Wpis z mikrobloga

Mirki i Mirabelki,

Potrzebuję Waszej opinii, bo już nie wiem czy to ja jestem janushem czy moi znajomi, którzy mają w tym temacie nieco odmienne zdanie.

Miałem jakiś czas temu małą firmową imprezę, na której w pewnym momencie poszliśmy do niedawno otwartego lokalu zwanego Rumbar we Wrocławiu. Jak sama nazwa wskazuje specjalizują się w ofercie rumu. Było nas chyba z 9-10 osób. Zamówiliśmy po różnych rodzajach rumu dla różnych osób. Po podaniu ich nie piliśmy ich od razu, ale jeszcze żywo dyskutowaliśmy na temat minionej właśnie zabawy. Podczas tych rozmów (byliśmy całkiem trzeźwi po całym dniu pracy i po zabawie sportowej) jeden z kolegów w przypływie emocji zaczął trochę gestykulować i pech chciał, że rozlał kieliszek rumu podstawiony 1 min wcześniej przez kelnerkę. Kieliszek miał pojemność mniej więcej 50ml (taki jak do wódki, nieco wyższy może). Nie były to jakieś kosmiczne driny za 1k zł, tylko jeden z bardziej przystępnych cenowo (<50zł). I tu zaczęła się cała sytuacja. Kolega poprosił kelnerkę i powiedział, że w przypływie emocji potrącił kieliszek i wylał na stół podany trunek. Zapytał grzecznie czy mógłby dostać drugi, gdyż był to zupełny przypadek. Kelnerka odpowiedziała, że nie. Kolega poprosił więc przy nas aby skonsultowała tę decyzję, jeśli może z managerem lokalu. Kelnerka twierdząco pokiwała głową i poszła zapytać managera. Po chwili powróciła i powiedziała, że decyzja managera jest również negatywna i może mi sprzedać po prostu ten sam rum raz jeszcze.

Pomyślałem - kurczę, czy naprawdę w lokalu, do którego przychodzi grupka 10 osób, gdzie pierwsze zamówienie złożyli już na ponad 300 zł, gdzie docelowo zostawili dobrze ponad 1k zł nie można zadbać, aby klient po prostu poczuł się dobrze ? Czy konieczne jest liczenie wszystkiego, wszędzie i zawsze ? Rozumiem, że lokal żyje z tego, ale mając wielu znajomych od lat w gastronomii wiem, że sami pracownicy z managerami włącznie podbierają różnych produktów (alko w szczególności) miesięcznie wartych znacznie więcej niż ten jeden drink. Czy nie można było stwierdzić - ok, facet nie jest pijany, zachowują się kulturalnie, jest ich wielu - zarobimy i tak więcej, a koszt tego drinka dla nas bez marży to 2 min pracy barmana i może 5 zł za rum w takiej ilości. Potraktujmy ich z klasą, nich poczują, że ten lokal dba o klientów a być może poleca nas innym znajomym lub wpadną następnym razem ?

No i tutaj właśnie ze znajomymi różnimy się oceną sytuacji ? Dajcie plusa i powiedzcie kto tu jest janushem i dlaczego Waszym zdaniem ? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#januszebiznesu #janusze #januszegastronomii #takbylo #obslugaklienta #drinkdnia #ankieta

Kto wg Ciebie jest w wymienionej sytuacji januszem ?

  • Znajomi i ludzie z Rumbaru 21.6% (8)
  • Ty - czyli Gosc321 myślisz jak Janusz 78.4% (29)

Oddanych głosów: 37

  • 19
  • Odpowiedz
@Gosc321: mogli dać nowego drinka ale nie musieli. Nie rozumiem tych porównań na każdym kroku do janusza. #!$%@?, każdy wszędzie jest porównywany do janusza, cokolwiek człowiek zrobi albo powie to janusz
  • Odpowiedz
@haker_proker: To prawda, porównań jest wiele. Jednak wynika to wg mnie z tego, że januszostwo to stan domyślny większości ludzi w naszym kraju. Dlatego też sytuacji, gdzie to się ujawnia jest cała masa na codzień.
  • Odpowiedz
@konstelacjaniesamowitosci: Czy próbuje sepić ? A gdyby popatrzeć na to z innej strony i stwierdzić: no wylał, zdarza się, ale u nas klient ma się czuć dobrze, więc damy mu drugiego drinka i podamy go z uśmiechem. Jakie to wzbudzi uczucia w nim ? Może komuś powie później i nam się to opłaci ?

Czy naprawdę trzeba patrzeć ile można wyrwać z kieszenie dutków tu i teraz niczym górale z wykopowych
  • Odpowiedz
@MudrzynKamil: Zależy od sklepu. W małym sklepiku osiedlowym pewnie nie, choć być może jakbym dobrze znał właściciela... Za to jak idę do większego marketu, biorę z półki colę, a ona się stłucze to biorę następną i nikt nie każe mi zapłacić za obie. Zależy więc od podejścia. Mimo to warto pamiętać o całokształcie sytuacji - co jest Twoim celem ? Dutki brzęczące w kieszeni tu i teraz czy masz szersze horyzonty
  • Odpowiedz
@MudrzynKamil: No znów błąd. Źle to cały czas rozumiesz. W osiedlowym sklepiku właściciele myślą pewnie podobnie w dużej mierze. Ale jakoś markety nie bankrutują z tego powodu, a nie zmuszają NIKOGO do płacenia za rozbitą colę. Pomyśl dlaczego tak się może dziać ?

Bo ta rozbita cola NIE JEST kosztem, a ZYSKIEM. Czymś w rodzaju inwestycji. A to dlatego, że jeśli wyjdziemy z założenia, że klienci nie przychodzą do sklepu, aby
  • Odpowiedz
@MudrzynKamil: Ale my zamawialiśmy drinki na rachunek i opłaciliśmy go dopiero na końcu. Nie był więc opłacony ten drink ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Myślisz, że gdyby kolega dostał go na barze i wyciągając kartę płatniczą z portfela rozlał go przypadkiem to by mu go nie policzyli ?
  • Odpowiedz