Wpis z mikrobloga

#jedzenie71

Poszedłem do nieszczęsnego PanZerotti.
TL;DR lepiej iść do kebaba po sąsiedzku ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Wybrałem opcję Pan Cotto - sos, mozzarella, ricotta, szynka, pieczarki, bazylia (19 zł). Jedzenie tego dzieła sztuki gastronomicznej jest trudne, bo z zewnątrz ciasto jest napite tłuszczem, a w środku rozmiękłe od nadzienia które było moim zdaniem zbyt wodniste, z pieroga po prostu cieknie - nie wiem czy tak ma być, ja to danie z Włoch zapamiętałem inaczej. Nie zrobiłem zdjęcia, bo po paru kęsach byłem tak uświniony że nie chciałem sobie brudzić telefonu ( ͡° ʖ̯ ͡°) Co gorsza w lokalu nie ma toalety - nie ma jak umyć rąk, więc mimo krótkiego czasu oczekiwania nie polecam tego miejsca do zjedzenia "w biegu".

Smak nie powala, mało wyrazisty - wydaje mi się że to wina dość mdłego sosu. Gdybym miał do czegoś porównać to najbliżej mu chyba do pizzy Papa Pedro z Biedronki ¯\_(ツ)_/¯

Do ilości jedzenia ciężko się przyczepić, da się tym w miarę najeść (czy raczej zapchać), ale to raczej nie usprawiedliwia dość wysokiej ceny - podobnie zapchać się można zapiekanką z Witka za 8 zł.

W lokalu nie można płacić kartą (co pewnie wkrótce się zmieni, o ile przetrwają próbę czasu).

Podsumowując, pomysł nie był najgorszy ale eksperyment niezbyt się udał. Nie jest to najgorsze co można zjeść we Wrocławiu, ale na listę ulubionych na pewno się nie łapie. Dzięki za uwagę ( ͡º ͜ʖ͡º)

@mroz3 @DahofromRio
  • 5