Wpis z mikrobloga

Jakieś dwa tygodnie temu poznałem dziewczynę będąc na wycieczce rowerowej. Można powiedzieć, że ona wszytko popchnęła do przodu jeśli chodzi o znajomość. Bo ja tylko zaproponowałem jej podwyższenie siodełka jak staliśmy na tych samych światłach. Zaproponowałem jej to, bo aż mnie coś wewnętrznie skręcało przez to złe ustawienie. Ona się zgodziła, zrobiłem, podziękowała, chciałem już odjeżdżać i padła od niej propozycja wspólnej jazdy, na którą się zgodziłem. I tak znajomość kręciła się przez tydzień, gdzie odpierdzielaliśmy wspólnie różne dziwne rzeczy, typu zaczepianie Jehowych na ulicy co mają takie ulotki, i próba przekonania ich, że Bóg nie istnieje. Chodzenie po cmentarzach i wymyślanie historii o ludziach, którzy już nie żyją. No i były tam inne mniej lub bardziej szalone akcje.

Też wspomnę, że ona ciągle pytała czy jutro też się spotkamy, pierwsza mnie przytuliła bez ostrzeżenia, że prawie się wywaliłem, ciągle ona coś robiła, to działo się tak szybko, że oprócz tego zagadania nie zrobiłem nic konkretnego jeśli patrzyć to jak na budowanie związku między kobietą i mężczyzną.

Więc pierwszy tydzień był w miarę "normalny". Bo po 7 dniach znajomości padła od niej propozycja, że będzie moją niewolnicą. Na początku zrozumiałem to jako danie mi przyzwolenia na zainicjowanie seksów, coś w stylu "teraz Ty coś zrób". No więc ok, po jakiejś dwóch godzinach tej "zabawy" udaliśmy się na plac zabaw, gdzie padły seksy w "wagonie pociągu". Myślałem, że zabawa dobiegła końca, miałem tam jakiś wkład w ten związek, bo zrozumiałem, że jesteśmy parą. Jednak ona zaczęła mnie o wszystko pytać, czy może zrobić rzecz X, czy może sobie coś kupić. Na propozycje o kupnie czegoś napisałem, że to jej pieniądze więc niech robi co chce. W odpowiedzi dostałem, że to nie jej pieniądze tylko moje, bo to co jej to moje, i to bardziej moje niż jej.

No i to zaczęło się nasilać do tego stopnia, że musiałem jej mówić w co ma się ubierać, pokazywać, które ciuchy ma kupić bo mi się mają podobać. Stało się to dla mnie trochę męczące, do tego na każde pytanie odpowiadała tak jakbym sobie na to życzył, zero własnego zdania. Więc plusy tego, że seksy mogę mieć kiedy tylko chce. No i nasze wyjścia stały się troszkę inne, podejmowanie decyzji jest na moich rękach, więc czuje się jak z dzieckiem. Jednak jak się skaleczę, czy gdzieś pobrudzę, to czuje się jak z nadopiekuńcza matką. Jeśli chodzi o rozmowy to są jeszcze ok, nie czuć takiej różnicy, oprócz tego, że zgadza się we wszystkich aspektach ze mną.

Znamy się dwa tygodnie, plus jeden tydzień w stanie niewolniczy. Ogólnie nie wiem jak o tym myśleć, bo raczej to nie jest normalne, może to jakiś fetysz czy coś? W pierwsze dni jeszcze myślałem trzeźwo, ale wystarczył tydzień takiej "swobody" i w sumie mam ochotę z nią się kochać co 10 minut, ale na razie się powstrzymuje. Nie widzę w niej żadnej blokady, naprawę zrobiłaby wszystko co jej każę, a to dopiero tydzień! Sam nie wiem co o tym myśleć, brnąć w to, czy może zerwać znajomość a potem żałować?

#zwiazki #logikarozowychpaskow
  • 52
@Karacol: Dziewczyna ma zaburzenia. I teraz pytanie - czy się z nią zgrasz czy nie. Jeśli tak - możecie iść przez życie, taka walnięta para szczęśliwych ludzi. Albo się nie zgracie i patologia się pogłębi. Jednak nie obiecuj sobie normalnego, w sensie statystycznego związku, z dziećmi itp. Jej "nietypowość" jest zbyt zgeneralizowana (wychodzi poza łóżkowe sprawy), byś mógł liczyć na normalne życie. Na razie to Ci się wydaje zabawne, ale musisz