Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Czy ja jestem jakiś dziwny?
Ja lvl 27, ona 25. Około miesiąc temu spotkałem się z Mirabelką poznaną przez Tinder. Jak ją zobaczyłem od razu coś mnie tchnęło. Spędziliśmy randkę jakoś od 15 do 22 pijąc piwkując i rozmawiając nad rzeką głównie. W czasie rozmowy padł temat moich ciągnących się studiów, a co za tym idzie jednego byłego związku, który miał na to wpływ. Opowiedziałem to bo, brudy ciągnęły się jeszcze za mną do niedawna właśnie. W skrócie rozstałem się ze swoją licealną miłością na początku studiów, po czym kompletnie je zawaliłem i niedawno wyszedłem na prostą po tym wszystkim. Tyle powiedziałem i stwierdziłem, że nie ma sensu się w to zagłębiać (o jaka ironio i tak za dużo powiedziałem). Spotkanie przebiegało bardzo fajnie, ale jak to na moje szczęście przystało, nic nie może mnie już zaskoczyć. Otóż niedługo po tym jak mówiłem o sytuacji z ex, spotkaliśmy ją (zaznaczę, że mieszka normalnie w Niemczech i ostatnio widziałem ją jakieś 6 lat temu). Szła przed nami, nie widziała nas, więc tylko napomknąłem, że to ona i tyle. Sytuację z prawdopodobieństwem jej spotkania dopiero na następny dzień wytłumaczyłem.
Kończył się już dzień, a my się zasiedzieliśmy i pojawił się problem z jej powrotem. Wyszło tak, ponieważ umówiliśmy się w neutralnym mieście i potem każdy się miał rozjechać w swoją stronę. Ostatecznie wyszło tak, że zadzwoniłem po kolegę, który odwiózł ją, a potem mnie (różnica w odległościach miast ok 20 km). Można powiedzieć, że zauroczyła mnie, bo bardzo spodobała mi się ona jak i jej charakter. Wiedziałem, że jeszcze się z nią spotkam (spoiler - lol jednak nie), bo dała mi swój numer chociażby. Z racji, że ja to ja i zawsze coś muszę głupiego powiedzieć bez zastanowienia, to powiedziałem koledze kogo spotkaliśmy podczas spaceru przy Mirabelce. Trochę też wina alkoholu, że za swobodnie się poczułem. Kolega cała sytuację znał, więc tak jak i ja się zaśmiał i pogratulował szczęścia. Niestety cały czar tego spotkania prysnął, które bardzo fajnie się potoczyło, bo momentalnie przestała się odzywać. Po odstawieniu jej w niezbyt miłej atmosferze zakończyliśmy dzień.
Na następny dzień mi mówi, że fajnie fajnie, ale ja cały wieczór myślałem o swojej byłej od momentu jej zobaczenia i to nie ma sensu. Wytłumaczyłem jej dopiero wtedy jakie były szanse na takie spotkaniem i że chyba to normalny odruch widząc osobę, z ktora coś Cię łączyło i nadomiar tego smród się ciągnie do tej pory (czyt. sytuacja ze studiami). Udało się wytłumaczyć i niby fajnie wszystko się wyjaśniło. Po dwóch dniach mówi, że to jednak nie to, że ja jej nie odpowiadam pod względem charakteru, bo mam "zły" styl wypowiedzi. Zwyczajnie jak się denerwuję, to dużo mówię i niekoniecznie na temat. Tak było podczas spotkania i podczas rozmów przez telefon. Myślę, dobra przeżyję to, ale szkoda mi znajomości, bo akurat tej nie chciałem tak traktować jak większość tinder-randek na zasadzie było minęło i jak nie ta to inna. Właśnie ona była taka osobą, która nie jest jak wszystkie inne. Zwyczajnie zaczęło mi zależeć bardziej niż przy innych randomowych dziewczynach, bo fajna dziewczyna i chyba jednak ona też nie była pewna tej rezygnacji, ale zachowawczo chciała się wycofać. Powiedziałem, że dla mnie to zbyt pochopna decyzja i nie chcę dopuścić do tego, ale przecież jej nie zmuszę do niczego.
Od momentu spotkania utrzymywała się gadka, pomimo że i ja i ona już się grzecznie kończyliśmy znajomość, ale coś jednak nie wyciszała się. Postanowiłem po dwóch tygodniach od momentu spotkania spróbować znowu się spotkać. Zwyczajnie pojechałem do jej miasta (ok 20 km odległości) i powiedziałem, że zapraszam na kawę, bo jestem w Macu. Zaczęło się... Zostałem nazwany od dziwaków, creepy gości, prawie stręczycieli i ogólnie od niezbyt zdrowych umysłowo, bo zaproponowała mi wizytę u psychologa. Normalnie śmiałem przyjechać do "jej" miasta i zaproponować spotkanie, w którym tylko ja ryzykowałem, że na darmo przyjechałem. Jeszcze bym zrozumiał jakbym dobijał się do jej domu i tak próbował wymusić spotkanie, ale nic z tych rzeczy. Oczywiście, że znajomość już się zakończyła po tym jak mnie oczerniła. Ja głupi zamiast powiedzieć jak to z mojego punktu wygląda, przyjąłem całą krytykę. Najgorsze to, że dałem jej sobie wmówić ten tok rozumowania i strasznie się tym przejąłem. Jaki to ja dziwny jestem, że mam takie podejście do nowo poznanej osoby. Nie chciałem kończyć znajomości zbyt pochopnie, że mi zależało i chciałem się spotkać. Brakowało żeby mnie policją straszyła, bo siedzę w knajpie i zaproponowałem spotkanie przy kawie.
Czy to takie dziwne, że się wkręciłem i nie chciałem się zastanawiać potem co by było gdyby? Zawsze wychodzę z założenia, że lepiej spróbować i żałować, niż nie spróbować i gdybać przy takich sytuacjach. Niestety wyszło jak wyszło i będę tylko gdybał. Jest tu dużo niedopowiedzeń, które nie maja zbytniego wpływu, ale raczej oddałem sens tej "dziwnej" znajomości.
I tak i tak bardzo mi szkoda, że z takim niesmakiem się to zakończyło. Chodzi mi to po głowie nieustannie, bo dalej nie rozumiem co w tym złego, że przyjechałem i zaprosiłem na kawę. Czy było to aż takim nietaktem, który przelał czarę goryczy? Chyba już nie ma sensu kierować się uczuciami skoro tak człowiek jest odbierany gdy postanowi nie odpuszczać łatwo... ()

