Wpis z mikrobloga

#przegryw #stulejacontent ##!$%@? #przemyslenia
Mirki i Mirabelki, wspomnienia jedynej domówki na jaką poszedłem, którą szerzej opisałem w jednym z komentarzy pod którymś wpisem skłoniły mnie do rozważań. Dla wstępu i lepszego zrozumienia przez was sytuacji zaznaczę, że mieszkam z rodzicami, pochodzę ze wsi, oboje moich rodziców pochodzi z głębokiej prowincji i żadne z nich nie mieszkało w mieście, a ich zarobki są na poziomie ok 2 tys zł (tzn na każde z nich).
Rok temu zostałem zaproszony na normicką domówkę przez znajomą, której nie widziałem od 4 lat- jakoś wpadliśmy na siebie i stwierdziła, żebym wpadł do niej i jej faceta na imprezę. Było tam około ośmiu osób- znajoma z facetem, dwie pary, mniej więcej w moim wieku (wówczas 20) i jedna dziewczyna bez partnera, która jednak dobrze odnajdywała się w towarzystwie i znała dobrze wszystkich.
Przy wódce, jedzeniu, rozmowa toczyła się na różne tematy. Co ciekawe, te trzy pary które były na imprezie, wszystkie mieszkały ze sobą, a jako że studiowali, najczęściej mieszkania te były opłacane przez ich rodziców, pomimo że większość z nich i tak pochodziła ze średniej wielkości miast (ale takich ok 30-50 tys mieszkańców, co przy moim mieście powiatowym liczącym ok 8 tys to i tak ogrom).
Była tam jedna dziewczyna, nie pamiętam już jej imienia. Studentka medycyny. Nazwijmy ją roboczo Ania.
Rodzice Ani niedawno kupili jej mieszkanie, w którym postanowiła zamieszkać ze swoim chłopakiem. Opowiadała, jak wspólnie je urządzają, jak kupują nowe sprzęty, jak planują remont. Wydała mi się niezwykle dojrzała. Co ciekawe, opowiedziała też o swoich pasjach- o bieganiu (ale nie takim po zajeciach, tylko normalnie w jakimś związku, czy cos), o wyścigach autostopowych, o wolontariacie. Po studiach chciała zostać lekarzem, co było raczej oczywiste.
Kolejną osobą wartą wspomnienia był pewien chłopak. Taki typowy normik, aczkolwiek mieszkający już ze swoją dziewczyną, pasjonat marszy na orientację. Pokazywał nam zdjęcia z takich marszy z całej Europy, był w Hiszpanii, Francji, Włoszech. Tam też poznał swoją dziewczynę, która była obok niego. W weekendy dorabiał sobie jako web designer.
Była tam też jedna dziewczyna bez chłopaka, ale jak juz wspomniałem była bardzo wygadana, świetnie się z każdym dogadywała, studentka bodajże ortodoncji, chociaż zapewne coś pomyliłem. Ona uwielbiała podróże- opowiadała ponad pół godziny o swojej podróży po Rosji, od Petersburga po Syberię, o jej wyprawie po Hiszpanii rowerami z przyjaciółmi. Ja raczej się nie odzywałem, ale przyznam, że byłem dla nich pełen podziwu. Mieli swoje niecodzienne pasję w których się realizowali, często od małego, mieli plany na życie.
Ja po powrocie do domu zacząłem się zastanawiać. Odstawałem od nich wówczas, to było bardzo widoczne. Moją pasją była historia (i jest nadal), aczkolwiek ogranicza się to najczęściej do czytania książek, czasem grzebania w archiwach. Papierkowa robota. Moim marzeniem od dziecka zawsze było nauczyć się grać na gitarze. Od podstawówki prosiłem rodziców, żeby kupili mi choć małą gitarę. Niestety, stwierdzili że to niepotrzebna fanaberia, a gitarę kupią mi dopiero, gdy nauczę się na niej grać. Tylko jak miałem to zrobić, skoro nie miałem gitary? Wszystkie moje zainteresowania, w tym zamiłowanie do historii były tłamszone w domu. No bo jak nastolatek może mieć inne zainteresowania niż szkoła i lekcje? Czytasz książkę? A do szkoły chociaż ona Ci się przyda? Chcesz isć na basen? Chyba żartujesz, po co Ci to? Idź się poucz a nie wymyślasz głupoty. Chciałem się rozwijać, zapisać do bractwa rycerskiego, które działa nieopodal mojej miejscowości- byłem wyśmiewany wówczas, że nie mam 5 lat żeby się bawić w rycerza (pomimo że średnia wieku tam to 25+). Obecnie jestem szarym Anonem, który nigdy nie był na prawdziwych wakacjach, nigdy nie miał kobiety. Nawet nie wyobrażam sobie, pomimo napisanej matury, że miałbym podjąć w życiu inną pracę niż na etacie. O tym, że nie będzie to praca fizyczna nawet ciężko mi pomyśleć, bo od małego rodzice wpajali mi, że tylko do takiej się nadaję. Historia?,, Z tego nie ma pieniędzy, ty lepiej do fabryki się przejdź zapytać, czy nie mieliby dla Ciebie pracy na produkcji. "
