nadal (wada wzroku od grania w mario na pegazusie, jedyna elektroniczna rozrywka z jaką było mi dane obcować).

Pod koniec podstawówki, jak już dostałem kompa (z unii ufundowany, jakiś mocny nie był) to przy nim siedziałem prawie cale dnie - mieszkałem z dala od zimków z klasy, a matka mi nie pozwałała za bardzo wychodzić, bo jeszcze do niej do pracy musiałem leźć czasami, bo się bala o mnie itd. Ogolnie przyczyna jej wrażliwości wyszła później, ale nie teraz o tym.

Z komputerem mialem ogolnie jedną imbę, poniewaz zalozylem antyfanklub mojej nauczycielki od Polaka pod wplywem kolegów - była na nią nagonka w klasie i #!$%@?łem głupotę i na nk założyłem tą stronę. Była imba jak 1000, bo wszystkich członków i mnie na stołowkę powlekli przed dyrka, apel na całą szkołę był, przesłuchanie przez policje i program szkola wprowadziła nt. przemocy w sieci. Na szczęście #!$%@? od kolegow nie dostałem, a sytuacja zakończyła się bez większych konsekwencji (no dla mnie może nie, bo matka mnie bardziej pilnowała przy kompie i jeszcze dostalem od niej opieprz, bo na forum z grami online siedziałem i pisałem głupoty). Ja zmiękłem i nie przeprosiłem nauczycielki, ale jej to nie przeszkadzało, bo oceny mi nie obniżyla.

Przyszła wreszcie 6 klasa podstawówki. Mialem zajebistego kumpla, a z innymi ziomkami trzymałem się tak samo zajebiście. Koleżanki ani dxiewczyny nie było mi dane mieć - nieśmiałość do różowych zwyciężyla. Ja z mamą wreszcie zakotwiczyliśmy w mieszkaniu (po 12 latach wywalczonym, a przedtem mieszkałem na barakach z miejscową patologią, od ktorej chcieliśmy jak najszybciej uciec, bo matke jeden typ prześladował, niejaki Reneusz Wert, była sprawa na policji, poszedł siedzieć do sztumu, a przedtem połamał miednice w wypadku).

Z tym moim najlepszym kumplem rozmawialiśmy o wszystkim - o futbolu, życiu, różowych, #footballmanager (on wprowadził mnie do tej gierki, dzięki ktorej działałem na polskiej scenie FMa i stawiałem pierwsze kroki jako redaktorzyna). Z innymu ziomkami wychodziliśmy na piłkę i graliśmy w #!$%@? czasu. Mieliśmy w planach także rowery i basen, ale ja nadal nie umialem ani na rowerze jezdzić, ani pływać (i nadal nie umiem).

No i w końcu przyszło gimnazjum, czyli załamanie wszystkiego. Najgorszy okres, ktory zrujnował ( a tak naprawdę to ja sam przez bycie nadwrażliwym i uległym) moją psychikę.

Klasa rozdzielona (bo matka na zebranie nie poszła podpisać petycji, bo 80 procent mijej klasy z podstbazy stanowiło klasę również w gimbazie, bo ta petycja została rozpatrzona pozytywnie). nowi ludzie, cale szczęście do klasy trafiłem z najlepszym kumplem, ale przy tym trafilem na kilku sebixów którzy mieli mnie za ciotę (szczególnie jeden, ktorego w klasie nazywaliśmy grzyb, bardzo mi przeszkadzał, bo do mnie próbowal zagadywać, a ja nie chciałem, ale mnie straszył że wyląduję w szpitalu to nie miałem wyboru).

Ogolnie w gimnazjum już na rozpoczęciu #!$%@?łem swoją reputację - #!$%@?ąłem na ziemię, zemdlałem na sali gimnastycznej. Nie mogłem nikogo tak naprawdę zapoznać w klasie (większość klasy to były różowe). Na szczęście najlepszy kumpel był ze mną.

