Wpis z mikrobloga

1 651 - 1 = 1 650

Tytuł: Jesień patriarchy
Autor: Gabriel García Márquez
Gatunek: powieść kolumbijska
★★★

Pozbawiona tradycyjnej fabuły opowieść o wyimaginowanym latynoskim prezydencie-dyktatorze, jego codziennym życiu, chorobie, chorobie jego matki, sprawach łóżkowych, absurdalności jego rządów itd.

Nie mogę powiedzieć, że czytanie tej książki sprawiało mi przyjemność. Nieudany zabieg polegający na pisaniu całej prawie powieści jednym zdaniem. Brak akapitów, podziałów dialogowych, kropka kończąca zdanie raz na kilka stron, brak zaznaczonej informacji kto w danym momencie wypowiada, czy wymyśla pojawiające się słowa. Jak by mnie nie przekonywano, że to genialny zabieg artystyczny wielkiego noblisty służący czemuś i oddając coś itd. to i tak stwierdzę, iż ostatecznym efektem jest monotonia, nuda, szybkie zmęczenie czytaniem takiego tekstu, z którego niewiele zostanie w głowie na dłużej. W dodatku autor postanowił przełamywać nudę nieprzyjemnym turpizmem, dlatego co drugą stronę (albo częściej) czytamy o sikach, gównie, skorupiakach pod pachami itd. co jeszcze bardziej obniża ogólną ocenę i wystarczająco zniechęca do kontynuowania lektury (choć przeczytałem ją w wielkich bólach do końca). Wśród pozostałych książek Marqueza, które czytałem: "Nie ma kto pisać do pułkownika" (7/10) i "O miłości i innych demonach" (6/10) ta jest zdecydowanie najgorsza.

#bookmeter
Pobierz
źródło: comment_VoE1cC6vT1lfpiNTfnFouSY9cRluLlrM.jpg