Porównując się do tamtych normików, po prostu zobaczyłem jak od nich odstaję. Życiowym doświadczeniem, sociall skillem, sposobami spędzania wolnego czasu, ale przede wszystkim, oni z góry mają zaprogramowane, że po szkole oczywiście dzienne studia, potem dobrze płatna praca. Ja tymczasem, typowy Mati z prowincjonalnej wsi dopiero od niedawna zacząłem sobie wyobrażać, że mógłbym pracować inaczej niż robotnik, że chciałbym od życia czegoś więcej, niż powolna wegetacja we wsi, gdzie mieszka ok 60 ludzi. W czasie gdy ja od zawsze myślałem, że zaraz po szkole pójdę na produkcję i będę zapierdzielał, oni planowali studia i pracę lekarzy, informatyków, własne biznesy. Niestety, lata indoktrynacji w domu sprawiły, że rzeczy te są dla mnie całkowicie abstrakcyjne. Nawet takie coś, jak mieszkanie z dziewczyną. Dla tamtych normików, była to sprawa zupełnie oczywista, ja nawet nie wyobrażałem sobie, że w tym wieku można być już w poważnym związku, wyobrażałem sobie to raczej jak te gimnazjalne związki, polegające na trzymaniu się za ręce. (co tylko pokazuje mi, jak bardzo jestem spaczony pod tym względem). Zawsze chciałem studiować, zaznać studenckiego życia. Niestety, moich rodziców nie stać, by posłać mnie na studia dzienne, przez co będę musiał męczyć się w tygodniu w pracy, a w weekendy, czyli jedyne wolne dni na wykładach, ale przynajmniej lepsze to niż brak perspektyw tutaj i namiastka życia studenta. A co wy myślicie o takich granicach jakie są między ludźmi?
Co sprawia, że jedni od dzieciństwa wiedzą, że osiągną coś wielkiego, że będą mieli dobre posady, będą realizować swoje cele, podczas gdy innym wpajane jest od małego, ze mają pracować fizycznie i wieść żywot polaczków biedaczków? Co sprawia, że rodzice jednych pomagają swym dzieciom w realizacji ich celów, a inni podcinają im skrzydła, hamując rozwój ich pasji, ograniczając swe dzieci jedynie do szkoły, która w ich zamyśle i tak nie będzie im potrzebna, bo przecież ,,na magazyn w Holandii każdego biorą". Zapraszam do dyskusji.
  • 11
@Anoncio: Moim zdaniem często wynika to z przekładania własnych doświadczeń życiowych na własne dzieci i w ten sposób planowania im życia. Jeśli ktoś całe życie pracował na etacie to abstrakcją dla niego będzie kierowanie dziecka w kierunku własnego biznesu. Zresztą co ktoś taki ma mu doradzić, no chociażby jak rozmawiać z klientami? Mój ojciec był rolnikiem, i dzięki temu choć trochę miałem kontaktu z negocjowaniem, planowaniem (jak by to nieudolnie nie
@Anoncio: John Lennon zapytany co chciałby robić w przyszłości odpowiedział ,, Chciałbym być szczęśliwy". Tobie również życzę abyś odnalazł cel i szczęście w życiu, nie poddawał się i robìł to co lubisz bez względu na innych. Trzymaj się Mirku.
przez co będę musiał męczyć się w tygodniu w pracy, a w weekendy, czyli jedyne wolne dni na wykładach,


@Anoncio: cieszę się Anoncio, że masz plan na swoje życie. Trzymam kciuki, mocno w Ciebie wierzę i jakbyś potrzebował jakieś pomocy czy coś to zawsze wal śmiało.

Co sprawia, że jedni od dzieciństwa wiedzą, że osiągną coś wielkiego, że będą mieli dobre posady, będą realizować swoje cele, podczas gdy innym wpajane jest