W moje życie motzno wszedł #footballmanager, ktorego z kumplem ogrywaliśmy. Do domu nikogo (nawet jego) nie zapraszalem (bo sie balem ze moje klamstwa z podsbazy wyjdą na jaw o plazmach 40 cali i kompie z nasa). Siedzieliśmy sobie na kompach w bibliotece, bo u niego też warunków nie było. Dużo lekcji zarywałem z tego powodu (ale z powodu gry solowej, bo w biblio mieliśmy tylko godzinę).

Długo to wszystko nie potrwało, bo w listopadxie mama po stracie pracy popadła w depresję, ktora przerodziła się w schizofremię paranoidalną, co mnie bardzo rozpuściło, bo widząc, że matka w takim stanie to opuszczałem lekcje. Naprawdę nie chcè o tym pisać - spała całymi dniami, nawet nie gotowała, pieniędzy nie było, smutek całkowity. W punkcie kulminacyjnym miała taką chorą jazdę w ktorej uczestniczylem (aby nic jej się nie stało) i chciała popełnić samobójstwo. Wylądowała w szpitalu (tworki) na miecha, całe szczęście rodzina pomogła. Matka nabrała pożyczek z prowidenta, także wujek z ciotką trochę się nagimnastykowali, aby to spłacić, amnie zapewnili godny byt. Przez miesiąc siedziałem z babcią u siebie w domu, ktora nie dbała o higiene otoczenia i swoją, więc jak matka do domu wróciła z lekami to się przeraziła.

Podczas pobytu matki w szpitalu wreszcie mój ojciec przypomniał sobie, że ja żyje i się ze mną skontaktował (przed chorobą mama podniosła mu alimenty, ktore zaczął już płaciç normalnie). Nie ufałem mu, ale z drugiej strony cieszyłem się, że może będę miał ojca. Matka po powrocie zgodziła się, aby do mnie przyjeżdżał, aby po kilkunastu tygodniach błagać mnie na kolanach, aby on sie do nas wprowadził. Musiałem siè zgodzić, co okazało się błędem, ale o tym później.

Powrócę jeszcze do tematu szkoły. Do szkoły w pewnym momencie wcale nie chodziłem (ale w styczniu jeszcze się starałem) ze stresu przed sebixami, natłokiem zagrożeń z przedmiotów i stresu przed szkołą ogólnie. Mój najlepszy ziomek mnie zlał, nie próbował mi pomagać w walce o byt szkolny (a i sam mu zabrdzo się nie zwierzałem). Ogólnie to był źle nastawiony do mojej matki, twierdził że jestem jej mamisynkiem i jest trochę stuknięta (no trochę tak było) ale dla mnie przesadzał. W pewnym momencie w ogóle kontakt się urwał lrzez nie chodzenie do szkoły. Kulminacją mojego debilizmu w okresie 1 gimnazjum i punktem w którym stałem się przegrywem była sytuacja z telefonem xperia play z allegro - wszyscy kumple sie do mnie podlizywali, abym im dal na nim zagrać, a ja uległy im dawałem, szczególnie mojemu najlepszemu ziomkowi, ktory traktował go jak własny. Nawet na lekcjach mu dawałem, żeby grał. Skocńczyło się to tym, że telefon siè #!$%@?ł z jego winy xDDD Obraziłem się na niego w #!$%@?, nie chciałem kasy za zwrot od niego, wpadłem w dołek, pogubiłem się. Kontakt się zerwał, przestałem całkowicie chodzić do szkoły i wszystko #!$%@?ło ostatecznie. Nie zdałem do następnej klasy.

Co najgorsze, #!$%@?ło mi całkowicie - ubzuralem sobie w wakacje, że zostanę raperem i na fb (którego odkryłem) publikowałem swoje #!$%@? teksty - słuchałem dużo rpk i ciemnej strefy, tak zjechała mi psycha. Apogeum mojej działalności okazal się diss na mojego byłego najlepszego kumpla, ktorym całkowicie sie pograżyłem. Później jeszcze trochę się w rapera bawilem, coś tam dyktafonem w telefonie nagrywałem, ale szybko przestałem cokolwiek publikować, aby mija żenada ucichła w sieci wśród ludzi.