Robię ankietę, bo chcę poznać zdanie osób trzecich jako tych niezależnych. Moi znajomi nic dziwnego z mojej strony nie widzą, a tylko z jej, ale to nie jest bezstronne zdanie według mnie.

#tinder #badoo #zwiazki #logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #rozowepaski #niebieskiepaski #przegryw #pytanie #ankieta

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Kliknij tutaj, aby wysłać OPowi anonimową wiadomość prywatną
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( https://mirkowyznania.eu ) Zaakceptował: sokytsinolop
Dodatek wspierany przez: Nie siedź w domu w ferie i w wakacje

Czy z mojej strony to jest dziwne?

  • TAK - jestem niebieskim 30.1% (41)
  • NIE - jestem niebieskim 43.4% (59)
  • TAK - jestem różowym 10.3% (14)
  • NIE - jestem różowym 16.2% (22)

Oddanych głosów: 136

  • 13
@AnonimoweMirkoWyznania: ehhh fajnie ze byles szczery ale no nie bez powodu jest zasada niepisana aby nie mowic na pierwszej randce o bylych zwiazkach, problemach zdrowotnych czy finansowych. Trzeba bylo powiedziec ze studia sie wydluzyly bo miales pewne problemy osobiste i tyle. Spotkales ja na ulicy spoko, nie miales wplywu, mowisz czesc co tam i nara bo zajety jestem i lece. Stara znajoma i tyle. Postaw si na miejscu tej dziewczyny z
@AnonimoweMirkoWyznania: Przykro to pisać, ale coś faktycznie musi być z Tobą nie tak, skoro przez licealny związek zawaliłeś studia tak koncertowo, że skończyłeś je dopiero w wieku 27 lat (jeśli oczywiście je skończyłeś, bo to nie wynika bezpośrednio z tego, co napisałeś). Do tego sposób, w jaki napisałeś ten post... No coś tu nie gra. Nie wspominając już o tych sytuacjach z „randki”. Dziewczyna też się pewnie zastanawiała, co takiego się
Wyciągnij wnioski a tym że Cię zbluzgała chyba się nie przejmujesz prawda? Nakręciłeś się nie potrzebnie z tym wyjazdem a mirabelka z randki dość dosadnie Ci to napisała. Wspominania o jakichkolwiek problemach I byłej jak już przedmówcy pisali nie jest dobrym pomysłem na początku znajomośći bo kobieta uzna że jesteś słaby, żalisz się na swoje marne życie i ciągle płaczesz za byłą w poduszkę. Powodzenia w kolejnych randkach!