Wpis z mikrobloga

@domichalek: Nic mi do tego, jak ktoś trzyma jedzenie i co sobie wcina, ale jeśli w firmie jest zwykła kuchenka, to przynoszenie wcześniej ugotowanej pasty jest bezsensem, bo zagotowanie wody i ugotowanie makaronu na taką ilość, to jest parę minut roboty, a jest świeżutki i al dente.
@domichalek: ja jak dorabiałem na budowie to taki Zdzisek dzień w dzień nosił w siatce kilka pętek kiełbasy i tak sobie powolutku jadł. Zamiast przynieść pętko czy dwa, nosił całą siatę. Dodam, że żadnej lodówki nie było xD
@Kraciacho: Dokładnie. Ja smażę podsmażam wołowinkę, na drugiej patelni wlewam litr soku pomidorowego z biedry, wciskam kilka ząbków czosnku, sól, pieprz, oregano, jak ktoś lubi to tabasco/piri piri i w pół godziny mam sosu na kilka zajebistych obiadów obiadów. To jedna z najłatwiejszych potraw na świecie. Zamiast soku można rozgotować obrane pomidory, ale to więcej roboty
Natomiast na zdjęciu OPa to niekoniecznie jest spaghetti z torebki. Ot makaron z jakimś rzadkim
@Tarec ja lubię zblendować cebulę i czosnek na tym podsmażyć mięcho i dopiero sos pomidorowy. Wtedy mięso jest bardziej nasycone aromatem czosnku i cebuli. W ogóle to jest idealny przepis na wypełnienie do lasagne. Tak więc u nas jednego dnia spaghetti drugiego lasagne po odparowaniu wody. Ogólnie bomba kaloryczna :D kto jadł cokolwiek zbliżonego to w życiu nie nazwałby sosem do spaghetti czegokolwiek z torebki.