Ponownie przyszło mi mierzyć sie z 1 klasą gimbazy. Komplwtnie nie odnalazłem się w nowej klasie (nawet nie próbowałem - stres mnie wiązał całkowicie) Znów przestałem chodzić do szkoły. Poszłem do psychiatry, wykryto u mnie depresję. Dostałem nauczanie indywidualne w szkole, ktore uratował mi dupę i z ktorego korzystam do dzisiaj (juz w liceum). Zdalem te #!$%@? gimnazjum na całkiem dobrych ocenach, ale jako wrak człowieka z podstbazy - znajomości się urwały, byłem przez pewien czas pośmiewichem dla dtarych znajomych z powodu mojej działalnoßci jako pseudo raper.

W międzyczasie była imba w domu - wywalczyłem nowego, #!$%@? w kosmos kompa. Grałem na nim bardzo dużo, bo kontaktu z kolegami nie miałem, to co miałem robić? Matka z ojcem zaczęli jednak się kłócić - ojciec okazał się być kłamcą, oszustem i mitomanem, po 2 latach było widać to wyraźnie. A, zapomniałem - mama znalazla stałą pracę w jednostce wojskowej na sprzàtaniu, a mój stary pracował na myjni na czarno. Z pieniędzmi problemów nie było. Matka zauroczyla się w jednym żołnierzu z jednostki (ze wzajemnością) - dni ojca w chawirze były policzone - wyleciał jak Stoch w Zakopanem z chałpy. Po jego wylocie dowiedzieliśmy się z mamą, że on #!$%@?ł do opieki o tym, że w domu dokładał mimo, że przecież alimenty NIE zostały zniesione jak się wprowadził w sądzie (bo rodzice oszukiwali opiekę z funduszem alimentacyjnym i dodatkiem mieszkaniowym i matka do teraz spłaca zwrot za bezprawnie pobierany fundusz alimentacyjny).

Ten żołnierz okazał się być całkiem spoko, ale byl e #!$%@? nudny, na wsi się wychował, zero zainteresowań oprócz wędki. Bardzo szybko się wprowadził (nie chciałem, aby mama byla sama, bo ja w liceum miałem nowe życie zacząç z nowymi kolegami i nową kartą).

Dostałem się do mojego wymarzonego liceum. Mialem wobec siebie w #!$%@? dużo planów. Miałem rozpocząć towarzyskie życie na nowo po klęsce w gimbazie, lrzestać piwniczyć, zapoznać różową, rozwijać pasje (pisanie o futbolu i football managerze)....

Ni #!$%@?!!!! Wymiękłem tak szybko, że nawet na 2 dzień po rozpoczęciu do szkoły się nie wstawiłem. Nawet nie spróbowalem. Nie wiem, dlaczego to się tak skończyło. Cóż, takie życie nieudacznika społecznego - znowu nauczanie indywidualne. Wolałem grać w FMa i Pokemony na 3dsie. Do tego w październiku doszedł gwint, ktory teraz daje mi pracę, ale i tym pózniej.

Na indywidualnym mi się zajebiście uczy do teraz i wcześniej (2 licbaza) - taki pojętny i oczytany to ja nie byłem od podstbazy. Kolegów i różowej jak nie było tak nie ma, nawet w necie na tablicy po mojej rapowej eskapadzie miałem uraz i na fb nic nie publikowałem (i nadal tego nie robię).

W moędzyczasie moja mama wzięła ślub z żołnierzem. Nadal ma odchyły i nerwice związane z chorobą, ale naprawdę jest szczęśliwa, a przy tym... urodziła się moja siostra! Bardzo chciałem mieć młodsze rodzeństwo i cieszę się z tego niezmiernie, że mogę pomagać przy małej i mieć przykład jak zajmować się dzieckiem na przyszłść. Niedługo chrzciny małej i roczek!

Co do mnie - po narodzinach siostry (sierpień) i powrocie mamy do domu zostałem brutalnie pozbawiony komputera - od przyjścia żolnierza do domu dostałem limit 2 godzinny, którego w pewnych momentach nie byłem w stanie respektować. Komp został mi zabrany, bo wydało się, że raz siedziałen przed kompem 10h, bo chciałem wiedźmina3 dokończyć (nie udało mi się to). Matka wpadła w furię i #!$%@?, teraz mam tego kompa z unii starego, ale chociaż bez limitu godzinowego (ale wonty o to ile siedze nadal są).

Bardzo mocno wkręciłem się w Gwinta, przez co FM poszedł w odstawkę. Teraz juz rok będzie, jak w niego regularnie gram. W listopadzie zostałem redaktorem na najpopularniejsze stronie o gwincie (teraz sam stronką praktycznie zarządzam) i sobie zarabiam pieniążki (300 zł wzywż miesięcznie przy małym wysiłku, bo ja pielegnując pasję i smykałkę do pisania się nie męczę).

Ogólnie trochę wyszedłem na prostą - swoją aparycję oceniam bardzo dobrze, bic w lapie teochę wzrósł, odżywiam sie w miarę zdrowo (pijąc samą wodę schudłem 10 kilo). Leki odstawiłem, samopoczucie i samoocena zdecydowanie lepsza. W szkole uczę się biegle, zwyżkową forme planuję utrzymać do maturki. W redakcji mam uznanie, idzie mi dobrze. Planuję teraz dostać się do jakiejś sportowej redakcji, aby móc pisać o futbolu, bo zamarzyłem sobie zostać dziennikarzem sportowym.

Jedyne moje problemy na teraz to nieśmiałość, oponka na brzuchu (ale jest już z nią lepiej, zmalała), konflikt z mamą i żołnierzem (w którym rację pewnie ma mama, bo się mnie cały czas pyta "nie masz kolegow, znajomych, wyjdź z domu, pokieruj swoim życiem, do pracy na 8 godzin idź a nie przed komputerem. Komputer? Redakcja? To nie praca, na polu na wsi jest praca, ja w twim wieku tak pracowałam w polu. Ile za prąd przyszło ostatnio? Przestań tyle na komputwrze siedzieć, wyłanczaj to ci powiedziałam!!!). O powrocie starego (lepszego) kompa migę pomarzyć, ale jakieś złudne nadzieje są. Ogolnie rodzice (żołnierza już jak ojca traktuję, bo tamten się zmył i alimenty płaci, a mnie już wszystko jedno) mają spore długi ( żołnierza jakaś różowa na minę #!$%@?, nie wiem jak tam dokładnie było, ale był w związku i zdradzał zone z inną, a ta inna go omotała, kazała wziąć kredyt na mieszkanie na Podlasiu, a ten wziąl - ta inna #!$%@?ła za granice, a żona rozwiodła się z nim, a on spłaca 100k kredytu xDDDD).

Przepraszam za błędy w tekście, ale silne emocje przeżywałem pisząc to wszystko. Moje pytania do Was.

1. Mam te nauczanie ind. w szkole, w klasie byłem raz i nie wytrzymałem długo (memiarze i śmieszki, różowe lambadziary). Jestem na koerunku humana - w 3 iść normalnie i spróbować jeszcze raz jebnąć glową w mur z napisem "fobia społeczna wobez rówieśników" czy ciągnąć indywidualne do końca, skoro dobrze się czuję i rozwijam swoją wiedzę odpowiednio?
2. Jak znaleźć przyjaciela? Jak przełamać strach przed odrzuceniem i wstręt przed oszukaniem? Chodzi mi bardziej o gadkę, jak zagadać.
3. Jak zaimponować jakiejś różowej? Mam 19 lvl i to najwyższy czas na znalezienie dzieczyny, ale nie wiem jak się za to zabrać i nie wyjść na dałna.

Dzięki za odpowiedzi, w szczególności za samo przeczytanie

#przegryw #problemy #problemypierwszegoswiata #historiazycia #nastolatki
  • 4
@mateusz-bylinski:
Przeczytałem całe, szkoda, że tak wyszło ale dobrze, że w miarę ogarnąłeś miałem podobną historię chodź w łagodniejszym wydaniu m.i.n indywidualne itd.
1.Jeżeli jesteś w stanie konkretnie to rozegrać (chodź prawdopodobnie sam bym nie był) tzn pokazać się jako normalna osoba której się po prostu w życiu #!$%@?ło to idź, młodzież nie ma uprzedzeń najwyżej jakieś przygłupy mogą przykozaczyć, chodź łatwiej niż w I klasie nie będzie a wręcz przeciwnie